Serial Zemsta
Serial zaczyna się cytatem z Konfucjusza. Główna bohaterka Emily Thorne grana przez Emily VanCamp. Emily Thorne wydaje się normalną dziewczyną z dużą ilością pieniędzy, która ma swoich przyjaciół w mieście - jak Nolan i Ashley. Pozory jednak mylą ponieważ posiada pewien sekret który nie wróży nic dobrego. Ma cel, a także środki, dzięki którym może go osiągnąć, będzie próbowała odzyskać spokój sprzed lat, za którym tak bardzo tęskni. Ale nawet najlepiej obmyślany plan nie znajduje sposobu na rozterki serca, których doświadczy Emily kiedy spotka kogoś, bardzo dla niej ważnego z przeszłości.
Wróćmy do samej lokacji - Hamptons to stolica luksusu, sławy i wielkich pieniędzy w tej części świata, a większość informacji towarzyskich, w plotkarskich działach gazet i Internetu, ma swoje źródło właśnie tutaj. Lokalnymi gwiazdami są przedstawiciele rodziny Graysonów - Conrad i Victoria Graysonowie. Victoria (Madeleine Stowe) - Idealna żona i matka, która potrafi zapanować nad hierarchią i zwyczajami w Hamptons, jest inicjatorką wielu imprez, często charytatywnych, również nie może powiedzieć że ma czyste sumienie, a nadchodzący kryzys w małżeństwie nie pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość.
To właśnie te dwie kobiety, którym poświęciłem najwięcej miejsca – Emily i Victoria odgrywają tu główne, świetnie napisane, role. Prowadzą niebezpieczną grę między sobą. Istne 'dans macabre', a dzięki swoim tak unikalnym charakterom ubarwiają serial, przy okazji obie są świetnie portretowane przez, odpowiednio, Emily VanCamp i Madeleine Stowe. W mojej opinii prawdziwą gwiazdą serialu jest tutaj Stowe, która po prostu błyszczy, a w każdej scenie ze swoim udziałem pokazuje małe mistrzostwo.
W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję, poprzez którą ocenię "Revenge". Ostatnio postanowiłem nadrobić trochę serialowych produkcji – takie jak "Rzym", "Zakazane imperium", "Białe kołnierzyki", "Homeland", "Słodkie kłamstewka", "Gra o tron", "Touch" etc., i "Revenge" był jedną z nich. Niech poświadczy za "Zemstą" fakt, że jest produkcją, którą w takim gronie uważam za jedną ze swoich najbardziej ulubionych. Taką, do której lubię wracać, miejscem w którym za każdym kolejnym razem czuję się równie dobrze. Po prostu świetnie napisana fabuła i barwni bohaterzy pozwalają bawić się przy tym bardzo dobrze. Pilot, bez cienia wątpliwości jeden z najlepszych jaki miałem okazję zobaczyć, w sposób fantastyczny wprowadza nas w sam środek akcji. Pokazuje wydarzenia, na których wyjaśnienie producenci każą nam czekać kilkanaście odcinków, ale zapewniam – akcja, od samego początku efektowna, nie zwalnia, a na końcu wręcz jeszcze przyspiesza, puentując cały pierwszy sezon "mocarnym" akcentem, który wzmaga apetyt na
kolejną serię.
No i tutaj dochodzimy do jedynej rzeczy, której się obawiam (boję się, że będzie to niestety minus). Druga seria. Dla mnie, "Revenge" powinien skończyć się po 22 odcinkach, a wtedy jako intensywne i skondensowane doświadczenie, bez wątpliwości można by umieścić je w serialowym panteonie. Przyniosło ze sobą świeżość, świetne wykonanie i ciekawą historię. Czy druga seria da radę? Mam nadzieję, że tak.