Zapracowana dziewczyna poznaje przystojnego i bogatego lekarza. On także wiąże z nią swoją przyszłość. Zaczyna się jak bajka, tyle że w roli złej macochy pojawia się przyszła teściowa.
Charlie (Jennifer Lopez) jest radosną trzydziestoparolatką. Na życie zarabia różnie: wyprowadza psy, pracuje jako recepcjonistka w przychodni, pomaga na przyjęciach. Kiedy poznaje swoją wielką miłość, w jej życiu pojawia się także matka wybranka. Obie kobiety rywalizują o względy, nie cofając się przed niczym.
J.Lo wyspecjalizowała się już w graniu zwykłych dziewczyn z sąsiedztwa. Takich trochę szalonych, zawadiackich i niezwykle atrakcyjnych, czemu trudno się dziwić. Z podobnym wdziękiem broniła się przed uczuciem do Ralpha Fiennesa w "Pokojówce z Manhattanu" i do Matthew McConaugheya w "Powiedz tak". Teraz jednak jej miłość schodzi na dalszy plan. Musi stawić czoła nie byle jakiej przeciwniczce.
Niespodzianką tej komedii jest Jane Fonda, która mając 67 lat wraca na ekran po 16 latach przerwy. Gra starzejącą się, chimeryczną gwiazdę telewizyjnego talk-show, której szefowie w pewnym momencie mówią: "Dość". Ma więc sporo czasu na kontakty z synem, którego przez tyle lat zaniedbywała. Ale najpierw musi spłoszyć rywalkę.
Zderzenie obu kobiet wypada całkiem atrakcyjnie. Szkoda tylko, że twórcy filmu zamiast poprzestać na inteligentnych dialogach, poszli na całość. Możemy więc obejrzeć dużą dawkę złośliwości, głupich dowcipów, a nawet damskiego boksu. Oczywiście, takie sceny dzieją się jedynie w głowach bohaterek - posłużono się chwytem, który znamy z serialu "Ally McBeal".
Aż dziw bierze, że Fonda zdecydowała się na powrót w projekcie średnio znanego reżysera (Robert Luketic), w gatunku, z którego raczej do tej pory jej nie znaliśmy. Z drugiej strony trzeba przyznać, że to odważny krok, i jeśli jest jakiś aspekt tego filmu, do którego nie można się przyczepić, to właśnie jej kreacja.