A jednak. Chris Evans wróci do Marvela
Chris Evans zapowiadał, że to jego koniec w uniwersum Marvela i że chce się skupić w końcu na innych projektach. Rozstawał się z Kapitanem Ameryką bez większego żalu. Teraz krążą doniesienia, że jeszcze wcieli się w tę postać.
Chris Evans, znany z roli Steve'a Rogersa w serii filmów o Kapitanie Ameryce oraz Avengersach, a także jako Johnny Storm w Fantastycznej Czwórce, może powrócić na ekrany w filmie "Avengers: Doomsday" w 2026 roku. Jego występ miałby nastąpić po niedawnym cameo w "Deadpool & Wolverine", jak donoszą amerykańskie media.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filmy, których nie można przegapić. To będą petardy
Powrót z zaświatów
Marvel czy też Disney nie potwierdzili jeszcze tych informacji, ale fani już spekulują na temat powrotu Evansa. "Avengers: Doomsday" ma być filmem pełnym znanych twarzy, w tym Roberta Downeya Jr. jako Doktora Dooma. W filmie pojawią się również Tom Holland jako Peter Parker/Spider-Man, Pedro Pascal jako Reed Richards/Mister Fantastic, Vanessa Kirby jako Susan Storm/Niewidzialna Kobieta oraz Joseph Quinn jako Johnny Storm/Ludzka Pochodnia, co wyklucza Evansa akurat z tej roli.
Choć Evans jest najbardziej kojarzony z rolą Kapitana Ameryki, najwięksi fani komiksowych adaptacji nie zapomnieli o jego występie jako Johnny Storm. Ostatnio można go było zobaczyć w tej roli w "Deadpool & Wolverine". Nie ukrywał swojej wdzięczności dla twórców.
"Dziękuję Ryanowi Reynoldsowi, Hugh Jackmanowi i Shawnowi Levy'emu za to, że mogłem być częścią tak niesamowitego filmu!" - napisał Evans na Instagramie w sierpniu. "To trzej z najmilszych ludzi, jakich można spotkać. Specjalne podziękowania dla Ryana za to, że to wszystko się udało. Grając Johnny'ego ponownie, spełniłem swoje marzenie i zawsze będzie miał specjalne miejsce w moim sercu".
Przypomnijmy, że Evans żegnał się z Kapitanem Ameryką już w 2017 r. - Kłamałbym, gdybym powiedział, że to nie jest dla mnie trudne. Mijający czas i przekazywanie pałeczki jest częścią tego doświadczenia. Nic nie trwa wiecznie. Istnieje pewne piękno w tym odejściu: może być ono smutne, ale może być też radosne. Miałem świetną passę - mówił dziennikarzom.
Wielu zastanawiało się, jak będzie chciał poprowadzić swoją karierę bez projektów Marvela. W rozmowie z WP Film Evans komentował:
- Widzę siebie grającego znacznie, znacznie rzadziej. Wiem, że powtarzam to już od lat, a potem pojawia się kolejny film. Ale prawda jest taka, że chcę zwolnić. To nie jest tak, że nie kocham filmów. Jest mi naprawdę ciężko pracować w tym przemyśle, a jednocześnie cieszyć się życiem, być obecnym tu i teraz. Te wszystkie filmowe doświadczenia często trwają zaledwie tyle, co mrugnięcie. Jest fajnie, bo robisz to, co kochasz, ale jednocześnie to jest równia pochyła. W tej branży wszystko dzieje się niesamowicie szybko i prawdziwe życie nam po prostu ucieka, gdy chce się robić zbyt wiele filmów.
Tak powiedział, ale rzeczywistość dziś wygląda tak, że co roku dostajemy minimum dwa filmy z Chrisem Evansem - najczęściej to kino popcornowe, akcyjniaki. Był ostatnio wspomniany "Deadpool...", w kinach można oglądać "Czerwoną Jedynkę" (12 grudnia premiera na Prime Video), wcześniej dopisał do swojego CV takie filmy jak "Gray Man" czy "Recepta na przekręt".
Dodajmy jeszcze, że Marvel Studios zaplanowało premierę filmu "Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat" na początek 2025 r., zaś "Avengers: Doomsday" ma pojawić się w kinach latem 2026 r.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o nowości Prime Video, czyli "Gąsce", sprawdzamy, jak prezentuje się "Diuna: Proroctwo" i zachwalamy "Matki Pingwinów". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: