Chris Evans dla WP. Tym wyznaniem złamie serca wielu fanów
- Będę z tobą całkowicie szczery. Widzę siebie grającego znacznie, znacznie rzadziej. Wiem, że powtarzam to już od lat, a potem pojawia się kolejny film, ale prawda jest taka, że chcę zwolnić - mówi w rozmowie z WP Chris Evans, bohater nowego hitu Netfliksa "Gray Man".
Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski: Dlaczego aktorzy i aktorki niemal zawsze pytani o wymarzoną rolę, mówią, że chcieliby zagrać psychopatę, socjopatę, albo terrorystę? To naprawdę takie wielkie wyzwanie? W "Gray Manie" grasz cały ten pakiet.
Chris Evans: Myślę, że chodzi o to, że najbardziej porywające jest sprawienie, że taka postać jest wiarygodna i… ludzka. Mimo że wierzą w najbardziej destrukcyjną wizję świata, są przekonani o swoich wartościach. Znamy z filmów wiele czarnych charakterów, których czyny przerażają, ale jest coś szlachetnego i niemal romantycznego w tym, jak silnie przekonani są o swojej racji.
Coś o tym wiesz. Nie pierwszy raz wcielasz się w czarny charakter.
Prawda, choć może wielu będzie zaskoczonych nową rolą. Grałem złego typa w "Na noże" i kilka razy wcześniej w filmach, których – jestem przekonany – nie widzieliście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Gray Man". Ryan Gosling opowiada o przyjmowaniu ciosów na planie
Joe Russo mówił z jednym z wywiadów, że twoja postać, Lloyd Hansen, jest uosobieniem różnych ekstremistów działających w dzisiejszych czasach w USA. Jak wyglądało tworzenie Lloyda Hansena?
Często jest tak, że czarne charaktery w filmach są przedstawiane jako ofiary trudnego dzieciństwa i ich problemy manifestują się na milion różnych sposobów, prawda? Zastanawiałem się, jakie dzieciństwo mógł mieć mój bohater z "Gray Mana". Razem z reżyserami filmu, czyli Joe i Anthonym, rozmawialiśmy o tym, że nawet jeśli młody Lloyd miał rodziców, którzy mieli ekstremistyczne poglądy i bardzo szybko poznał skrajne ideologie, to jego dzieciństwo było łagodne. Moim zdaniem to sprawia, że ta postać jest ciekawsza. Gdy tworzyłem postać Lloyda, podobało mi się założenie, że on sam doprowadził się do takiej skrajności, a dzieciństwo miał spokojne.
Mroczne i fascynujące jednocześnie?
Prawda. Jedna z najlepszych sytuacji dla aktora, bo jest mnóstwo mięsa wokół materiału, na którym się pracuje.
Wracasz do pracy z braćmi Russo, którzy latami współpracowali z tobą w filmach Marvela. Czułeś się bezpiecznie czy zaserwowali ci mocne wyzwanie?
Największym wyzwaniem na planie filmu jest zawsze stworzenie relacji z reżyserem. Wiesz, w teatrze, gdy zaczyna się przedstawienie, jesteś tylko ty i publiczność. To bardzo intymne doświadczenie. Tylko i wyłącznie od ciebie zależy, jak zinterpretujesz daną scenę i to, jak przyjmiesz reakcje widowni. W pracy nad filmem najsilniejsza więź łączy cię z reżyserem. Z braćmi Russo mam już starą, silną więź, choć powinienem powiedzieć: przyjaźń. Najważniejsze jest nie tylko to, że wiemy, jak ze sobą pracować, ale to, że mamy do siebie ogromne zaufanie. To zaufanie pozwala na podejmowanie ryzyka. A ryzyko daje najlepsze filmowe sytuacje.
Masz swoją ulubioną w "Gray Manie"?
Podoba mi się finałowa scena z Ryanem [Goslingiem, tytułowym Gray Manem - przyp. red.], bo w kadrze wygląda to spektakularnie. Dwóch facetów z dwóch różnych światów ścierających się ze sobą… To była jedna z najtrudniejszych scen do nakręcenia, więc oglądanie jej sprawia mi największą satysfakcję.
Mnóstwo osób zastanawia się, jak potoczy się twoja kariera pod odłożeniu tarczy Kapitana Ameryki. Chcesz grać w filmach akcji czy masz na siebie zupełnie inny pomysł?
Będę z tobą całkowicie szczery: widzę siebie grającego znacznie, znacznie rzadziej. Wiem, że powtarzam to już od lat, a potem pojawia się kolejny film. Ale prawda jest taka, że chcę zwolnić. To nie jest tak, że nie kocham filmów. Jest mi naprawdę ciężko pracować w tym przemyśle, a jednocześnie cieszyć się życiem, być obecnym tu i teraz. Te wszystkie filmowe doświadczenia często trwają zaledwie tyle, co mrugnięcie. Jest fajnie, bo robisz to, co kochasz, ale jednocześnie to jest równia pochyła. W tej branży wszystko dzieje się niesamowicie szybko i prawdziwe życie nam po prostu ucieka, gdy chce się robić zbyt wiele filmów.
Kilka lat temu, tuż przed pojawieniem się propozycji od Marvela, Netfliksa i innych gigantów, mówiłeś, że nie czujesz się dobrze w przemyśle filmowym. Że to nie jest twój świat…
A chwilę później zrobiłem masę filmów! Masz rację. Czasem dalej czuję się jak tamten chłopak. Moim celem życiowym jest skupienie się na stworzeniu rodziny. Priorytety się zmieniają, gdy myślisz o żonie, o dzieciach. Nigdy nie stracę miłości do robienia filmów. Nie o to chodzi. Jestem teraz zdania, że w przemyśle filmowym wszystko dzieje się za szybko. Gdy myślę o chwilach, w których byłem najbardziej obecny, to są te, gdzie byłem z dala od planu filmowego. Mam ogromny szacunek do świata filmu. Zawdzięczam temu moje dzisiejsze życie. Ale gdy myślę o swojej przyszłości, to maluje się ona nieco z dala od tworzenia coraz to nowych produkcji.
Znam siebie. Wiem, że ten biznes jest często ryzykowny, pełen pułapek. Wiesz też, jakie są mechanizmy w show-biznesie – nie można narzekać na efekt końcowy. Ale ja czuję największy życiowy spokój, gdy mogę się od tego odsunąć.
Dobrze mieć zawsze w pogotowiu - tak w razie czego - braci Russo, którzy przyjmą z otwartymi ramionami.
Mądrze powiedziane. Jeśli bracia Russo są gdzieś w pobliżu, wszystko będzie dobrze.
Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.