''Demon'': Płytki grób [RECENZJA]
Na wieść o śmierci reżysera Marcina Wrony przez internet przetoczyła się fala niedowierzania. Ciało filmowca znaleziono w sobotę rano 19 września w pokoju hotelowym (więcej tutaj)
. Jego „Demon” startował w konkursie głównym 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Film został świetnie przyjęty przez publikę, która doceniła perfekcyjną realizację i dojrzałość, jaką zaprezentował nieodżałowany reżyser.
Peter porzuca Wielką Brytanię, aby poślubić Żanetę – córkę lokalnego biznesmena – i osiedlić się na polskiej prowincji. Przygotowania do uroczystości zakłóca makabryczne odkrycie – mężczyzna przypadkowo wykopuje ludzkie szczątki w miejscu, gdzie za kilka godzin ma odbyć się wesele. Podczas uroczystości bohater zaczyna doświadczać trudnych do wytłumaczenia zjawisk, powoli tracąc kontrolę nad ciałem i zmysłami. Czy to niezdiagnozowana epilepsja? Schizofrenia? A może, jak wierzy lokalny nauczyciel, dybuk, upiór rodem z żydowskiego folkloru?
„Demon” to pierwsza od wielu lat, w dodatku udana, rodzima próba nakręcenia kina spod znaku grozy. Wrona kapitalnie odnalazł się w stylistyce, rozumie rządzące nią prawidła, od samego początku umiejętnie stopniując napięcie i z rozwagą wykorzystując motywy przynależne konwencji. Jednak wbrew pozorom rewelacyjny warsztatowo „Demon” to nie do końca kino czyste gatunkowo. Posługując się formułą paranormalnego thrillera reżyser dotyka tematyki zbiorowej pamięci, wyciąga na powierzchnię narodowe fobie i grzechy, przy okazji opowiadając o polsko-żydowskiej historii. Robi to przy tym aluzyjnie, posługując się w wielu miejscach niedomówieniem, tym samym pozostawiając spore pole dla interpretacji i dociekań.
W „Demonie” splatają się posępna i tajemnicza atmosfera rodem z kart wielkiej literatury romantycznej oraz estetyka dramatów Wojciecha Smarzowskiego, wyczuwalna zarówno na poziomie kreacji świata jak i postaci. Polska Wrony spowita jest gęstą mgłą i odorem alkoholowego oddechu gości weselnych, którzy z każdym kolejnym łykiem odsłaniają coraz bardziej swoje prawdziwe twarze. Na ekranie przewija się cały korowód mniej lub bardziej odstręczających, karykaturalnych, budzących litość i wstręt postaci. Warto wspomnieć o aktorach, bo to niezaprzeczalna siła filmu. Wronie udało się zebrać na planie rewelacyjną obsadę na czele z dawno niewidziany Włodzimierzem Pressem, pierwszorzędnym Andrzejem Grabowskim i Adamem Woronowiczem, który jako lekarz-alkoholik kradnie sceny pierwszoplanowym postaciom.
„Demon” Marcina Wrony wejdzie do polskich kin już 16 października 2015 roku. Nasza redakcja miała okazję zobaczyć go podczas jubileuszowego 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
Ocena: 8/10