Trwa ładowanie...

Andrzej Konic: prawdziwy mistrz w kręceniu seriali. "Nie dbał o promocję własnej osoby"

O ile zagraniczne seriale cieszą się wśród widzów ogromnym powodzeniem, tak nasze rodzime produkcje telewizyjne już chyba niekoniecznie. Ostatnio furorę w mediach zrobił fotos promujący telenowelę "Korona królów" - a internauci prześcigali się w złośliwych komentarzach, porównując chociażby widniejącą na zdjęciu rodzinę królewską do bohaterów "Świata według Kiepskich".

Andrzej Konic: prawdziwy mistrz w kręceniu seriali. "Nie dbał o promocję własnej osoby"Źródło: Filmpolski.pl
d3u8w4t
d3u8w4t

Kiedyś jednak sytuacja wyglądała inaczej - polskie seriale cieszyły się uznaniem i miały ogromną oglądalność. Jednym z reżyserów, który uchodził za prawdziwego mistrza w tym temacie, był Andrzej Konic.

Chciał robić karierę jako śpiewak operowy - podczas wojny pobierał nawet lekcje śpiewu - ale po maturze trafił do warszawskiej SGH.

- Śpiewakiem nie zostałem. Brak mi pamięci muzycznej - trudność sprawiało mi zapamiętanie arii od początku do końca – wyznawał w "Gazecie Wyborczej". - No i śpiewanie rujnowało mi zdrowie - miałem potworne rezonansowe bóle głowy, chwiałem się na nogach. Zwłaszcza gdy poszerzyłem skalę śpiewu, gdy przyszły wysokie dźwięki.

Próbował równocześnie studiować prawo, jednak bez powodzenia. Zatrudnił się więc w Centrali Handlu Zagranicznego "Ciech", ale praca za biurkiem mu nie odpowiadała; dlatego kiedy po wygranej w konkursie radiowym zaproponowano mu stanowisko lektora, zgodził się bez wahania.

Filmpolski.pl
Źródło: Filmpolski.pl

Karierę zaczynał jako aktor teatralny (zdał eksternistyczny egzamin aktorski), potem wystąpił w kilku filmowych epizodach, między innymi w "Krzyżakach", "Cichej nocy" czy "Wojnie domowej". Prowadził też Młodzieżowe Studio Poetyckie, do którego należeli chociażby Daniel Olbrychski i Magdalena Zawadzka.

d3u8w4t

Nie krył jednak, że jego największym marzeniem jest reżyseria - w 1963 roku zdał egzamin eksternistyczny, a dwa lata później dostał swoją życiową szansę; powierzono mu reżyserię kultowej już "Stawki większej niż życie".

- W latach 60. byłem ulubionym reżyserem pani Illi Genachow, szefowej telewizyjnego Teatru Sensacji i Teatru Kobra. Kiedyś wpadłem do niej, gdy Kuba Morgenstern robił próby kamerowe do "Stawki większej niż życie". Mikulski już był wybrany na Klossa. Zwróciłem uwagę, że warto by poprawić pewne detale mundurów, bo akurat na tym się znałem. Potem nagle wezwała mnie Illa. W obecności Kuby powiedziała, że on będzie teraz kręcił film "Potem nastąpi cisza", więc może ja pociągnąłbym "Stawkę". Drugi odcinek był już mój, ale z obsadą wyznaczoną przez Kubę. Potem kolejne odcinki powstawały co miesiąc - opowiadał w "Gazecie Wyborczej" o swoich zawodowych początkach.

Może i o angażu Mikulskiego zadecydował Morgenstern, ale to Konic zatrudnił Karewicza jako Brunnera, dając aktorowi szansę na stworzenie jednej ze swoich najbardziej pamiętnych kreacji. Zresztą sam reżyser zagrał też niewielką rólkę w odcinku "Hotel Excelsior".

d3u8w4t

- Odcinek II był skomplikowany, więc pomyślałem, że zamiast tłumaczyć to wszystko jakiemuś aktorowi, lepiej sam to zagram. I chyba miałem rację – wspominał.

Serial zrobił furorę również poza granicami naszego kraju, a jego twórcy zostali wyróżnieni Nagrodą Ministra Obrony Narodowej I stopnia.

Filmpolski.pl
Źródło: Filmpolski.pl

Później był film "Motodrama" (na zdjęciu), pierwszy polski serial "płaszcza i szpady", czyli "Czarne chmury", kilka części cyklu "Najważniejszy dzień życia" czy "Pogranicze w ogniu". Ludzie z branży Konica podziwiali, krytycy obsypywali nagrodami, a aktorzy cenili sobie pracę z nim.

d3u8w4t

- Zapamiętałem Andrzeja Konica jako człowieka o niespotykanych w naszych czasach manierach, sposobie bycia, wiedzy. To był prawdziwy dżentelmen - mówił PAP Olaf Lubaszenko. - Był niedzisiejszy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Miał znakomicie opanowane rzemiosło filmowe, ale nie dbał o promocję własnej osoby. Był skromny. Pamiętam go, po prostu, jako fajnego człowieka. Andrzej Konic był nauczycielem nie tylko samego zawodu, ale też tego wszystkiego, co jest ważne w byciu aktorem - uczył, jak się zachowywać, jakim być człowiekiem. Po latach ciągle dociera do mnie, jak wiele mu zawdzięczam – dodawał.
Pod koniec życia Konic niemal zupełnie wycofał się z branży; ostatni raz stanął za kamerą w 1995 roku, reżyserując dokument "Ułan z Trzebiatowa" i spektakl telewizyjny "Kochankowie z klasztoru Valdemosa" (na zdjęciu). Emeryturę spędzał w Radziejowicach, gdzie odpoczywał w Domu Pracy Twórczej lub łowił ryby w pobliskim stawie.

Filmpolski.pl
Źródło: Filmpolski.pl

Chociaż namawiano go do powrotu do telewizji, odmawiał - zapewniał też, że plotki, jakoby miał wyreżyserować kolejne odcinki "Stawki większej niż życie", nie mają nic wspólnego z prawdą. Był zmartwiony stanem współczesnej telewizji, uważał, że powstaje niewiele dobrych produkcji. Pytany o nowe seriale, które zwróciły jego uwagę i wyróżniały się na tle telewizyjnej papki, wymieniał "Ranczo" i "Na dobre i na złe".

Zmarł 25 października 2010 w Warszawie.
Obejrzyj #dziejesiewkulturze: polska gwiazda "Jesteś bogiem" trafiła do Hollywood:
d3u8w4t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3u8w4t