Box office USA: nowa animacja Disneya i The Rock biją rekordy popularności [PODSUMOWANIE]
Trzynaście lat po spektakularnym sukcesie *"Gdzie jest Nemo?" studio Pixar i wytwórnia Disneya zdecydowały się wprowadzić do kin kontynuację przebojowej produkcji. Efekt – "Gdzie jest Dory" (przeczytaj naszą recenzję) w Ameryce ustanowiło nowy rekord otwarcia pośród animowanych filmów.*
W 2003 roku „Gdzie jest Nemo?” w czasie premierowego weekendu zgromadził w amerykańskich kinach 70,3 miliona dolarów. Był to wówczas najlepszy rezultat otwarcia w historii pośród animowanych tytułów. Produkcja studia Pixar dystrybuowana przez wytwórnię Disneya poprawiła wynik innego filmu spod znaku szarej, biurowej lampki (logo Pixara) „Potwory i spółka”, który dwa lata wcześniej zebrał na starcie 62,6 miliona dolarów. Produkcje Pixara/Disneya śrubowały rekordy i chyba nikt nie przypuszczał, że nadchodzi czas końca ich bezwzględnej dominacji na rynku komputerowej animacji. I tak, już w 2004 roku „Shrek 2” poprawił wynik otwarcia „Gdzie jest Nemo?”. Produkcja wytwórnia DreamWorks zgromadziła na starcie aż 108 milionów dolarów. Trzy lata później rekord otwarcia – za sprawą „Shreka Trzeciego” – wynosił już 121,6 miliona dolarów. W 2010 roku Disney odpowiedział rezultatem powyżej stumilionowego pułapu („Toy Story 3” – 110,3 miliona dolarów), ale rekordu nie odebrał. Tymczasem w 2015 roku
komputerowa animacja wytwórni Universal Pictures zebrała na starcie 115,7 miliona dolarów. W końcu jednak – po dwunastu latach – rekord otwarcia animowanego filmu powrócił do Disneya/Pixara.
„Gdzie jest Dory” w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zgromadziła w amerykańskich kinach 136,2 miliona dolarów (oczywiście pierwsza pozycja w tym tygodniu). W tej sytuacji końcowy rezultat w amerykańskich kinach może nawet sięgnąć 400 – 450 milionów dolarów. Dla porównania, inna tegoroczna produkcja Disneya (zrealizowana bez udziału Pixara) „Zwierzogród” na starcie zarobiła* 75,1 miliona, a po trzech miesiącach wyświetlania ma na koncie 339,5 miliona dolarów.* Trudno będzie jednak poprawić frekwencyjny wynik „Gdzie jest Nemo?”. Animacja z 2003 roku zgromadziła w amerykańskich kinach 380,8 miliona dolarów, co po uwzględnieniu inflacji daje nam kwotę wpływów sięgającą niemal 530 milionów dolarów. Dzisiaj bilety w Stanach są dużo droższe niż przed szesnastoma laty (o około 2,5 dolara), a na dodatek „Gdzie jest Dory” pokazywana jest w wersji 3D, co znacznie podnosi średnią cenę biletu.
Komputerowa animacja Disneya/Pixara w dłuższej perspektywie powinna natomiast wyjść na czoło zestawienia największych kinowych przebojów 2016 roku w amerykańskich kinach. Na razie najbardziej kasowym tytułem sezonu jest „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, który zgromadził 401,3 miliona dolarów (podczas minionego weekendu – 2,3 miliona dolarów wpływów). Zwróćmy uwagę, że ekranizacja komiksu w czasie premierowego weekendu zarobiła aż 179,1 miliona dolarów. Pamiętajmy jednak, że filmy dla młodych widzów w kolejnych tygodniach wyświetlania notują dużo mniejsze spadki popularności niż inne produkcje.
Drugą nowością bieżącego tygodnia była sensacyjna komedia „Agent i pół”. Film z Dwayne’em Johnsonem i Kevinem Hartem w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zarobił 34,5 miliona dolarów (druga pozycja). Bardzo dobre otwarcie produkcji wytwórnia Warner Bros., która nie spodziewała się aż tak mocnego otwarcia. Sensacyjna komedia kosztowała 50 milionów dolarów.
Tym samym możemy ogłosić kolejny sukces Dwayne’a Johnsona, który bez wątpienia jest obecnie jednym z najbardziej kasowych hollywoodzkich aktorów. „Agent i pół” jest już siódmym z rzędu tytułem w jego dorobku, który w czasie premierowego weekendu zgromadził ponad 20 milionów dolarów i dziewiątym, który zarobi w Stanach ponad 100 milionów dolarów. Co ciekawe, można założyć z dużą pewnością, że mniej więcej za trzynaście miesięcy Dwayne Johnson takich stumilionowych produkcji będzie już miał na koncie dwanaście. Jego trzy kolejne filmy, których premiera zaplanowana jest na 2017 rok to stuprocentowe pewniaki – „Szybcy i wściekli 8” (kwiecień), „Baywatch” (maj) oraz „Jumanji” (lipiec).
Na trzecim miejscu w tym tygodniu sklasyfikowana została „Obecność 2”. Film grozy w czasie drugiego weekendu wyświetlania zgromadził 15,6 miliona dolarów. Jak można się było spodziewać horror zanotował duży spadek popularności – 61 proc. w dół (to typowe dla tego typu produkcji), ale już w czasie premierowego weekendu zapewnił swoim producentom duży zysk. W ciągu 10 dni „Obecność 2” zarobiła 71,7 miliona dolarów i w sumie zgromadzi w Stanach około 100 milionów dolarów (film grozy kosztował 40 milionów dolarów). Poza granicami Stanów Zjednoczonych horror zebrał już 116,2 miliona dolarów.
Tymczasem „Warcraft: Początek” doznał w amerykańskich kinach kolejnego upokorzenia. Podczas drugiego weekendu wyświetlania ekranizacja gry komputerowej zanotowała aż 73 proc. spadek wpływów (6,5 miliona dolarów wpływów), przez co dopełnił się tragiczny los tej produkcji w Ameryce Północnej. Kosztująca 160 milionów dolarów produkcja wytworni Universal Pictures w ciągu 10 dni była w stanie zarobić jedynie 37,7 miliona dolarów. W sumie „Warcraft: Początek” zgromadzi więc w Stanach raptem 50 milionów dolarów. A jednak wytwórnia już podjęła decyzję o realizacja dwóch kolejnych części filmu. Wszystko za sprawą chińskich producentów filmów i tamtejszych widzów, którzy na zakup biletu na „Warcrafta” wydali już ponad 200 milionów dolarów. W sumie ekranizacja gry komputerowej na rynku zewnętrznym zarobiła 340 milionów dolarów.
Premiery następnego weekendu: „Dzień Niepodległości: Odrodzenie” – kontynuacja wielkiego przeboju science-fiction sprzed dwudziestu lat (za kamerą ponownie Roland Emmerich); „183 metry strachu” – kobieta kontra rekin; „Free State of Jones” – dramat z czasów wojny secesyjnej; „Neon Demon” – thriller.