"Godzilla II: Król potworów": mokry sen fanów kaiju eiga [RECENZJA BLU-RAY]
Film Michaela Dougherty'ego albo się kocha, albo nienawidzi. Łatwo się tym przekonać, sięgając po "Godzilla II: Król potworów", który właśnie wjechał na Blu-ray i DVD.
Michael Dougherty dał się poznać jako autor jednych z najlepszych horrorów ostatnich lat – "Upiornej nocy Halloween" i "Krampusa". W obu czuć wielką miłość do gatunku i świadomość jego prawideł. Z jego "Godzillą II" jest tak samo, choć w tym wypadku czołobitność w stosunku do kaiju eiga okazała się problematyczna. Przynajmniej dla niektórych.
ZOBACZ TEŻ: "Godzilla II: Król potworów" - polski zwiastun
Dlaczego? Bo pomijając pierwszy film Ishirô Hondy z 1954 r., będący ostrzeżeniem przed zagładą nuklearną, w pozostałych częściach "Godzilli" chodziło tylko o jedno: zapasy facetów ubranych w gumowe kostiumy. Fabuła, pretekstowa i schematyczna, schodziła na dalszy plan, a "element ludzki" był zaledwie marnym dodatkiem, który nikogo nie obchodził.
Fani azjatyckich filmów o wielkich potworach piorących się po pyskach nie mają z tym problemu. Widać to choćby po tym, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się pierońsko drogi box "Godzilli" od Criterion Collection. I to właśnie oni będą na "Godzilla II: Król potworów", jak mawiał Zygmunt Kałużyński, bawić się jak prosię. Walki gigantów rozmachem zapierają dech w piersiach i przebijają o kilka długości te z "Pacific Rim", CGI to absolutny top, a współczesne reinterpretacje klasycznych kaiju (Mothra!) są pierwszorzędne.
A cała reszta? Cóż, majaczy gdzieś na dalszym planie, spowita pyłem z obróconych w perzynę metropolii. Fabuła jest szczątkowa, dialogi są, bohaterowie nabazgrani grubą krechą, a o ich motywacjach szkoda gadać. Zupełnie jak w filmach wytwórni Toho czy Daiei.
Jeśli więc podchodzicie do "Króla potworów" z nie wiadomo jakimi oczekiwaniami, obejdziecie się smakiem. I słusznie. Za to fani Gamery, Gigana czy Godzilli powinni łyknąć film Dougherty'ego bez popity. Choć przyznam – nikt by nie płakał, gdyby był z 40 min krótszy.
Jeśli chodzi o edycję Blu-ray, to jest więcej niż dobrze. Galapagos zaserwowało wydanie identyczne co przeznaczone na rynek zachodni, a więc z pełnym pakietem materiałów dodatkowych.
Co cieszy, 90 proc. dodatków poświęcono efektom specjalnym i potworom – ich genezie, kreowaniu, legowiskom oraz organizacji Monarch, która próbuje ogarnąć całe te zoo. W sumie ponad 80 min dłuższych i krótszych reportaży, w których twórcy i ekipa z entuzjazmem małych chłopców zachwycają się swoimi kaiju.
Na płycie znajdziecie jeszcze 4-minutowy materiał o Millie Bobby Brown (nakręcony, bo "Stranger Things", nie czarujmy się), kilka scen usuniętych, wprowadzenie do Monsteverse, których częścią są m.in. Godzilla i Kong, zwiastun oraz, last but not least, komentarz, w którym reżyser, producent Zack Shields oraz aktor O'Shea Jackson zdradzają sporo smaczków zza kulis. Fajna rzecz dla najbardziej zapalonych fanów.