RecenzjeTen film nie powinien być tak dobry. Recenzja "Bridget Jones: Szalejąc za facetem"

Ten film nie powinien być tak dobry. Recenzja "Bridget Jones: Szalejąc za facetem"

Kolejne odsłony znanych serii, zwłaszcza wydawane po prawie 9 latach od poprzedniej części, to rzadko kiedy dobry pomysł. Aktorzy się zmieniają i często są znudzeni swoimi rolami, twórcy nie potrafią odtworzyć "magii", którą miały poprzednie odsłony, a scenariusze najczęściej bazują na taniej nostalgii. "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" wyłamuje się z tego stereotypu.

Renée Zellweger i Leo Woodall w "Bridget Jones 4"
Renée Zellweger i Leo Woodall w "Bridget Jones 4"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Na pierwszy rzut oka może się bowiem wydawać, że wszystko jest po staremu. Bridget ponownie ma problemy sercowe, w jej życiu nadal są obecne te same osoby, co w poprzednich odsłonach, a całość może być kolejną próbą zarobienia pieniędzy na nostalgii. Film scenariuszowo wprowadza jednak na tyle dużo zmian w życiu blond dziennikarki, że całość jest świeża w odbiorze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na te filmy czekamy. Szykują się prawdziwe hity

"Bridget Jones: Szalejąc za facetem" - recenzja nowego filmu

Duża w tym zasługa nowych twarzy w obsadzie - począwszy od jej dzieci, Billy'ego i Mabel, przez ich nastoletnią niańkę Chloe (Nico Parker), aż po dwa nowe obiekty westchnień Bridget, młodego Roxtera (Leo Woodall) i nauczyciela Scotta (Chiwetel Ejiofor). Każda z postaci dodaje filmowi sporo energii i świetnie odnajduje się wśród powracających bohaterów z Danielem (Hugh Grant) na czele. Tutaj muszę jednak rozczarować, że Dan pojawia się w filmie bardziej gościnnie i jest zdecydowanie postacią drugoplanową.

Fani mogą być tym rozczarowani, ale z drugiej strony dla filmu działa to dobrze, ponieważ mamy czas na to, by rozwinąć wątki wspomnianych nowych postaci, a zwłaszcza dzieciaków i Scotta. Nie będę jednak ukrywał, że "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" to w stu procentach show Renee Zellweger w roli głównej. Ta monologuje, rzuca żartami, nie boi się komedii cielesnej, a także ma fantastyczną chemię z dosłownie KAŻDĄ osobą, która towarzyszy jej na ekranie.

Renée Zellweger powraca jako Bridget Jones
Renée Zellweger powraca jako Bridget Jones © Materiały prasowe

Wszystkie jej rozmowy i zachowania są niezwykle ludzkie i naturalne, a oglądanie jej jest ogromną przyjemnością. Życie nie oszczędzało Bridget, co widać po samej postaci - Zellweger nie ma perfekcyjnego make-upu, a w jej włosach widać siwiznę. Jest tak bardzo realistyczna i życiowa, jak w poprzednich częściach, co trzeba uznać za duży plus, bo jej naturalność to w końcu jeden z najbardziej pociągających i charakterystycznych elementów całej serii.

Nie chcę zdradzać zbyt dużo na temat scenariusza i samej fabuły filmu, ale gwarantuję wam, że w kinie przynajmniej kilka (jak nie kilkanaście) razy się mocno zaśmiejecie, a ci bardziej wrażliwi mogą nawet uronić łezkę. Jedynym mniejszym zarzutem jest to, że może jest nieco zbyt długi jak na standardy komedii romantycznych (trwa 125 minut, dla porównania pierwsza odsłona trwała minut 96).

Nie zmienia to jednak faktu, że "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" to ciepły, sympatyczny i niezwykle przyjemny film, który wyróżniają świetne postaci pierwszoplanowe na czele z tytułową bohaterką. Czeka was dużo śmiechu, trochę łez i przede wszystkim wyborna zabawa.

Produkcja "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" pojawi się w kinach już 14 lutego.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (3)