Tomasz Bagiński dla WP: "Na planie było jednocześnie 1000 osób"
Co ma wspólnego "Wiedźmin" z "Mission Impossible"? Co powiedział Andrzej Sapkowski po wizycie na planie? Czym wiedźmin Liama Hemswortha różni się od tego, którego kreował Henry Cavill? Na te pytania na kilka dni przed premierą czwartego sezonu popularnego serialu Netfliksa opowiada jego producent wykonawczy, Tomasz Bagiński.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Na ekrany wchodzi czwarty sezon serialu "Wiedźmin", właśnie powstaje piąty, dopełniający dotychczasową historię. Czy kiedy zaczynałeś pracę nad tym projektem, spodziewałeś się, że uda się doprowadzić go do takiego etapu?
Tomasz Bagiński, producent wykonawczy serialu "Wiedźmin": Spodziewać się - nie, ale miałem nadzieję, że to się może udać. Lubię marzyć i to było jedno z moich największych marzeń. Wiedziałem, że jego realizacja będzie kosztowała wiele pracy i mnóstwo czasu. Wiedziałem też, że warto być przygotowanym na inne scenariusze, na opcję, że to się jednak nie uda. Kiedy dziś o tym myślę, mam przede wszystkim refleksję, że to spora część mojego życia - zacząłem pracować nad tym projektem w 2009 roku, Netflix wszedł do gry w 2017 roku. To już kilka lat i aż 900 dni zdjęciowych.
Jak wyglądała realizacja czwartego sezonu? Co było w niej innego w porównaniu z poprzednimi?
Mieliśmy znacznie więcej czasu na przygotowanie scenariusza i tzw. prep, okres prac przed produkcją. Tak się złożyło, że początek prac nad tym sezonem przypadł na czas strajku scenarzystów w Stanach Zjednoczonych i dużych zmian, które to wydarzenie wywołało w kwestii realizacji seriali i, szerzej, polityki studiów filmowych oraz serwisów streamingowych. Rytm prac nad wieloma, a może wręcz wszystkimi, powstającymi wówczas projektami, zupełnie się załamał. Nas też to oczywiście dotknęło i skomplikowało kilka wątków, ale postanowiliśmy to wykorzystać na swoją korzyść i chyba się udało.
"Wiedźmin" Netfliksa. Serialowe Yennefer i Ciri o powrocie na plan
Te dwa sezony powstawały jednocześnie. Co wam to dało?
Nie ukrywam, że - nie tylko ze względu na zmianę aktora, grającego główną postać - przystępując do tworzenia czwartego i piątego sezonu mieliśmy poczucie, że w jakimś sensie zaczynamy wszystko od nowa. To było jakby nowe otwarcie, ale już z doświadczeniem z poprzednich sezonów. Z mojego punktu widzenia ważne było np. to, że mogliśmy spokojniej wybrać reżyserów, z którymi chcieliśmy współpracować. To dało nam np. okazję wrócić do współpracy z tymi twórcami, z którymi dobrze się dogadywaliśmy jak chociażby Alex Garcia, reżyser serialu "100 lat samotności", który pracował z nami w pierwszym sezonie. Na planach seriali często wygląda to tak, że reżyser włącza się do pracy zaledwie na trzy miesiące przed zdjęciami, musi się więc błyskawicznie przygotować, poznać świat, gdzie dzieje się akcja, rozpoznać wszystkie mechanizmy, które go napędzają. W przypadku skomplikowanych uniwersów to często za mało czasu, żeby dobrze poczuć ich klimat. Wciąż trzeba było niektóre kwestie wyjaśniać, ale w mniejszym stopniu niż wcześniej. Myślę, że to dobrze wpłynęło na kształt kolejnych odcinków.
Wspomniałeś też o większej ilości czasu na przygotowania kwestii produkcyjnych. Co wam to dało?
Było nam to bardzo potrzebne, bo już na podstawie samego scenariusza, wiedzieliśmy, że czeka nas tym razem dużo bardzo rozbudowanych, skomplikowanych technicznie scen. Im większy rozmach, tym bardziej skrupulatnie podchodzimy do pracy i zwracamy ogromną uwagę na detale. To są wielkie układanki, gdzie mozolnie, po kolei rozwiązuje się kolejne wyzwania techniczne. Mogliśmy wykorzystać dodatkowy czas na to, żeby po prostu rzadziej iść na kompromisy. W moim odczuciu czas to najlepszy czynnik, który definiuje jakość.
Czy możesz zdradzić, co to za sceny?
To choćby kilka dużych sekwencji batalistycznych, w których pojawia się sporo kaskaderów i mnóstwo statystów. I, co bardzo ważne: koni. Może to nie jest oczywiste, ale udział zwierząt to ogromne wyzwanie logistyczne. Realizacja jednej ze scen z najnowszego sezonu zajęła nam kilka tygodni. Wzięła w niej udział prawie setka kaskaderów, do tego kolejne setki statystów. Na planie, licząc ekipę, statystów, kaskaderów i aktorów było jednocześnie ponad tysiąc osób. To chyba dobrze pokazuje, że podczas produkcji tych dwóch sezonów weszliśmy na nowy, dużo wyższy poziom. W ramach ciekawostki – ta część scenografii nie zmieściła się po naszej stronie studia Longcross i musieliśmy wykorzystać studio po sąsiedzku, gdzie w tamtym czasie na co dzień swoje sceny do ostatniej części "Mission Impossible" kręcił Tom Cruise.
A twoje zadania jako producenta wykonawczego? Jak się zmieniły od czasu pierwszych sezonów?
W tym sezonie dużo pracowałem z tzw. "second unit". Jest to specjalny zespół odpowiedzialny za sceny akcji i sceny o wysokim stopniu skomplikowania technicznego. Lubię ten obszar, a wcześniej nie zawsze był czas, żeby się nim zająć. W poprzednich sezonach dużo czasu spędzałem na wprowadzaniu ekipy realizacyjnej w świat "Wiedźmina", w jego zasady i zawiłości. To były długie godziny rozmów, najpierw z ekipą tworzącą scenariusz, potem z reżyserami i innymi osobami, pracującymi np. w pionach kostiumów czy rekwizytów. Kiedy przystępowaliśmy do pracy nad czwartym i piątym sezonem, duża część ekipy już dobrze wiedziała, w jakiej rzeczywistości ekranowej się poruszamy. Nie musiałem więc rysować przed nimi pełnego obrazu, mogliśmy się skupić na szczegółach. Praca z tzw. "second unit" to wciąż rzadkość w świecie seriali, ale u nas był to jeden z kluczowych elementów. Zespół kaskaderski w Wiedźminie zawsze był mocny, ale wydaje mi się, że w tych sezonach weszliśmy na jeszcze wyższy poziom, a Chris Covan, nasz reżyser i projektant scen akcji, przygotował kilka naprawdę spektakularnych sekwencji.
A czy podczas pracy nad nowymi sezonami rozmawiałeś też z Andrzejem Sapkowskim, autorem książkowej wersji przygód Geralta?
Tak, rozmawiamy, także na gruncie prywatnym. Wiadomo od dawna, że on jest tym typem pisarza, który daje pełną wolność osobom, przenoszącym jego dzieło do innych, niż papier, mediów: tworzącym gry, komiksy, filmy, seriale czy nawet musical w teatrze muzycznym. Nie ukrywam, że to dla nas bardzo wygodne, nie było między nami żadnych sporów. Zaprosiliśmy go na plan, miał okazję poznać aktorki i aktorów, spędzić z nimi trochę czasu, podejrzeć, jak powstają kolejne sceny. Tym razem pokazaliśmy mu nowe odcinki już na bardzo wstępnym etapie, jeszcze przed ostateczną postprodukcją. Chcieliśmy, żeby zapoznał się z nowymi postaciami i zobaczył, jak rozwija się ta historia.
Jak z twojego punktu widzenia wyglądała zmiana odtwórcy tytułowej postaci? Jaki jest Geralt w wykonaniu Liama Hemswortha, który zastąpił Henry'ego Cavilla?
Wydaje mi się, że bardzo dobrze odnalazł się w tej roli, bardzo dobrze "wyczuł" tę postać. Nie dość, że sam dobrze to poprowadził, na dodatek dostał też duże wsparcie od aktorów i aktorek, którzy grali wraz z nim. To mu pewnie trochę pomogło. Mam też poczucie, że na dodatek dał postaci Geralta trochę inny odcień. Wiedźmin w jego wykonaniu jest nieco bardziej emocjonalny, bardziej otwarty na świat i ludzi. To zresztą znakomicie pasuje do scenariusza - na początku czwartego sezonu Geralt jest przecież załamany, rozbity, musi się odbudować. Emocjonalnie jest trochę w innym miejscu, może wręcz jest trochę inną osobą. Paradoksalnie zmiana aktora wpasowała się więc w jakimś sensie w tę przemianę.
Czy już wiesz, co się wydarzy wokół "Wiedźmina" po piątym sezonie? Czy będą następne?
Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy dziś na takim etapie, że różne rozmowy już trwają. To nie jest jakaś wielka niespodzianka, ponieważ wiadomo, że to dziś duża marka, bardzo znacząca w światowym showbiznesie. Sam jestem zadowolony z czwartego i piątego sezonu. Cieszę się, że ta historia kończy się w taki sposób. I myślę, że to będzie dobry punkt wyjścia do ewentualnych dalszych kroków. Ale moje życie nie koncentruje się tylko na "Wiedźminie". Od zawsze moim marzeniem było, żeby postacie wykreowane na gruncie polskiej kultury trafiały do szerszego, najlepiej - światowego obiegu. Żeby stawały się tak rozpoznawalne jak np. Superman czy Batman. Udało się to z Wiedźminem - oczywiście też dzięki pracy CDPR, Supernowej, wielu innych ludzi, myślę jednak też o innych bohaterach i bohaterkach. Nie wchodząc jeszcze w szczegóły, mogę powiedzieć, że współpracuję ostatnio intensywnie z Jackiem Dukajem, pisarzem, który dziś ma własne studio gier. Myślimy o tym, które klasyczne polskie opowieści z kręgu szeroko pojętej fantastyki można przełożyć na tę konwencję i pokazać je światu.
Rozmawiał Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czwarty sezon serialu "Wiedźmin" będzie miał premierę w serwisie Netflix 30 października.