Box office USA: Jason Bourne nie umiera nigdy [PODSUMOWANIE]

*Jason Bourne po dziewięciu latach powrócił do kin. I to powrócił w wielkim stylu. Filmowa seria oparta na książkach Roberta Ludluma w Ameryce cieszy się nie mniejszą popularnością niż produkcje z Jamesem Bondem.*

Box office USA: Jason Bourne nie umiera nigdy [PODSUMOWANIE]
Źródło zdjęć: © getty

01.08.2016 10:10

Kiedy w 2002 roku Matt Damon po raz pierwszy wcielił się w postać Jasona Borune’a, jego były przyjaciel Ben Affleck nie mógł się powstrzymać od złośliwych uwag na temat produkcji. Był przekonany, że literacka postać stworzona na początku lat osiemdziesiątych przez Roberta Ludluma, jest przestarzała i nie pasuje do współczesnych czasów. Za wzór współczesnego technothrillera stawiał swój film oparty na powieści Toma Clancy’ego. Tymczasem zarówno widzowie jak i krytycy uznali „Tożsamość Bourne’a” za dużo lepszy film od „Sumy wszystkich strachów”. Co więcej, obraz Douga Limana okazał się początkiem przebojowej serii, zaś Ben Affleck nigdy już nie wcielił się w postać Jacka Ryana.

Amerykańscy widzowie polubili Jasona Bourne’a do tego stopnia, że filmy z tym bohaterem dla branży są równie wielkim wydarzeniem co produkcje z Jamesem Bondem. I tak druga część przygód bohatera książek Roberta Ludluma „Krucjata Bourne’a” w 2004 roku zarobiła w Stanach 176,2 miliona dolarów, czyli więcej niż dwa lata później „Casino Royale” (167,4 miliona) i w 2008 roku „007 Quantum of Solace” (168,4 miliona). W międzyczasie (2007) w kinach pojawiło się „Ultimatum Bourn’a”, które za oceanem zgromadziło aż 227,5 miliona dolarów. Był to siódmy najlepszy rezultat w sezonie. Wynik ten poprawił dopiero „Skyfall” (2012), który stał się jednym z najpopularniejszych „Bondów” w historii. W Stanach Zjednoczonych film Sama Mendesa zarobił 304,4 miliona dolarów.

W tym samym roku co „Skyfall” w kinach pojawił się obraz zatytułowany „Dziedzictwo Bourne’a”, w którym główną rolę zagrał Jeremy Renner. Okazało się, że „Bourne’a” bez Bourne’a i bez Matta Damona traci wiele ze swojego uroku – tylko 113,2 miliona dolarów wpływów w USA.

Tegoroczna produkcja inspirowana twórczością Roberta Ludluma oferuje widzom wszystko, co ma najlepsze do zaoferowania. W tytułowej roli możemy więc podziwiać Matta Demona, wspomagać go będzie Julia Stiles, zaś za kamerą stanął reżyser drugiej i trzeciej części cyklu Paul Greengrass. Efekt? Podczas premierowego weekendu „Jason Bourne” zgromadził 60 milionów dolarów (pierwsze miejsce w tym tygodniu). Lepsze otwarcie w serii zanotowało tylko „Ultimatum Bourne’a” (69,2 miliona). Wszystko więc wskazuje na to, że najnowsza część przygód Jasona Bourne’a zarobi w amerykańskich kinach około 200 milionów dolarów.

Drugą nowością minionego weekendu była komedia „Złe mamuśki”. Film niezależnego, działającego od niespełna dwóch latach studia STX Entertainment sprawił sporą niespodziankę. W ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zgarnął 23,4 miliona dolarów (trzecia pozycja), co przy budżecie wynoszącym 20 milionów dolarów jest bardzo dobrym wynikiem. Komedia z kategorią wiekową R (czyli z najwyższą kategorią, która dopuszcza w Stanach film do szerokiej dystrybucji) okazała się idealnym tytułem dla kobiet i mam. „Złe mamuśki” legitymuje się rzadko spotykaną strukturą widowni. Zgodnie z oczekiwaniami zdecydowaną większość widzów stanowiły kobiety, ale ich udział w całości wyniósł aż 84 proc. (średni udział żeńskiej widowni w amerykańskich kinach wynosi około 54 proc.). Na dodatek blisko połowa widzów to osoby powyżej 34. roku życia, które nie należą do najbardziej aktywnej grupy osób chodzących do kina.

Na drugiej pozycji sklasyfikowany został „Star Trek: W nieznane”. Niestety, drugi weekend wyświetlania nie był udany dla tej produkcji. Spadek popularności sięgnął bowiem aż 59 proc. (24 miliony dolarów wpływów). Poprzednie dwie części serii w analogicznym czasie zanotowały dużo mniejsze spadki (odpowiednio 43 proc. i 47 proc.). Po dziesięciu dniach wyświetlania „W nieznane” zebrał 105,7 miliona dolarów i traci do poprzedników już ponad 40 milionów dolarów. Tym samym najnowsza część „Star Treka” zostaje zdegradowana i po dobrym otwarciu trafia do grupy filmów z etykietą „poniżej oczekiwań”.

W dużo gorszej sytuacji (na rynku wewnętrznym) znajduje się jednak „Epoka lodowcowa 5: Mocne uderzenie”. Animacja komputerowa w ciągu 10 dni wyświetlania zarobiła w Stanach zaledwie 42,1 miliona dolarów. W czasie drugiego weekendu film dla młodych widzów zebrał już tylko 10,5 miliona dolarów (szósta pozycja) po 51 proc. spadki frekwencji. Wszystko wskazuje na to, że „Epoka lodowcowa 5” w amerykańskich kinach w sumie zarobi mniej więcej tyle pieniędzy, co „Gdzie jest Dory” w ciągu zaledwie jednego (pierwszego) dnia wyświetlania!

Premiery następnego weekendu: (środa) „Legion samobójców” – wytwórnia Warner Bros. spodziewa się, że film stanie się pierwszym sierpniowym tytułem, który na starcie zarobi ponad sto milionów dolarów; „Jak zostać kotem” – familijna produkcja, w oryginalnej wersji językowej głosu głównemu bohaterowi użyczył Kevin Spacey.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)