“Godziny szczytu 4” wracają do gry. Interweniował Donald Trump
Paramount ma wznawiać serię “Godziny szczytu” z Brettem Ratnerem za kamerą. Według medialnych doniesień do decyzji miała przyczynić się interwencja Donalda Trumpa u udziałowca Paramount.
Paramount przygotowuje "Godziny szczytu 4", a do projektu ma wrócić Brett Ratner, twórca filmu z 1998 r. oraz jego dwóch kontynuacji. Według relacji opisanych przez "The Guardian", w sprawę miał zaangażować się Donald Trump, który lobbował u Larry’ego Ellisona, największego udziałowca Paramount Skydance.
Impuls do wznowienia serii miał przyjść "po naciskach ze strony Trumpa" na rzecz Ratnera. "The Guardian" opisał, że Trump lobbował u Ellisona, miliardera i ojca szefa Paramount Skydance Davida Ellisona.
"Jedyna". Gwiazdy hitu mówią o finale serii
Od lat krążyły plotki o czwartej części "Godzin szczytu". Jackie Chan w 2022 r. potwierdził, że trwają rozmowy o pomysłach i że pozostaje w kontakcie z reżyserem, którego wtedy nie ujawnił. Na ten moment obsada "Godzin szczytu 4" nie została potwierdzona. Ale w trzech poprzednich częściach główne role należały do Jackiego Chana i Chrisa Tuckera.
56-letni reżyser Brett Ratner był w 2017 r. oskarżany przez kilka kobiet, m.in. Olivię Munn i Natashę Henstridge, o niewłaściwe zachowania na tle seksualnym. Po publikacji “Los Angeles Times” reżyser zaprzeczył zarzutom. Wniósł pozew o zniesławienie przeciwko Melanie Kohler, który później wycofał.
Magazyn "People" przypomina też o powiązaniach Ratnera z Trumpem. W październiku ogłoszono, że w Amazon MGM Studios rozwijany jest jego dokument o Melanii Trump. Z kolei "The Guardian" opisał ostatnie rozmowy Larry’ego Ellisona z urzędnikami Białego Domu na temat potencjalnych ruchów Paramount Skydance, w tym możliwego przejęcia Warner Bros. Discovery i dyskusji o zmianach w CNN.
To nie pierwszy raz, gdy Trump przewija się w decyzjach medialnych. W tym roku Paramount, właściciel CBS News, poinformował, że poszedł na ugodę w sprawie wytoczonej przez Donalda Trumpa. Polityk zarzucał stacji "ingerencję w wybory". Jego pozew był określany przez prawników jako niebezpieczny. Mimo to gigant zgodził się zapłacić 16 mln dol. na rzecz przyszłej biblioteki prezydenckiej.