Grażyna Torbicka: "Zawsze byłam córką swojej mamy, ale nigdy nie bałam się wysoko postawionej poprzeczki" [WYWIAD]

Gdy debiutowała na ekranie w latach 80., internet jeszcze nie istniał, a o karierze medialnej często decydował przypadek. W telewizji publicznej przepracowała trzy dekady, ale wystarczyła jedna decyzja przełożonych, by postanowiła odejść. – Podjęłam ją w jeden dzień. Ktoś bez mojej wiedzy przemontował mój program. Pomyślałam wtedy: to już nie jest miejsce dla mnie – mówi Grażyna Torbicka, która w rozmowie z okazji 30-lecia Wirtualnej Polski opowiada o zawodowym buncie, kobiecej niezależności i o byciu córką "tej Krystyny Loski".

Grażyna TorbickaGrażyna Torbicka
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | AKPA, Piętka Mieszko
Ewelina Gołębiowska

Cofnijmy się w czasie. Warszawa, rok 1985. Młoda kobieta wkracza do gmachu przy Woronicza. Nie wie jeszcze, że stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej telewizji. Czy pamięta pani ten moment, kiedy wszystko się zaczęło?

Grażyna Torbicka: Początkowo nie było mowy o tym, że będę pracować przed kamerą. Zaczynałam w redakcji Teatru Telewizji. Byłam świeżo po studiach na Wydziale Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej, wybranych właściwie dzięki teatralnym, poniedziałkowym spektaklom telewizyjnym. Oglądałam je wszystkie! Stanowiły dla mnie jako nastolatki najważniejszy kontakt z "wysoką sztuką". W 1985 r. cieszyłam się, że mogę zobaczyć od kulis to, co znałam tylko z ekranu. Ciekawe, że teraz wróciłam do Teatru Telewizji, prowadząc dyskusje z twórcami spektakli w programie "Postscriptum".

Wtedy dyrektorem Dwójki był Zbigniew Napierała, który chciał przede wszystkim rozwijać kulturę w tym kanale i namówił mnie do przejścia do TVP2. Dostałam propozycję współtworzenia programów, zapraszałam gości, montowałam materiały. To była dla mnie fascynująca przygoda.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kultura WPełni: Juliusz Machulski o filmach swojego życia i Polsce

Jak to się stało, że młoda dziewczyna zajmująca się teatrem nagle trafia na scenę w Sopocie i prowadzi największy festiwal muzyczny w Polsce?

To była bardzo dynamiczna sytuacja. Pracowałam na Woronicza zaledwie od trzech miesięcy, kiedy zjawił się Wojciech Trzciński, szef artystyczny Festiwalu w Sopocie i zaproponował mi poprowadzenie jednego z koncertów. Byłam zaskoczona, ale też bardzo się ucieszyłam. To było wyzwanie.

Jak wyglądała praca w telewizji w latach 80.? Czy naprawdę trzeba było samemu się malować, ubierać, przynosić ubrania z domu?

Tak, wtedy nawet nie było słowa "stylista". Wszyscy ubieraliśmy się sami. W sklepach też niewiele było, więc trzeba było sobie radzić. To były spore wydatki, dlatego w pewnym momencie my, prezenterki Dwójki – Kasia Dowbor, Jola Fajkowska, Iwona Kubicz –zaczęłyśmy domagać się, by telewizja zadbała o nasze stylizacje ekranowe. Zwłaszcza że Dwójka rozwijała wtedy całodniowe programy z wieloma gośćmi i tematami. I powoli, powoli ta sytuacja zaczęła się zmieniać.

Grażyna Torbicka i Katarzyna Dowbor w 1997 roku
Grażyna Torbicka i Katarzyna Dowbor w 1997 roku © EastNews | ZENON ZYBURTOWICZ

Dorastała pani w domu, w którym telewizja była codziennością. Mama, Krystyna Loska, była jedną z najpopularniejszych prezenterek. Czy myślała pani wtedy, że to też może być pani droga?

Popularność mamy była dla mnie naturalna. Mama była wielką gwiazdą, zaczynała w czasach, gdy był tylko jeden kanał telewizyjny. Praca prezenterki nie była moim marzeniem. Bardziej ciekawił mnie proces tworzenia programu.

Czy bycie córką Krystyny Loski było bardziej wsparciem czy presją?

Trudno powiedzieć. Zawsze byłam córką swojej mamy, ale od początku bardzo mi zależało, żeby pracować na własne nazwisko. Ponieważ wcześnie wyszłam za mąż i przyjęłam nazwisko męża, w telewizji zaczęłam pracę już jako Torbicka.

Dla mnie ważne było, żeby udowodnić, że potrafię sobie poradzić sama. Że nie boję się wysoko zawieszonej poprzeczki. Myślę, że to był dobry trening na życie. Ktoś kiedyś powiedział: "Nie licz na to, że skoro jesteś córką Krystyny Loski, dostaniesz taryfę ulgową albo coś więcej niż inni". I ja rzeczywiście nigdy na to nie liczyłam.

Czego nauczyła panią mama w kwestii pracy przed kamerą?

To nie były lekcje, ale mama bacznie śledziła moje początki. Na początku stres sprawiał, że mówiłam bardzo wysokim tonem. Mama, po studiach aktorskich, podpowiedziała mi wtedy, żebym czytała teksty na głos i ćwiczyła modulację. To było dla mnie bardzo pomocne.

Grażyna Torbicka z mężem Adamem na gali Wiktory w 2003 roku
Grażyna Torbicka z mężem Adamem na gali Wiktory w 2003 roku © EastNews | Fotek/Reporter

Czy do dziś zdarza się pani czuć stres? Czy on jeszcze potrafi paraliżować, czy już jest "oswojony"?

Stres jest, ale już nie paraliżuje mnie, a raczej motywuje. To ten rodzaj tremy, która podnosi poziom adrenaliny i sprawia, że jestem bardziej skoncentrowana. Nauczyłam się ją opanowywać, ale zawsze kluczowe jest dobre przygotowanie. Wtedy czuję się pewniejsza siebie.

A mama też dalej panią obserwuje?

Oczywiście! Zawsze mam z tyłu głowy jej spojrzenie. Czuję, jak patrzy.

Grażyna Torbicka i Krystyna Loska na gali "Wiktory 2012"
Grażyna Torbicka i Krystyna Loska na gali "Wiktory 2012" © EastNews | MICHAL WARGIN

Czy po 40 latach pracy wciąż czuje pani ciarki przed kamerą?

Tak, ale ekscytacja nie wynika z tego, że zapala się czerwona lampka, ale że mówię o czymś dla mnie ważnym, o czymś, co sprawia mi samej przyjemność.

W 2016 roku w pani życiu nastąpił przełom. Odeszła pani z TVP. To był trudny moment?

Decyzję o odejściu podjęłam właściwie w jeden dzień. Ktoś bez mojej wiedzy przemontował mój autorski program "Kocham kino" i dodał do niego fragment dyskusji o politycznym wydźwięku, która dotyczyła "Idy" Pawła Pawlikowskiego. Co więcej, była to rozmowa mocno krytyczna wobec tego filmu. Oczywiście, taka debata mogłaby się odbyć, ale nie w takiej formie — bez wiedzy i zgody autora programu, który wówczas prowadziłam już od 20 lat na antenie Dwójki.

Pomyślałam wtedy: to już nie jest miejsce dla mnie. Wiedziałam, że nie mogę się na to godzić ani poddać presji. Jestem osobą, która w pracy musi mieć swobodę i poczucie niezależności. Dlatego zdecydowałam się odejść. Jednego dnia zamknęłam rozdział, który trwał 30 lat.

I po tych 30 latach pracy w telewizji, w jednej stacji, musiała pani zadać sobie pytanie: co dalej?

Pomyślałam, że może to, co się wydarzyło, jest dobrą okazją, żeby przyhamować, wsłuchać się w siebie i zastanowić się, co naprawdę chcę robić. Żeby od nikogo nie zależeć postanowiłam zacząć od założenia własnej działalności gospodarczej. To było właściwie największe wyzwanie, z bardzo prostego powodu. Przez 30 lat moje miejsce pracy opłacało za mnie składki zdrowotne, podatki aż tu nagle musiałam wziąć wszystko w swoje ręce.

Był rok 2016, miałam za sobą trzy dekady pracy w mediach i byłam już dojrzałą kobietą, która otwiera nowy rozdział w życiu. Pomyślałam: nie poddawaj się, spójrz w głąb siebie i zastanów się, co naprawdę Cię interesuje. Może to jest szansa na nowe otwarcie i inny styl życia.

Praca freelancera daje mi możliwość podejmowania własnych decyzji i wybierania projektów, które są dla mnie ważne. Nie chciałam wiązać się z żadną stacją umową na wyłączność, ale nawiązałam współpracę z TVN-em, gdzie mogłam prezentować młodych twórców filmowych. Rozpoczęłam współpracę z Radiem Zet, gdzie mam swoją audycję "Kocham cię kino". Przede wszystkim jednak chciałam utrzymać i rozwijać Festiwal Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym.

To był taki moment, który dał mi naprawdę skrzydła. To był mój drugi oddech. Absolutnie tego nie żałuję, choć okoliczności rozstania nie były takie, jak być powinny.

Wspomniała pani o festiwalu Dwa Brzegi. Latem zamiast na czerwonym dywanie, można panią spotkać w Kazimierzu Dolnym. To ucieczka z Warszawy?

Nie uciekam, a biegnę. Biegnę do ludzi, którzy przyjeżdżają na festiwal, do mojego zespołu, do atmosfery miasteczka. Kazimierz ma swój niepowtarzalny klimat.

Skąd pomysł na Dwa Brzegi?

W 2007 roku grupa osób z Kazimierza Dolnego zwróciła się do mnie z prośbą o reaktywację wydarzenia filmowego w ich mieście. Miałam wtedy już za sobą doświadczenie pracy na największych festiwalach filmowych na świecie - w Cannes, Wenecji, Berlinie. Na festiwalu w Wenecji prowadziłam konferencje prasowe i gale rozdania nagród. Przez 6 lat byłam gospodynią wieczorów filmowych na festiwalu w Taorminie na Sycylii. Postanowiłam te doświadczenia wykorzystać, tworząc coś wyjątkowego właśnie w Kazimierzu. Nie chodziło tylko o ułożenie programu, ale o stworzenie całościowego pomysłu na festiwal — tego, jak powinna wyglądać sama przestrzeń festiwalowa, jak budować jego charakter i atmosferę.

Pracuję tam z ludźmi, z którymi współtworzę ten festiwal już od 19 lat. Kilka lat temu otrzymałam nawet honorowe obywatelstwo Kazimierza Dolnego, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i potwierdzeniem, że nasza praca ma sens i jest doceniana przez lokalną społeczność.

Grażyna Torbicka na festiwalu "Dwa Brzegi"
Grażyna Torbicka na festiwalu "Dwa Brzegi" © EastNews | VIPHOTO

Dlaczego Kazimierz Dolny? Miasteczko, w którym nie ma kina...

To jest właśnie to, co moja natura lubi najbardziej. Kiedy pojawia się propozycja, która wydaje się trudna, a nawet niemal niemożliwa do zrealizowania, to mnie fascynuje i z entuzjazmem ją podejmuję.

Na czas trwania Dwóch Brzegów tworzymy w Kazimierzu wyjątkowe miasteczko festiwalowe. Stawiamy namiot kinowy na 850 miejsc, małe kino na 200 miejsc, dwa kina plenerowe, na Zamku i Małym Rynku, przygotowujemy sale spotkań, współpracujemy z lokalnymi galeriami sztuki. Te przestrzenie wypełniają nasi widzowie, którzy przyjeżdżają by tak intensywnie i twórczo spędzić wakacje. Chodzą na seanse, rozmawiają o filmach, spotykają twórców.

To właśnie te rozmowy są prawdziwym sercem festiwalu. Przechadzając się uliczkami Kazimierza Dolnego, można usłyszeć w restauracjach, ogródkach żywe, pełne emocji dyskusje o filmach, koncertach, wernisażach. Mimo wszystkich trudności organizacyjnych, słysząc te rozmowy, wiemy, że nasza praca ma sens i daje ludziom radość.

W programie Dwóch Brzegów regularnie pojawiają się filmy z silnymi kobiecymi bohaterkami. Czy wierzy pani, że zmiana społeczna, większa równość czy widzialność kobiet, może się zacząć od filmu? Czy kino w Polsce ma dziś taką siłę?

Myślę, że tak. To dzieje się powolutku, ale naprawdę się dzieje. Kino musi odgrywać ważną rolę w tej kwestii. Sama opowieść filmowa, opowieść o życiu, o bohaterach i bohaterkach, też się zmienia. Coraz więcej jest filmów z silnymi kobietami - takimi, które pokazują niezależność, siłę, walkę o swoje marzenia. Coraz więcej jest filmów, które pokazują, jak powinno wyglądać partnerstwo w związku. Oparte na wspólnym wyborze, na dzieleniu obowiązków i decyzji.

Ważne jest, żeby takie filmy docierały do widzów, bo często są to produkcje niszowe, które mają krótkie życie kinowe i wypierają je filmy komercyjne. Dlatego festiwale takie jak BNP Paribas Dwa Brzegi są potrzebne, bo pokazują, że takie kino istnieje.

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że kobiecość to wrażliwość i odporność. Czy mogłaby pani opowiedzieć o sytuacji, gdzie te cechy musiały współdziałać w pracy lub życiu prywatnym?

Z pewnością moje pierwsze wyjazdy do Cannes i przygotowywanie specjalnego wydania Kocham Kino były takim doświadczeniem. To było ogromne przedsięwzięcie. Jechałam tylko z operatorem i realizatorem dźwięku. Sama byłam dla siebie producentką, wydawczynią, agentką, makijażystką, stylistką i osobą przeprowadzającą wywiady.

Żeby przeprowadzić dobre rozmowy, musiałam obejrzeć filmy i przygotować się merytorycznie i emocjonalnie, bo najczęściej były to rozmowy z wielkimi gwiazdami światowego kina. Żeby sprostać tym zadaniom potrzebna była duża odporność, ale też spora dawka wrażliwości, by wczuć się w rozmowy o trudnych tematach poruszanych w filmach.

Było też wiele sytuacji życiowych, których już nie pamiętam, ale każda kobieta zna momenty, gdy z jednej strony musi być twarda, ale z drugiej nie chce tracić swojej subtelności, bo to właśnie ona jest naszą siłą.

Co by pani powiedziała młodej kobiecie, która chce robić karierę w świecie zdominowanym przez mężczyzn?

Przede wszystkim wsłuchaj się w siebie i poznaj swoje mocne strony, bo one są twoją siłą. Ale też zobacz, gdzie są twoje słabsze punkty, gdzie masz to miejsce, w które najłatwiej cię uderzyć. Buduj tam siłę, bo tylko ty sama możesz stworzyć dla siebie bezpieczną przestrzeń.

Uważam, że dopóki nie zrozumiesz swoich mocnych i słabych stron, nikt ci nie pomoże. Nawet jeśli na jakiś czas znajdziesz grupę wsparcia, która cię ochroni, to w pewnym momencie będziesz musiała iść sama. Dlatego dąż do tego, żeby poznać swoją wartość i rób w życiu to, co naprawdę cię interesuje.

Staraj się, aby twoja praca i działalność zawodowa były pasjonujące. Czasem dochodzi się do tego metodą prób i błędów. Może myślisz, że coś ci odpowiada, a okazuje się, że nie. To nie jest czas stracony, bo dzięki temu dowiedziałaś się, czego nie chcesz dalej robić. Krótko mówiąc: wsłuchaj się w siebie i idź za tym, co daje Ci satysfakcję, czy to będą małe, czy duże rzeczy. Nie rób nic wbrew sobie.

I tymi zasadami kierowała się pani w świecie mediów?

Tak. Starałam się tak działać, zarówno w małych, jak i dużych sprawach. Czasem kosztowało mnie to cofnięcie się o kilka kroków, ale nigdy tego nie żałowałam, bo dzięki temu zyskałam swoją siłę.

Grażyna Torbicka
Grażyna Torbicka © Licencjodawca | Jacek Dominski/REPORTER

Gdy debiutowała pani w telewizji, internetu jeszcze nie było. Dziś, 40 lat później, jest pani kuratorką kina, ikoną stylu i cenioną dziennikarką, która wciąż mówi tym samym spokojnym głosem. Jak to zrobić — przetrwać medialne rewolucje, nie tracąc wiarygodności?

Trzeba robić to, w co się wierzy. Żyć w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami, doceniać drobne rzeczy. Dla mnie najważniejsze było, żeby po drodze nie zgubić siebie. Nie robić niczego wbrew sobie i nie podążać ślepo za modami, które często szybko przemijają. Nieudawanie i pozostawanie sobą to chyba najlepszy sposób, by przetrwać długo w tym zawodzie.

Dziękuję za rozmowę.

Wybrane dla Ciebie

Przykryta jedynie klejnotami. O tej kreacji mówili wszyscy
Przykryta jedynie klejnotami. O tej kreacji mówili wszyscy
Farrell z synem na gali. Henry coraz bardziej podobny do znanej mamy
Farrell z synem na gali. Henry coraz bardziej podobny do znanej mamy
"Teściowie 3". Z rodziną najlepiej wychodzi się w scenariuszach Marka Modzelewskiego
"Teściowie 3". Z rodziną najlepiej wychodzi się w scenariuszach Marka Modzelewskiego
Podpisała dokumenty SB i donosiła. Potem aktorka poszła do więzienia
Podpisała dokumenty SB i donosiła. Potem aktorka poszła do więzienia
Dla żony wyjechał do Australii. Mimo starań małżeństwo nie przetrwało
Dla żony wyjechał do Australii. Mimo starań małżeństwo nie przetrwało
Nie zaliczył marksizmu-leninizmu, więc został mistrzem aktorstwa kreacyjnego – oto historia Zbigniewa Zapasiewicza
Nie zaliczył marksizmu-leninizmu, więc został mistrzem aktorstwa kreacyjnego – oto historia Zbigniewa Zapasiewicza
Stallone a sprawa polska. Taka kompromitacja pod koniec kariery
Stallone a sprawa polska. Taka kompromitacja pod koniec kariery
Polacy czekają na ten film. Bilety już w sprzedaży
Polacy czekają na ten film. Bilety już w sprzedaży
Eastwood miał go dość. "Musisz postawić pociąg z powrotem na tory"
Eastwood miał go dość. "Musisz postawić pociąg z powrotem na tory"
Kino, nawrócenie i teczki SB. Burzliwe losy Jerzego Zelnika
Kino, nawrócenie i teczki SB. Burzliwe losy Jerzego Zelnika
Premiery we wrześniu 2025. Wracamy do Adamczychy z drugim sezonem "1670"
Premiery we wrześniu 2025. Wracamy do Adamczychy z drugim sezonem "1670"
We wrześniu skończyłby 52 lata. Ostatnie chwile Paula Walkera, gwiazdora "Szybkich i wściekłych"
We wrześniu skończyłby 52 lata. Ostatnie chwile Paula Walkera, gwiazdora "Szybkich i wściekłych"