Klęska superprodukcji Netfliksa. Widzowie wolę oglądać świąteczne hity
Komediodramat "Jay Kelly" powinien stać się jednym z największych hitów roku. Gwiazdorska obsada (George Clooney, Adam Sandler, Laura Dern, Patrick Wilson), świetne recenzje, dwie nominacje do Złotych Globów. Nic to, widzowie Netfliksa i tak wolą oglądać świąteczne produkcje.
Uroczysta premiera filmu "Jay Kelly" miała miejsce w sierpniu podczas festiwalu w Wenecji. Po projekcji reżyser Noah Baumbach oraz George Clooney i Adam Sandler zostali nagrodzeni oklaskami na stojąco, które trwały ponad osiem minut. Już w pierwszych recenzjach pojawiły się opinie, że obie gwiazdy kina stworzyły role życia, które mogą im przynieść nawet nominację do Oscara. Na razie obaj panowie otrzymali nominację do Złotego Globu dla najlepszego aktora pierwszego (Clooney) i drugiego (Sandler) planu.
Nominacje do Złotych Globów: wielcy nieobecni
W oscarowej rywalizacji "Jay Kelly" będzie zapewne mocno promowany, bo jest produkcją Netfliksa, który nie szczędzi na ten cel pieniędzy. Można stwierdzić, że ma większe szanse zostać doceniony przez członków Amerykańskiej Akademii Filmowej niż przez widzów platformy, którzy nie przejawiają większego zainteresowania wysoko ocenianą przez krytyków produkcją.
Podczas pierwszego weekendu wyświetlania "Jay Kelly" zanotował jedynie 5,1 mln wyświetleń, co dało dopiero 5. miejsce na światowej liście przebojów. Dużo większą popularnością cieszą się wśród widzów świąteczne komedie romantyczne: "Miłość w prezencie" (18,1 mln wyświetleń – pierwszy tydzień na platformie), "Świąteczny skok" (10,4 mln wyświetleń – drugi tydzień) i "Szampańskie święta" (5,2 mln wyświetleń – trzeci tydzień).
Tytułowym bohaterem filmu Noaha Baumbacha, oryginalnego twórcy, który ma na koncie cztery nominacje do Oscara (w tym w kategorii najlepszy film za "Historie miłosne"), jest starzejący się gwiazdor filmowy (Clooney). Jego oddanym menadżerem jest Adam Doherty (Sandler), który poświęcił całe swoje prywatne życie dla najcenniejszego klienta. Bohaterowie wyruszają w podróż, w trakcie której będą musieli zmierzyć się z konsekwencjami dawnych wyborów, przeanalizować swoje relacje z bliskimi oraz zastanowić się nad dziedzictwem, jakie po sobie pozostawią.
"Baumbach nie oferuje nam kina sentymentalnej ułudy, hollywoodzkich ‘silver linings’ wmawiających nam, że każdy ma szansę wynurzyć się nawet z najgorszego szamba. Wręcz przeciwnie. To przypowieść o godzeniu się z tym, że być może spieprzyliśmy swoje życie prywatne kosztem kariery" – czytamy w recenzji Jana Tracza. "Jay Kelly" to kawał dobrego kina. Warto poświęcić mu trochę czasu, kosztem kolejnego ksero świątecznej komedii.