Mówi wprost. "Obrażają się, jeśli nie chcesz się z nimi przespać"
12 grudnia w polskich kinach pojawi się nowy film z Jennifer Lawrence pt. "Zgiń kochanie". Zdobywczyni Oscara udowadnia w nim, że wciąż nie boi się aktorskich wyzwań, w tym kręcenia scen erotycznych. W najnowszym wywiadzie przyznała, że nawet nie pamięta, czy na planie był koordynator scen intymnych.
"Zgiń kochanie" opowiada historię młodego małżeństwa (Jennifer Lawrence i Robert Pattinson), które przeprowadza się do domu na odludziu, by tam powitać swoje pierwsze dziecko. Nowe życie okazuje się jednak dużo trudniejsze niż oczekiwali. Zwłaszcza dla spędzającej długie dni jedynie z dzieckiem Grace. Zaczynają pojawiać się u niej niekontrolowane fale pożądania, irracjonalnego lęku czy nawet agresji, co wprowadza w życie rodzinne coraz większy chaos.
Helena Englert o kulisach kręcenia scen erotycznych: "Koordynator intymności powinien być standardem na planie"
"Chyba jeden z najmocniejszych przykładów ukazania rozpadu związku. O tym, jak brak rozmowy z partnerem/ką może doprowadzić do całkowitej anihilacji uczucia" – czytamy w recenzji Jana Tracza.
W podcaście "Las Culturistas" Jennifer Lawrence po raz kolejny została oczywiście zapytana o sceny intymne, w których w filmach występują dość często i o których zawsze chętnie opowiada.
"Nie mieliśmy koordynatora ds. intymności, a może mieliśmy, nie pamiętam. Ale tak naprawdę czułam się po prostu bezpiecznie z Robem. Nie był perwersyjny i jest zakochany w swojej partnerce. Rozmawialiśmy głównie o naszych dzieciach i związkach. Nigdy nie doszło pomiędzy nami do żadnych dwuznacznych sytuacji. Poza tym nie przejmuję się nagością. Nie jestem na tym punkcie wrażliwa" – powiedziała Lawrence.
"Gdybym miała jakieś wątpliwości, prawdopodobnie zatrudniłabym koordynatora ds. intymności. Z wieloma aktorami jest problem, bo obrażają się, jeśli nie chcesz się z nimi przespać. I wtedy nadchodzi kara. Ale Rob taki nie jest" - dodała bez ogródek.