Reżyser przez 12 lat był ministrantem. "Ja tam byłem, wiem, jak to wygląda"
"Ministranci" Piotra Domalewskiego to film zrodzony z niezgody na rozdźwięk między wartościami, które głosimy, a tym, jak naprawdę postępujemy. Reżyser wraca do własnych doświadczeń z Kościoła, by opowiedzieć o nastolatkach, którzy z całych sił próbują naprawiać świat szybciej i uczciwiej niż dorośli - nawet jeśli po drodze sami zaczynają gubić granicę między dobrem a złem.
"Ministranci" opowiadają o paczce nastoletnich chłopaków z parafii na osiedlu, którzy wpadają na pomysł, by zainstalować podsłuch… w konfesjonale. Ukrywając twarze jak współcześni Zorro i marząc o sprawiedliwości na miarę Robin Hooda, przejmują rolę sędziów własnego podwórka - raz ratują tych, którzy potrzebują pomocy, innym razem wymierzają kary za przewinienia. Z czasem jednak ich akcja wymyka się spod kontroli, a granica między tym, co słuszne, a tym, co niebezpieczne, zaczyna się rozmywać. To opowieść, która splata superbohaterskie tropy z realiami polskiej prowincji - tyle że zamiast peleryn młodzi bohaterowie mają na sobie komże ministrantów.
Piotr Domalewski spotkał się w WP podczas festiwalu w Gdyni, na którym ostatecznie film "Ministranci" został obsypany nagrodami (w tym od publiczności).
Jak ta historia do ciebie przyszła? Skąd ona się wzięła?
Piotr Domalewski: Podstawą jest błąd, przynajmniej u mnie. Błąd i niezgoda na jakiś element rzeczywistości - na to, jaki jest, i że nie jest tak, jakby się sobie wyobrażało, że być powinno. Ja wiem, że to brzmi dosyć ogólnie, ale mam takie wrażenie… Być może ja właśnie wchodzę w dorosłość i zaczynam bardzo jaskrawo dostrzegać to, że niestety ludzie, którzy jakieś wartości deklarują, najczęściej funkcjonują całkowicie przeciwnie do tych wartości. I ja wiem, że to jest konstatacja dziecka, z przestrzeni dziecięcej, bo to jest takie całkowicie bezkompromisowe myślenie. No ale gdzieś tam we mnie to po prostu jest. I myślę, zastanawiam się, czy w innych ludziach też, ale pewnie tak - ja jestem dosyć przeciętnym Polakiem w swoich emocjach i myśleniu.
To to był ten bunt i niezgoda na to, że ludzie kompromitują swoje wartości przez swoje czyny. Również chodzi o technologie, start-upy, polityków, ale też duchownych, przywódców religijnych, duchowych, autorytetów intelektualnych i moralnych. I że to wszystko… nie wiem, być może wszechobecne technologie i media społecznościowe sprzyjają temu, żeby łatwiej tę hipokryzję skompromitować. I ta niezgoda była takim pierwszym impulsem.
"Kultura WPełni". Daniel Olbrychski gorzko o Kościele: "Gdzie ci księża? Gdzie ten autorytet?"
Jeżeli pytamy o kategorie fundamentalne, to znaczy dobro, zło, co jest moralne, a co nie, i jak to w ogóle rozumieć, to wydaje mi się, że przestrzeń dyskusji w Kościele jest podstawowa. Raz, że jest głównym elementem naszego dziedzictwa kulturowego, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Tak naprawdę w Polsce Kościół został wprowadzony dlatego, że miał sprawny mechanizm administracyjny. Na każdej lekcji historii się tego dowiemy. Tylko że mam wrażenie, że współcześnie ten mechanizm administracyjny wziął górę nad innymi rzeczami, których by się może po tej instytucji spodziewało.
Więc wiedziałem, że chcę to osadzić w tej przestrzeni. 12 lat byłem ministrantem. Wydawało mi się uczciwe, żeby o tym opowiedzieć, bo nie znam tego tylko z artykułu prasowego, że "ministrant ukradł, a ksiądz uderzył", albo że "też coś ukradł". To nie jest publicystyka - ja tam byłem, wiem, jak to wygląda.
Dzieciaki pojmują takie hasła jak "dobro" i "zło", jest dosłowne, książkowe. A później dochodzą niuanse…
Z jednej strony nasi ministranci słyszą, że są "ostatnim bastionem chrześcijaństwa", że muszą dawać przykład. Ale widzą, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, że to nie jest tak, że tu jest samo dobro. Bo przychodzi ksiądz z kurii i zabiera kasę, która miała być dla biednych. I ja też staram się, żeby bohaterowie nie byli jednoznacznie źli ani dobrzy. Ten ksiądz też jest elementem aparatu administracyjnego. W dobrze funkcjonującym aparacie administracyjnym każdy jest jego ofiarą - nie tylko ten wyzyskiwany, ale i ten, który musi ten mechanizm wykonywać. On też jest narzędziem. Tak sobie o tym filmie myślałem.
Jak trafiałeś do młodych aktorów? Bo oni są w filmie fantastyczni.
My trochę jesteśmy kumplami. Oni mówią do mnie "Adamo", nie mają problemu powiedzieć: "to beznadziejne, nie powiem tego, kumple będą się śmiać". Serio. Jak im się podoba ujęcie - podchodzą i mówią: "dobra, kurde, film, ciary". Jak się nie podoba - "lamerski shit, nie mówię tego". Ja im tłumaczę: "spróbuj, to jest potrzebne dla historii". A oni: "dobra, ale raz".
Mieli rację? Wylatywały te sceny?
Niektóre tak. Podziękowali mi, że nie pozwoliłem im wszędzie wrzucać słowa "Sigma". Wtedy było modne. A ja im mówiłem: "za pół roku będzie lame". I mieliśmy rację. Minął rok - i już jest kompletnie passé.
W filmie są sceny mistrzostw ministrantów. Czy takie zawody naprawdę istnieją?
My w Łomży mieliśmy zawody. Łomża jest mocno związana z Kościołem, więc to oddaje skalę. Ale tej konkurencji z rozpalaniem trybularza - nie. To wzięte z Włoch: dorośli faceci mają tam układy choreograficzne z kadzielnicami, jest to na YouTubie. A taniec feretronów w Wejherowie? Red Bull powinien to sponsorować, bo to sport ekstremalny.
W filmie świetnie trafiasz do młodych. Myślisz, że kluczem jest po prostu — pracować z młodymi?
Tak. Ja potrzebuję feedbacku. I to nie pochwał, ale krytyki. Chłopaki byli konkretni: "to jest za dużo słów, nie powiem tego". To jest kreatywna praca nad tekstem - scenariusz na planie żyje. Moi aktorzy po kilku dniach wiedzą o swoich postaciach więcej niż ja. I to jest dobre.
Najbardziej mnie rozwaliła sytuacja, gdy Bruno po jednym dublu mówi: "poczekaj, czy ja już wiem, że jego mama…?", ja: "tak, w tej scenie wiesz". A on: "to ja muszę inaczej na niego patrzeć". Miał 13 lat. To była ogromna świadomość.
Na festiwalu w Gdyni publiczność żywiołowo reagowała na teksty z filmu. Ciekawe, jaki będzie odbiór w kinach.
Też jestem ciekawy. Kurczak mówił codziennie: "słuchajcie, musimy to zrobić, to musi zostać zrobione". I przeciwko temu argumentowi trudno dyskutować.
Film "Ministranci" od 21 listopada w kinach.