Reprodukcja! W "Vinci 2" mocne strony zamieniają się w słabości

Juliusz Machulski w pierwszej części "Vinci" tak dużo rozprawiał o kopiach, że w końcu sam postanowił ją zrobić. Niestety, kopia jego własnego filmu ma większe braki niż tylko jeden, brakujący wąs tytułowego gronostaja z obrazu Leonarda da Vinci.

"Vinci 2" nie daje rady?"Vinci 2" nie daje rady?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Minęło dwadzieścia lat od głośnego napadu na konwój przewożący "Damę z gronostajem" do Muzeum Czartoryskich. Główny pomysłodawca polskiego skoku stulecia, Cuma (Robert Więckiewicz) mieszka spokojnie i dostatnio w Hiszpanii, do czego, nawiasem mówiąc, mają ostatnio szczęście grani przez niego bohaterowie, by wspomnieć innego brodatego Więckiewicza wiodącego dolce vita w kontynuacji "Różyczki".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kultura WPełni: Juliusz Machulski o filmach swojego życia i Polsce

Spokój i dostatek uwierają go jednak niczym kamień w bucie i gdy z propozycją innego skoku, o którym będzie głośno w mediach, zgłasza się do niego Chudy (Mirosław Haniszewski), Cuma początkowo odmawia, ale wiadomo już, że ten sprzeciw wobec własnej natury nie będzie trwał długo. I rzeczywiście, chwilę potem Cuma jest już w Krakowie, gdzie ku swojemu zdziwieniu dowiaduje się, że oferta Chudego jest nieaktualna. Duma złodzieja nie pozwala tak tego zostawić. Cuma decyduje się na zorganizowanie własnego skoku, ale najpierw musi odkryć, co właściwie chciałby ukraść protegowany Grubego.

Bywają kontynuacje, na które nikt nie czeka. Gdy pojawia się wiadomość o sequelu głośnego filmu, wielu stuka się w głowę bądź nią potrząsa, wiedząc, że nie chodzi o widzów, a tylko o pieniądze. "Vinci 2" nie jest przykładem takiego podejścia do tworzenia następnych części hitów.

Od premiery pierwszej odsłony heist-movie Juliusza Machulskiego nie tylko minęło dostatecznie dużo czasu, by przemyśleć, dokąd chce się zabrać widza w dalszą podróż, ale też ów widz – tak myślę – ucieszył się i podekscytował na wieść o kontynuacji świetnego "Vinci". Bezapelacyjnie miało to więc nie tylko rację bytu, ale też wszelkie zadatki na podobnie lekkie i rozrywkowe kino zawadiackie, jakim była część pierwsza. Tym bardziej szkoda, że "Vinci 2" nie okazał się kinem na miarę poprzednika. Gdyby nikt na niego nie czekał, machnęłoby się ręką i przeszło do porządku dziennego. Tutaj nie sposób nie zakrzyknąć: no szkoda!

"Vinci 2"
"Vinci 2" © materiały prasowe

Nie jest to na pewno słabością filmu Machulskiego, ale warto o tym wspomnieć na początku, że "Vinci 2" nie jest filmem przeznaczonym dla widzów, którzy nie oglądali części pierwszej. Nie sprawdza się jako kino stojące na własnych nogach, które nie potrzebuje podpórki. Większość rzeczy budzących jakieś emocje związana jest z nawiązaniami do części pierwszej i niezbędna jest znajomość tego właśnie kontekstu.

Samo to, że zleceniodawcą skoku jest Chudy, nie wystarczy, trzeba wiedzieć, że przed Chudym był Gruby i wtedy żart zadziała. To tylko jeden z wielu przykładów, które pozostawią widzów obojętnymi, jeśli filmu z 2004 roku nie znają, bądź nie pamiętają. Do pełni szczęścia wypadałoby zaś znać pełną filmografię Machulskiego, bo wtedy nie przegapi się subtelnych nawiązań do innych jego dzieł, takich jak np. Mu… Afropolak z psem.

"Vinci 2"
"Vinci 2" © Materiały prasowe

Większym problemem z porównaniami z częścią pierwszą, których nie da się uniknąć, jest to, że "Vinci 2" jest jego kopią z dodatkowym bagażem sentymentalnym. Machulski przed laty nakręcił "Superprodukcję", więc idąc tym tropem, jego najnowszy film mógłby nosić tytuł "Reprodukcja". "Vinci 2" jest taką reprodukcją własnego filmu, jakiej dokonał zdolny reżyser. I właśnie talent Machulskiego sprawia, że powstały, nomen omen, obraz, nie jest katastrofą na miarę renowacji XIX-wiecznego fresku Eliasa Garcii Martineza "Ecce Homo" znanego bardziej jako "Jeżus z Borji".

Jak każda kopia jest jednak tylko kopią i tutaj można mieć do Machulskiego największy żal. Nawet jeśli zaakceptować fakt, że gatunek heist-movie, którego w Polsce jest niekwestionowanym królem (może gdyby miał jakąś konkurencję, postarałby się bardziej), narzuca sztywne ramy, których nie można pominąć. Cóż z tego. Gdzie nie spojrzeć na "Vinci 2", w "Vinci" zawsze jest lepiej. Pomimo upływu 20 lat oryginał nadal serwuje tak samo dobrą rozrywkę, jak kiedyś. Sprawdźcie, w ogóle się nie zestarzał. O kontynuacji zapomnimy już za chwilę.

"Vinci 2"
"Vinci 2" © Materiały prasowe

Paradoksem drugiej części filmu Machulskiego jest to, że jego mocne strony zbyt szybko zamieniają się w słabości. Tak jak wspomniany sentyment do starych znajomych, bohaterów pierwszej części. Z przyjemnością zaglądamy do nich po latach, by zobaczyć, co u nich słychać, ale po pół godzinie to zerkanie staje się męczące. Tak długa ekspozycja trwająca dobre pół filmu nie nadaje całości tempa, a przeciwnie, niepotrzebnie go spowalnia.

A jeszcze ta postać, jeszcze tamta, pomiędzy zbędne epizody z tangiem (autorzy nie mogli zdecydować się, gdzie wyemigrował Cuma i raz jest to Hiszpania, innym razem Argentyna, ale bardziej Hiszpania, więc raczej powinien zatańczyć z Anitą Sokołowską flamenco, a nie tango, no ale się czepiam) i jeszcze jedna stara postać. Zanim przechodzimy do konkretów, musimy przebrnąć przez wiele takich wizyt, zastanawiając się przy okazji nad castingiem Zofii Jastrzębskiej, która nijak nie wygląda jak córka Jacka Króla i nie jest podobna do filmowego brata granego przez Jana Sałasińskiego.

"Vinci 2"
"Vinci 2" © materiały prasowe

To samo tyczy się przedmiotu filmowego skoku, który o wiele za długo pozostaje tajemnicą. Początkowo jest to świetny zabieg, bo widz razem z Cumą może zastanawiać się, co też przyjdzie mu ukraść, ale kiedy mija połowa filmu, a tego wciąż nie wiadomo, zaczyna to być męczące. Do tego stopnia, że gdy w końcu poznajemy cel Chudego i Cumy, możemy czuć zawód.

W tego typu filmach zawsze o wiele lepiej sprawdzają się spektakularne artefakty bądź dzieła sztuki, które działają na wyobraźnię każdego. Gdy od początku wiesz, że celem jest "Dama z gronostajem", angażujesz się w historię opowiadającą o tym, jak ją ukraść i z ciekawością śledzisz poczynania złodziei, którzy postanowili zamachnąć się na coś, o czym słyszałeś. W przeciwnym razie możesz mieć to trochę bardziej gdzieś. By posłużyć się przykładem, śmiem twierdzić, że o wiele ciekawsze były te filmy z Indianą Jonesem, w których tle były Arka Przymierza i Święty Graal, niż te z jednym z pięciu kamieni Śankary i kryształową czaszką.

"Vinci 2"
"Vinci 2" © Materiały prasowe

Wspomniałem wcześniej o "połowie filmu". Nie pojawiło się to przypadkiem, gdyż "Vinci 2" dość wyraźnie dzieli się na takie dwie części. Kłopot w tym, że pierwsza z nich to o wiele zbyt długie wprowadzenie do tego, co ma się wydarzyć. Nie ma tam tempa, nie przykuwa do ekranu, nie potrafi zainteresować kolejnymi postaciami, które pojawiają się na krótko, by zrobić miejsce kolejnym. Monotonnie płynie do przodu, może i ustawiając na miejscu wszystkie klocki, by finał mógł przynieść satysfakcję, ale nie zaostrzając apetytu na tyle, by potem oszołomić zjazdem w przepaść kolejką górską.

Nie zmienia to faktu, że później jest już lepiej, choć w głównej mierze nie za sprawą intrygi i realizacji planu skoku (Cuma przygotował go w dwa dni, więc nie ma się co spodziewać nie wiadomo czego), a pojawienia się Marcina Dorocińskiego, który na całego zabawił się rolą Łukasza z FBI i celnie obśmiał schematy amerykańskiego kina rozrywkowego. Sceny nazwijmy to policyjne, a w nich m.in. Łukasz Simlat i Agata Pruchniewska, przynoszą najwięcej radości, ale pojawia się też pytanie o to, czy najmocniejszym elementem heist-movie powinien być humor niezbyt wysokich lotów?

Zabawny, rzeczywiście, ale idący po linii najmniejszego oporu w postaci Dorocińskiego śmiesznie mówiącego "motherfucker". No nie.

Filmowej intrydze zdecydowanie brakuje przeciwników godnych Cumy. Próżno szukać tu kogokolwiek, kto mógłby stanowić dla niego najdrobniejsze nawet zagrożenie. Bo przecież nie wspomniana wyżej Grupa Obrazowa Policji, która rysowana jest na, za przeproszeniem, kretynów. W pierwszej części udało się zachować balans pomiędzy tym właśnie, a nazwijmy to przesadnie tragedią policjantów, którzy chcą dobrze, ale porwali się na przeciwnika, z którym nie mają żadnych szans.

Minęło dwadzieścia lat, a stare psy nie nauczyły się żadnych nowych sztuczek, co "pracę" Cumy czyni jeszcze łatwiejszą niż wcześniej. Żadnym zagrożeniem nie są dla niego również nowi w obsadzie Piotr Witkowski i Jędrzej Hycnar jako Duch i Cień. Kreowani na duet superzłodziei, zgodnie z ksywkami są tu głównie duchem oraz smutnym cieniem duetu Moks i Nuta kreowanego niegdyś przez Jacka Chmielnika i Krzysztofa Kiersznowskiego. O ile wszystko idzie zgodnie z planem, mogą jeszcze kozakować, każde odstępstwo od niego sprawia, że z duetu profesjonalistów zamieniają się w duet złodziejskich nieudaczników. Choć warto oddać sprawiedliwość i zaznaczyć, że Cumie sprzyja też wyjątkowe szczęście. Ilekroć zmuszony jest do wypowiedzenia: "pora na plan B", za chwilę okazuje się, że jednak nie. Wszystko poszło, jak trzeba.

No ale zaraz? Tyle słów i jeszcze ani jednego o Borysie Szycu i Kamilli Baar? Cóż, to również nie są mocne punkty "Vinci 2", którym także przypadła w udziale rola tła do obrazu malowanego przez Roberta Więckiewicza (zupełnym przypadkiem jest on również współautorem scenariusza). Wątek rozpadu ich małżeństwa z synem w tle wzrusza jako tako i film mógłby się bez niego w zupełności obejść. Co nie zmienia faktu, że bez tych postaci nie byłoby jeszcze jednego najmocniejszego punktu dzieła Machulskiego, które na ekranach kin już od piątku 25 lipca – zakończenia. Finałowe minuty "Vinci 2", to nareszcie zwrot akcji, na który warto było poczekać przez te dwie ciągnące się za bardzo godziny. 5/10

Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Trzy miesiące, godziny na siłowni. Wiadomo, ile przybrała na wadze
Trzy miesiące, godziny na siłowni. Wiadomo, ile przybrała na wadze
Depardieu oskarżył dziennikarzy o "manipulację". Zarzuca im "nielegalny montaż"
Depardieu oskarżył dziennikarzy o "manipulację". Zarzuca im "nielegalny montaż"
Sensacja w kinach. Dosłownie "zmiażdżyła" inne filmy
Sensacja w kinach. Dosłownie "zmiażdżyła" inne filmy
Friz i Wersow wzięli ślub. Kasetę z wesela postanowili pokazać w kinach
Friz i Wersow wzięli ślub. Kasetę z wesela postanowili pokazać w kinach
Richard Gere krytykuje Donalda Trumpa: "To mroczna siła"
Richard Gere krytykuje Donalda Trumpa: "To mroczna siła"
"Kolega znał całe 'Psy' na pamięć". Aktorzy cytują teksty z filmów Pasikowskiego
"Kolega znał całe 'Psy' na pamięć". Aktorzy cytują teksty z filmów Pasikowskiego
Aktor trafił za kratki na dwa lata. Dopadły go tam najczarniejsze myśli
Aktor trafił za kratki na dwa lata. Dopadły go tam najczarniejsze myśli
Patricia Routledge nie żyje. Aktorka znana z "Co ludzie powiedzą?" miała 96 lat
Patricia Routledge nie żyje. Aktorka znana z "Co ludzie powiedzą?" miała 96 lat
To dlatego wyprowadził się do Minnesoty. Wyjawił powód
To dlatego wyprowadził się do Minnesoty. Wyjawił powód
Szczęsny dla WP: "Zbudowałem ochronę od świata zewnętrznego. Uwierzyłem w kłamstwo, które sam zbudowałem"
Szczęsny dla WP: "Zbudowałem ochronę od świata zewnętrznego. Uwierzyłem w kłamstwo, które sam zbudowałem"
Jeden z największych hitów ostatnich lat. Czekał na niego całe życie
Jeden z największych hitów ostatnich lat. Czekał na niego całe życie
Nicolas Cage w horrorze o Jezusie. Nowy film może wzbudzić kontrowersje
Nicolas Cage w horrorze o Jezusie. Nowy film może wzbudzić kontrowersje