Dla niego rozwiodła się z drugim mężem. Po latach on odszedł do innej aktorki, o 17 lat młodszej
"Nasza historia zaczęła się od klipsa. Ja go zgubiłam, on znalazł" – mówiła Barbara Wrzesińska, wspominając swojego trzeciego męża, Jacka Janczarskiego. Była jeszcze żoną Macieja Maciąga, gdy 4 grudnia 1971 roku po powrocie z teatru zastała w swym mieszkaniu kilka osób, które przyszły, by świętować jej wypadające tego dnia imieniny. Tak to się zaczęło.
Towarzystwo było już w doskonałych humorach, bo inicjator imprezy – Jerzy Markuszewski, z którym od dawna się przyjaźniła – po drodze z radia, gdzie nagrywali pierwszy odcinek "Ilustrowanego Tygodnika Rozrywkowego", kupił kilka butelek wina.
Barbara dobrze znała większość gości, wśród których brylowali Jonasz Kofta, Maciej Zembaty, Adam Kreczmar i Stefan Friedmann. Tylko jednego mężczyzny nie miała wcześniej okazji spotkać. Gdy Markuszewski przedstawił jej Jacka Janczarskiego, uznała, że nie jest wart uwagi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak wyglądała gala Top Seriale 2025! To już trzecia edycja plebiscytu Wirtualnej Polski
- Wszyscy byli na rauszu, więc mi się nie spodobał. Na rauszu do twarzy było tylko Adasiowi Kreczmarowi – twierdziła. Poza tym nie w głowie jej były romanse, miała przecież męża... Jacek też nie był wolny. - Ktoś mi powiedział, że jest chłopakiem Marysi Czubaszek. Byli parą, gdy go poznałam – wyznała aktorka. Kilka tygodni później spotkała Janczarskiego na imprezie u ich wspólnego przyjaciela. Tym razem wydał się jej interesujący, a w dodatku wyraźnie ją adorował. - Porywał mnie do tańca, prawił komplementy, opowiadał anegdoty. Miałam śliczne klipsy z perełkami. W domu okazało się, że jednego brak - powiedziała Magazynowi Retro. Zguba znalazła się wkrótce w... kieszeni marynarki pana Jacka. Janczarski "zadzwonił, zapytał, czy nie zgubiłam klipsa. Niby nic, a tak to się zaczęło".
W małżeństwie Barbary Wrzesińskiej nie działo się wtedy najlepiej. Byli z Maciejem już prawie 10 lat po ślubie, wychowywali syna, ale poza Pawełkiem niewiele mieli ze sobą wspólnego. W dodatku kłócili się niemal codziennie, więc aktorka uznała, że nie ma sensu tkwić dłużej w toksycznym związku bez przyszłości. Pewnego dnia spakowała się, zabrała syna i przeniosła z mieszkania przy ulicy Marszałkowskiej na Tuwima, gdzie w wynajmowanym M4 mieszkał Janczarski. O tym, że mają romans, wiedzieli wszyscy, oprócz męża Barbary. Maria Czubaszek, która uchodziła za dziewczynę Jacka, bez problemu "odstąpiła" go aktorce. - On potrzebował kobiety, która będzie dominująca. Ja taka nie jestem, nie nadaję się do rządzenia, a Basia owszem – opowiadała po latach.
Znajome, z Agnieszką Osiecką na czele, odradzały Barbarze Wrzesińskiej rozwód, ale ona uważała, że zasługuje na odrobinę szczęścia. Co prawda już dekadę wcześniej liczyła, że po bardzo krótkim, acz bardzo burzliwym małżeństwie z Bohdanem Łazuką odnajdzie je u boku Macieja Maciąga, ale dopiero teraz była pewna, że spotkała właściwego mężczyznę. - Wpadłam jak śliwka w kompot, wierząc, że wreszcie trafiłam na wspaniałego towarzysza życia. Jacek był idealny – wspomina.
Zanim w 1974 roku Jacek Janczarski ożenił się z Barbarą, miał już za sobą małżeństwo z córką przyjaciół swoich rodziców, romanistką Urszulą Markiewicz. Był w niej do szaleństwa zakochany i wyobrażał sobie, że u jej boku doczeka starości. Niestety, Ula dość szybko znudziła się mężem, a że los postawił na jej drodze pewnego uroczego Francuza, dla którego straciła głowę od pierwszego wejrzenia, wyjechała z Polski i słuch po niej zaginął. 22-letni Janczarski chciał się zabić z rozpaczy i gdyby nie interwencja jego siostry Marianny, zapewne zrobiłby jakieś głupstwo. Na szczęście do tego nie doszło, ale żonę wyrzucił nie tylko z serca i z pamięci, ale też ze swej biografii.
O tym, że Barbara Wrzesińska była drugą żoną pisarza, jego córka z małżeństwa z Ewą Błaszczyk, Marianna Janczarska, dowiedziała się dopiero niedawno od ciotki. Barbara Wrzesińska doskonale pamięta, że mama odradzała jej ślub z Jackiem. - Mówiła, że możemy być razem i bez tego. Ale mamę też zaczarował, uwielbiała go, zresztą z wzajemnością - twierdziła aktorka. Janczarski zaprzyjaźnił się też z synem żony. Paweł Maciąg miał 6 lat, gdy Jacek pojawił się w jego życiu. Wspomina ojczyma jako swojego "dorosłego kolegę", któremu mówił po imieniu, i którego zazdrościli mu wszyscy kumple ze szkoły.
Rok po ślubie państwo Janczarscy powitali na świecie Borysa. - Jacek był z niego dumny, ale nie bardzo wiedział, co ma robić z synkiem. Łatwiej mu było nawiązać kontakt z Pawłem, bo obaj byli oszalałymi kibicami i wydzierali się wniebogłosy, gdy padały gole – opowiadała Barbara. Aktorka była niezwykle wdzięczna mężowi za to, że spełnił jedno z jej największych marzeń – postawił na Mazurach dom, który kupiła kiedyś w kawałkach. Jej poprzedni mąż nic z nim nie zrobił, a Janczarski zakasał rękawy i z pomocą zaprzyjaźnionego majstra złożył go do kupy.
- Powiedział, że chce z żoną i dziećmi jeździć na wieś na weekendy. To mnie wzruszyło – wspomina Wrzesińska i dodaje, że Jacek potrafił ją rozśmieszyć i zachwycić, był wobec niej czarujący, kochał ją, ale miał problem, by polubić siebie i rozpaczliwie szukał akceptacji ludzi, których akceptacja do niczego mu tak naprawdę nie była potrzebna. - Gdyby bardziej wierzył w siebie, byłby szczęśliwszy – mówiła.
Barbara jest przekonana, że Jacek Janczarski zakochał się w niej, bo była zupełnie inna niż ludzie, których nazywał swoimi przyjaciółmi. - Później to wszystko, co mu się we mnie podobało, zaczęło działać na moją niekorzyść – twierdziła. Satyryka drażniło, że obcy ludzie zaczepiają jego żonę na ulicy, że w sklepie ktoś przepuścił ją poza kolejką, że ciągle ktoś prosi ją o autograf. Odkąd z anteny radiowej Trójki zdjęto "Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy", a jego zwolniono z radia, zdarzało mu się wpadać w depresyjny nastrój i – to słowa Barbary Wrzesińskiej "już nic nie kleiło się w domu i poza nim".
Borys, syn aktorki i pisarza, wspomina, że tuż przed rozstaniem rodziców w domu często dochodziło do kłótni. - Miałem może 7 lat. Wzięli mnie na rozmowę i powiedzieli, że im się nie układa i że uważają, że lepiej by było dla wszystkich, żeby się rozstali – wyznał w wywiadzie. Z ojcem zaprzyjaźnił się dopiero, gdy był już dorosłym mężczyzną i studiował na Sorbonie.
Nie jest tajemnicą, że bezpośrednim powodem rozstania Barbary i Jacka była zdrada, której miał dopuścić się satyryk. W 1981 roku aktorka dostała rolę w filmie Leszka Wosiewicza "Wigilia'81". Partnerowała jej młodsza od niej o 17 lat Ewa Błaszczyk. Mąż odwiedzał Basię na planie, a podczas jednej z wizyt zauroczył się Ewą. Z wzajemnością. - Ale to jeszcze nie był nasz czas. Minął rok, zanim odezwał się do mnie na poważnie. Zaczął rozmowę prostym komunikatem: "Rozwodzę się" – wyznała po latach Ewa Błaszczyk.
Barbara Wrzesińska bardzo długo miała do Ewy żal o to, że rozbiła jej rodzinę. - Z czasem zrozumiałam, że wychodziłam za mąż za Jacka, nie za Ewę. To on mi coś obiecywał – mówi dziś. - Teraz myślę o Jacku różnie. Często ciepło. Był człowiekiem ogromnej wrażliwości i słabego charakteru. Najważniejsze, że spędziliśmy razem kilka szczęśliwych lat. Tylko to chcę pamiętać - dodała w rozmowie z Magazynem Retro.
Po rozwodzie aktorka nie otworzyła już swojego serca przed żadnym mężczyzną. Jacek natomiast ułożył sobie życie z Ewą Błaszczyk, z którą doczekał się dwóch córek – bliźniaczek Marianny i Aleksandry – i z którą był aż do śmierci. Zmarł 2 lutego 2000 roku z powodu tętniaka aorty. Miał 55 lat. "Jacku, nie wiem, gdzie jesteś, ale bądź tam szczęśliwy... Masz tam i Jonasza, i Agnieszkę, i Markusza, i Marysię Czubaszek, i jeszcze parę osób. Zaczynam ci zazdrościć"- tak Barbara Wrzesińska kończy swą opowieść o Janczarskim, którą na kartach książki "Jacek Janczarski. I tak dalej, i tak dalej..." przytoczyła córka pisarza.