''The Family'': Michelle Pfeiffer wraca w wielkim stylu!
11.10.2013 | aktual.: 22.03.2017 09:08
Jeszcze niedawno rozpaczliwie obawiała się zmian, jakie odcisnął na jej nieskazitelnej urodzie nieubłagany czas. Przez kilka dobrych lat ukrywała się przed światem, niemal całkowicie rezygnując z filmowej kariery.
Jeszcze niedawno rozpaczliwie obawiała się zmian, jakie odcisnął na jej nieskazitelnej urodzie nieubłagany czas. Przez kilka dobrych lat ukrywała się przed światem, niemal całkowicie rezygnując z filmowej kariery.
55-letnia Michelle Pfeiffer, uważana niegdyś za jedną z najpiękniejszych aktorek w historii kina, stanęła wreszcie ponownie przed kamerami, wyraźnie odmłodzona i w doskonałej formie. Czyżby dzięki tej przerwie i wsparciu kochającej rodziny udało się jej nabrać nieco pewności siebie i spojrzeć na swoją sytuację z dystansu?
Nie da się ukryć, że na premierze swojego najnowszego filmu „The Family” w reżyserii Luca Bessona wyglądała wręcz oszałamiająco i sprawiała wrażenie szczęśliwej. Jak poradziła sobie z presją, wywieraną na niej przez ludzi z branży?
Szaleństwo operacji plastycznych
Kryzys wieku średniego dopadł Michelle Pfeiffer w 2002 roku.
Zirytowana faktem, że wraz z upływem lat otrzymuje coraz mniej interesujących propozycji* i przerażona sposobem, w jaki traktuje się w Hollywood aktorki,* które właśnie przekroczyły czterdziestkę, postanowiła na jakiś czas wycofać się z filmowego świata.
- Wszystkim daje się odczuć, że są stare. Stąd bierze się szaleństwo operacji plastycznych. Wpadamy w depresję – cytowało aktorkę Życie na gorąco.
‘’Jestem za operacjami plastycznymi’’
Ona sama przez wiele lat zaliczała się do elitarnego grona gwiazd,* które unikały ingerencji chirurga.*
Choć, jak kiedyś wyznała, nigdy nie miała nic przeciwko takim operacjom.
- Nie przeszkadza mi, kiedy ludzie robią sobie operację plastyczną czy stosują botoks. Dopiero kiedy przestają przypominać samych siebie, staje się to naprawdę smutne i niestosowne. Ale, szczerze mówiąc, jeśli podoba się im to, co widzą w lustrze, to chyba ich sprawa- mówiła aktorka.
‘’Z wiekiem nie tracimy talentu’’
Ale wreszcie Pfeiffer sama uległa wymogom bezlitosnej branży i podczas pięcioletniej przerwy zdecydowała się na kilka zabiegów mających poprawić jej urodę.
Wszystko z obawy, że młodsze koleżanki wygryzą ją z zawodu, a producenci zupełnie o niej zapomną.
- Doprowadzało mnie do furii, że jedyną „winą” nas, aktorek, jest upływ czasu, na który nie mamy wpływu. A z wiekiem nie tracimy przecież talentu, wręcz przeciwnie – irytowała się Pfeiffer.
‘’Już nie muszę wyglądać młodo’’
Wygląda na to, że dopiero teraz aktorka przestała wypatrywać z niepokojem kolejnych zmarszczek.
- Kiedy przekroczysz pewien magiczny próg, największa presja znika – oznajmiła artystka i dodała:
- Teraz już nie muszę wyglądać młodo. Teraz mogę wyglądać dobrze na swój wiek. Przeszłam już na drugą stronę. Mam 55 lat, czyli zbliżam się do sześćdziesiątki, i cieszę się, gdy ktoś mówi, że dobrze się trzymam. Nic nie zmieni jednak faktu, że oglądanie siebie w coraz starszych wydaniach na ogromnym ekranie w kinie nie jest naturalne. Takie doświadczenia mogą narobić bałaganu w psychice. (sm/gk/mn)