"To: Witajcie w Derry". Seans jak z koszmarów. Widzowie podskakiwali w fotelach

"To: Witajcie w Derry" już straszy na HBO Max. I to od pierwszych minut. Serial osadzony w świecie stworzonym przez Stephena Kinga w powieści "To" czerpie inspiracje z innych produkcji, by dostarczyć nam mocnych wrażeń. Tylko czy nie za bardzo popada w schematy?

"To: Witajcie w Derry""To: Witajcie w Derry"
Źródło zdjęć: © kadr z serialu
Karolina Stankiewicz

"To: Witajcie w Derry" ma być prequelem filmów "To" (2017) i "To. Rozdział 2" (2019). Akcja rozgrywa się w tytułowym miasteczku Derry w 1962 r. Już w pierwszej scenie widzimy chłopca, który znika w bardzo dziwnych okolicznościach, uprowadzony przez upiorną rodzinę i zaatakowany przez zdeformowanego niemowlaka. W miasteczku szybko zostaje uznany za zmarłego przez niemal wszystkich, poza jego kolegami, którzy zaczynają nawiązywać z nim kontakt przez... rury odpływowe.

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, gdzie podziewa się zaginiony, prowadzi do kolejnej tragedii, a oskarżony zostaje właściciel kina. Tymczasem w Derry zaczyna stacjonować jednostka wojskowa, która ma za zadanie przeprowadzić tajemniczą operację.

Już pierwsze minuty serialu wprowadzają widzów w horrorowy nastrój. Na pokazie premierowym dwóch odcinków w warszawskim kinie Muranów tuż po rozpoczęciu seansu nagle przed widownię wyskoczył Pennywise ze swoim złowieszczym śmiechem, który w latach 90. traumatyzował całe pokolenie millenialsów. Oczywiście był to aktor przebrany za klauna, jednak obawa, że w każdej chwili może znów wyskoczyć z nieoczekiwanej strony, towarzyszyła widzom już do końca drugiego odcinka - bo tyle nam pokazano.

"Wednesday" : Czasem trudno zachować powagę

Pennywise już się nie pokazał, za to już pierwsze minuty serialu sprawiły, że ludzie odwracali głowy od ekranu (na scenie porodu w aucie) oraz podskakiwali w fotelach, gdy potworny noworodek wyskakiwał nagle z zakamarków. Po mocnym otwarciu serial zwalnia i powoli wprowadza nas w klimat miasteczka, które wcale nie jest tak idealne, jak mogłoby się wydawać.

Derry ma problem nie tylko z ciemnymi mocami, które zaczynają prześladować dzieci, lecz także z własnymi, wewnętrznymi podziałami. Mamy tu do czynienia z rasizmem, przemocą, ale też z brakiem reakcji na nią. Dzieci w szkole są dla siebie nawzajem okrutne i prześladują każdego, kto odstaje od normy. Dostaje się i czarnemu chłopcu i pogrążonej w żałobie dziewczynce, która przeżywa śmierć ojca. Dla mnie bardziej przerażające i trudne były właśnie sceny przemocy psychicznej i fizycznej między nastolatkami.

Klimatem serial przypomina nieco "Stranger Things". Trudno tu jednak mówić o nostalgii, na jakiej hit Netfliksa bazował, bo Derry i bez Pennywise’a wydaje się okropnym miejscem do życia. W dodatku bohaterowie, którzy mieli największy potencjał na rozluźnianie atmosfery, szybko znikają z horyzontu. Czy wrócą? Trudno powiedzieć, ale bez nich seans jest zdecydowanie cięższy i toporniejszy.

Kiepsko wypada cały wątek wojskowy. Schematyczne postacie żołnierzy i sztucznie poprowadzone sceny z nimi sprawiają, że trudno na nich zachować skupienie. A jeśli chodzi o dwa pierwsze odcinki, to w ogóle są one prowadzone dość schematycznie: dużo obyczajowej historii przeplatanej dwiema – trzema horrorowymi scenami. Efekt jest taki, że napięcie nie jest utrzymywane na odpowiednim poziomie.

Największy problem jest jednak taki, że jak już się przyzwyczaimy do wyskakujących nagle z ekranu upiorów, to zaczynamy dostrzegać, jak mało straszne one są. Bardziej przypominają zabawne postacie z poczekalni dla zmarłych w burtonowskim "Beetlejuice" niż zjawy z horroru.

Siedząca obok mnie para miała chyba jednak inne zdanie na temat poziomu straszności tego serialu. Dziewczyna wtulała się w swojego partnera za każdym razem, gdy przeczuwała straszną sekwencję. On z kolei na jednej ze scen podskoczył tak bardzo, że wysypał popcorn. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak bardzo się bali, czy po prostu cieszyli się swoim towarzystwem.

Może się okazać, że ostatecznie "To: Witajcie w Derry" będzie za mało straszny na Halloween, ale za to idealnie straszny na walentynki. O tym jednak przekonamy się w połowie grudnia, kiedy to zobaczymy ostatni odcinek serialu.

Serial "To: Witajcie w Derry" jest dostępny na HBO Max.

Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Aktorka z horroru "Terrifier" pozywa twórców. Zarzuca oszustwo i molestowanie
Aktorka z horroru "Terrifier" pozywa twórców. Zarzuca oszustwo i molestowanie
Chciała ratować małżeństwo. Pojechała do ulubionego klubu męża
Chciała ratować małżeństwo. Pojechała do ulubionego klubu męża
Megaprzebój powraca. Pierwszą część obejrzało ponad 100 mln widzów
Megaprzebój powraca. Pierwszą część obejrzało ponad 100 mln widzów
Krychowiak wyrusza na Mount Everest. Wszystko pokaże kamera
Krychowiak wyrusza na Mount Everest. Wszystko pokaże kamera
"Mieszanka wybuchowa". Zgoliła głowę na łyso. Idzie po Oscara
"Mieszanka wybuchowa". Zgoliła głowę na łyso. Idzie po Oscara
Rok w piekle. Tomasz Kot odmieniony nie do poznania
Rok w piekle. Tomasz Kot odmieniony nie do poznania
Dzięki testom DNA poznała rodzinny sekret. Jej prawdziwe nazwisko brzmi zupełnie inaczej
Dzięki testom DNA poznała rodzinny sekret. Jej prawdziwe nazwisko brzmi zupełnie inaczej
Ma 70 lat. Właśnie został ojcem
Ma 70 lat. Właśnie został ojcem
Właśnie wziął ślub. "Pamiętam, jak wyrzucano cię przez okno"
Właśnie wziął ślub. "Pamiętam, jak wyrzucano cię przez okno"
Sydney Sweeney reaguje na plotki o roli dziewczyny Bonda. "Nie mogę... Nie wiem"
Sydney Sweeney reaguje na plotki o roli dziewczyny Bonda. "Nie mogę... Nie wiem"
Numer jeden w Polsce. Tak przerażający, że nie można mrugnąć
Numer jeden w Polsce. Tak przerażający, że nie można mrugnąć
Pierwsze reakcje na "Wicked: Na dobre". Tego się nie spodziewali...
Pierwsze reakcje na "Wicked: Na dobre". Tego się nie spodziewali...