Numer jeden w Polsce. Tak przerażający, że nie można mrugnąć
27 października na platformie HBO Max pojawił się pierwszy odcinek serialu "To: Witajcie w Derry". Jest to prequel dwóch kinowych produkcji, które przeszły do historii jako jedne z najpopularniejszych filmów grozy. Nie dziwi więc, że widzowie platformy od razu "rzucili" się do oglądania serialu.
Najpierw była telewizyjna ekranizacja powieści Stephena King "To" z 1990 roku, w której w postać Pennywise'a wcielił się Tim Curry. Produkcja składała się z dwóch części. Podobnie jak nakręcona 27 lat później kinowa ekranizacja kultowej powieści Kinga. W niej w demonicznego klauna wcielił się Bill Skarsgård. Tego aktora możemy również oglądać w serialu platformy HBO Max.
Na te seriale czekamy!
Pierwsza część kinowej produkcji "To" stała się drugim najpopularniejszych horrorem wszech czasów. Więcej widzów w kinach zgromadził tylko "Egzorcysta". Kosztująca jedynie 30 mln dolarów produkcja, zarobiła na całym świecie ponad 700 mln dolarów. Można powiedzieć, że na tak duży przebój Stephen King czekał całe życie. W sumie adaptacji powieści i opowiadań bestsellerowego pisarza nazbierało się już ponad pięćdziesiąt.
Akcja serialu "To: Witajcie w Derry" rozgrywa się w 1962 roku, czyli 27 lat przed wydarzeniami ze wcześniejszych produkcji. Przybliża widzom genezę zła, które zrodziło się w spokojnym, wydawać by się mogło, miasteczku w stanie Maine. Jakie są pierwsze opinie o serialu? Dość skrajne.
Na portalu Rotten Tomatoes "To: Witajcie w Derry" po emisji pierwszego odcinka zebrał 76 proc. pozytywnych opinii od krytyków i 81 proc. od widzów. Powtarzają się się w nim stwierdzenia, że serial ma fajny klimat, że w niektórych momentach jest przerażający.
Bartosz Czartoryski w swojej recenzji przyznaje, że "bywają tutaj niezłe momenty", ale dodaje: "Finał pierwszego odcinka autentycznie zaskakuje, dzieciaki są sympatyczne (aczkolwiek rysowane od dobrze znanego szablonu), a Pennywise… sami zobaczycie. Chyba że mrugniecie. Naczelnego stracha z Derry w jego najbardziej znanej formie jest tu bowiem jak na lekarstwo, wszystkiego innego trochę za dużo, tylko napięcia brak".