Trwa ładowanie...
Anna Serdiukow
04-11-2016 09:27

"Życie animowane": w krainie zupełnie innych czarów [RECENZJA]

Film „Życie animowane” zaczyna się od fragmentów domowych nagrań i już dosłownie po paru sekundach wiesz, że ten seans zaboli. Że film opowie jedną z najprawdziwszych, najbardziej głębokich i szlachetnych historii, która wzrusza, bawi, przejmuje, zostaje z tobą na długo. Przywraca wiarę w kino, co więcej, odbudowuje wiarę w człowieka. Co więc robisz? Oglądasz dalej, mimo że emocjonalnie wiele cię to kosztuje.

"Życie animowane": w krainie zupełnie innych czarów [RECENZJA]Źródło: Materiały prasowe
dlfbs76
dlfbs76

Reżyser Roger Ross Williams sięgnął po książkę Rona Suskinda. Nagrodzony Pulitzerem dziennikarz The Wall Street Journal wsławił się artykułami o polityce, ekonomii i gospodarce. Jego publikacje o administracji prezydentów George’a W. Busha i Baracka Obamy były nagradzane i szeroko komentowane nie tylko w USA. Mało kto wiedział, że prywatnie Ron Suskind toczył dużo większą bitwę od wszystkich, które musiał wygrać, by jego książki i artykuły mogły się ukazać. Nic z nią nie mogło się równać, była to jego osobista walka angażująca żonę i dwóch synków. Daj jej wyraz w książce „Life, Animated: A Story of Sidekicks, Heroes and Autism”, którą wydał w 2014 roku.

Ron i jego żona Cornelia w filmie wspominają wczesne dzieciństwo swoich dzieci. Ron właśnie otrzymał świetnie płatną posadę w prestiżowym The Wall Street Journal, rodzina zamieszkała w nowym domu – małym, ale własnym – dwóch małych synów pary świetnie się rozwijało, każdy z nich był zdrowy, radosny, chłonny wiedzy i rodzicielskiej czułości.

Wszystko zmienia się, gdy Owen kończy trzy lata. Z ruchliwego i energicznego, ale normalnie rozwijającego się chłopca przemienia się w dziecko, które nie śpi, nie je, nie umie się skoncentrować, nie chodzi, a chwieje się na nóżkach. Przestaje mówić, zaczyna mamrotać, nikt nie potrafi go zrozumieć. Mieliśmy poczucie, że ktoś, lub coś, kradnie nam syna – wspomina Ron. Lekarze są bezradni, dopiero długie i specjalistyczne analizy potwierdzają diagnozę. Autyzm. Na początku lat 90. choroba budzi rozpacz. Nie jest zbadane jej podłoże, nie są znane metody kuracji. Rodzice z dzieckiem – i z diagnozą – wracają do domu. Nie mają żadnego punktu zaczepienia, nie wiedzą jak będzie wyglądać ich życie, są bezradni. Zaczyna się codzienność. Mało filmowa.

dlfbs76

Rodzina Suskindów zawsze lubiła pełnometrażowe animowane produkcje Disneya: „Małą syrenkę”, „Alicję w Krainie Czarów”, „Piotrusia Pana”, „Króla Lwa” etc. Klasyka, oglądali ją wspólnie, chory Owen najczęściej przy bajkach się uspokajał. I właśnie za sprawą tych filmów chłopiec zaczął komunikować się ze światem. Ta historia jest zapisem żmudnej i ryzykownej drogi jaką odbyli rodzice, aby nawiązać porozumienie z synem, zbudować z nim osobny, oryginalny język. To kronika ich życia, małżeństwa, rzeczywistości z chorobą, która do dzisiaj pozostaje enigmą, jednak udało im się stworzyć pomost pomiędzy ich światem a światem zapadającego się w sobie dziecka. Wyrwali go jakiemuś potworowi – by użyć terminologii z bajek – i Owen dziś rozpoczyna prawie samodzielne życie: zdaje ostatni egzamin w szkole i wyprowadza się z domu. Ma swoje blokady i ograniczenia, ale najważniejsze jest to, że się komunikuje, śmieje, jeździ na rowerze, mówi, kocha, czyta, pływa. Wie że jest chory. Żyje.

Forma filmu – prostolinijna i bezpośrednia – buduje wspaniały, jasny obraz i przekaz. Wypowiedzi bohaterów zestawione są z ich domowymi nagraniami sprzed lat, zdjęciami, które odbyły się na potrzeby filmu, fragmentami produkcji Disneya oraz animacją wykonaną z myślą o tym dokumencie: to skromne szkice ołówkiem na białym tle. Tylko tyle. Zestawione z bajkami Disneya – z ich feerią barw, komicznymi sytuacjami i uroczymi bohaterami – stanowią niezwykłą oprawę dla tej opowieści. Budują krzepiący, ale i dodatkowo tragiczny rys, wskazują bowiem na granicę pomiędzy dwoma światami. I tajemnicę, której nikt nigdy nie zgłębi: co się stało, że Owen skrył się w cieniu życia, zrobił krok w bok, lub – jak chce wierzyć brat Owena – niczym Alicja dał nurka w głąb króliczej norki?

Prawda zdaje się być często bardziej banalna od fikcji. Równocześnie bardziej podniosła, okrutna, wspaniała, epicka. Owen Suskind, dzisiaj dorosły, dojrzały chłopak wciąż ogląda bajki. Wciąż siedzi w ciemnej studni i nie chce – nie potrafi? – do końca z niej wyjść. Dlaczego? Z tym pytaniem film pozostawia rodziców i widzów. „Życie animowane” nie daje odpowiedzi, jak walczyć z chorobą. Jest zapisem jednostkowego przypadku. Prócz świadectwa walki z autyzmem państwa Suskindów jest portretem życia, w całej jego złożoności, mikro- i makroskali.

Ocena: 8/10

dlfbs76
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dlfbs76

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj