"Życie animowane": w krainie zupełnie innych czarów [RECENZJA]

Film „Życie animowane” zaczyna się od fragmentów domowych nagrań i już dosłownie po paru sekundach wiesz, że ten seans zaboli. Że film opowie jedną z najprawdziwszych, najbardziej głębokich i szlachetnych historii, która wzrusza, bawi, przejmuje, zostaje z tobą na długo. Przywraca wiarę w kino, co więcej, odbudowuje wiarę w człowieka. Co więc robisz? Oglądasz dalej, mimo że emocjonalnie wiele cię to kosztuje.

Obraz
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Reżyser Roger Ross Williams sięgnął po książkę Rona Suskinda. Nagrodzony Pulitzerem dziennikarz The Wall Street Journal wsławił się artykułami o polityce, ekonomii i gospodarce. Jego publikacje o administracji prezydentów George’a W. Busha i Baracka Obamy były nagradzane i szeroko komentowane nie tylko w USA. Mało kto wiedział, że prywatnie Ron Suskind toczył dużo większą bitwę od wszystkich, które musiał wygrać, by jego książki i artykuły mogły się ukazać. Nic z nią nie mogło się równać, była to jego osobista walka angażująca żonę i dwóch synków. Daj jej wyraz w książce „Life, Animated: A Story of Sidekicks, Heroes and Autism”, którą wydał w 2014 roku.

Ron i jego żona Cornelia w filmie wspominają wczesne dzieciństwo swoich dzieci. Ron właśnie otrzymał świetnie płatną posadę w prestiżowym The Wall Street Journal, rodzina zamieszkała w nowym domu – małym, ale własnym – dwóch małych synów pary świetnie się rozwijało, każdy z nich był zdrowy, radosny, chłonny wiedzy i rodzicielskiej czułości.

Wszystko zmienia się, gdy Owen kończy trzy lata. Z ruchliwego i energicznego, ale normalnie rozwijającego się chłopca przemienia się w dziecko, które nie śpi, nie je, nie umie się skoncentrować, nie chodzi, a chwieje się na nóżkach. Przestaje mówić, zaczyna mamrotać, nikt nie potrafi go zrozumieć. Mieliśmy poczucie, że ktoś, lub coś, kradnie nam syna – wspomina Ron. Lekarze są bezradni, dopiero długie i specjalistyczne analizy potwierdzają diagnozę. Autyzm. Na początku lat 90. choroba budzi rozpacz. Nie jest zbadane jej podłoże, nie są znane metody kuracji. Rodzice z dzieckiem – i z diagnozą – wracają do domu. Nie mają żadnego punktu zaczepienia, nie wiedzą jak będzie wyglądać ich życie, są bezradni. Zaczyna się codzienność. Mało filmowa.

Rodzina Suskindów zawsze lubiła pełnometrażowe animowane produkcje Disneya: „Małą syrenkę”, „Alicję w Krainie Czarów”, „Piotrusia Pana”, „Króla Lwa” etc. Klasyka, oglądali ją wspólnie, chory Owen najczęściej przy bajkach się uspokajał. I właśnie za sprawą tych filmów chłopiec zaczął komunikować się ze światem. Ta historia jest zapisem żmudnej i ryzykownej drogi jaką odbyli rodzice, aby nawiązać porozumienie z synem, zbudować z nim osobny, oryginalny język. To kronika ich życia, małżeństwa, rzeczywistości z chorobą, która do dzisiaj pozostaje enigmą, jednak udało im się stworzyć pomost pomiędzy ich światem a światem zapadającego się w sobie dziecka. Wyrwali go jakiemuś potworowi – by użyć terminologii z bajek – i Owen dziś rozpoczyna prawie samodzielne życie: zdaje ostatni egzamin w szkole i wyprowadza się z domu. Ma swoje blokady i ograniczenia, ale najważniejsze jest to, że się komunikuje, śmieje, jeździ na rowerze, mówi, kocha, czyta, pływa. Wie że jest chory. Żyje.

Forma filmu – prostolinijna i bezpośrednia – buduje wspaniały, jasny obraz i przekaz. Wypowiedzi bohaterów zestawione są z ich domowymi nagraniami sprzed lat, zdjęciami, które odbyły się na potrzeby filmu, fragmentami produkcji Disneya oraz animacją wykonaną z myślą o tym dokumencie: to skromne szkice ołówkiem na białym tle. Tylko tyle. Zestawione z bajkami Disneya – z ich feerią barw, komicznymi sytuacjami i uroczymi bohaterami – stanowią niezwykłą oprawę dla tej opowieści. Budują krzepiący, ale i dodatkowo tragiczny rys, wskazują bowiem na granicę pomiędzy dwoma światami. I tajemnicę, której nikt nigdy nie zgłębi: co się stało, że Owen skrył się w cieniu życia, zrobił krok w bok, lub – jak chce wierzyć brat Owena – niczym Alicja dał nurka w głąb króliczej norki?

Prawda zdaje się być często bardziej banalna od fikcji. Równocześnie bardziej podniosła, okrutna, wspaniała, epicka. Owen Suskind, dzisiaj dorosły, dojrzały chłopak wciąż ogląda bajki. Wciąż siedzi w ciemnej studni i nie chce – nie potrafi? – do końca z niej wyjść. Dlaczego? Z tym pytaniem film pozostawia rodziców i widzów. „Życie animowane” nie daje odpowiedzi, jak walczyć z chorobą. Jest zapisem jednostkowego przypadku. Prócz świadectwa walki z autyzmem państwa Suskindów jest portretem życia, w całej jego złożoności, mikro- i makroskali.

Ocena: 8/10

Wybrane dla Ciebie
Oddaje swój miecz świetlny. Legendarny aktor odchodzi z sagi
Oddaje swój miecz świetlny. Legendarny aktor odchodzi z sagi
"Nie ma szans". Jednym słowem zgasił nadzieje fanów
"Nie ma szans". Jednym słowem zgasił nadzieje fanów
Nie nazywa się Martin Sheen. Dziś głęboko żałuje zmiany nazwiska
Nie nazywa się Martin Sheen. Dziś głęboko żałuje zmiany nazwiska
"Żadnych sporów". Sapkowski na planie megahitu Netfliksa
"Żadnych sporów". Sapkowski na planie megahitu Netfliksa
Transformacja Brada Pitta. Nadchodzą zmiany
Transformacja Brada Pitta. Nadchodzą zmiany
Oddaje nerkę obcej osobie. Takie dawstwo jest w Polsce zakazane
Oddaje nerkę obcej osobie. Takie dawstwo jest w Polsce zakazane
"Zawstydzony". Tak Tom Cruise zareagował na jej zaawansowaną ciążę
"Zawstydzony". Tak Tom Cruise zareagował na jej zaawansowaną ciążę
Rekordowy start. Trzeci największy hit HBO
Rekordowy start. Trzeci największy hit HBO
Aktorka martwi się o córkę. Tak wygląda codzienność Chelsea w więzieniu
Aktorka martwi się o córkę. Tak wygląda codzienność Chelsea w więzieniu
Wspominamy gwiazdy kina i teatru, które odeszły przez ostatni rok
Wspominamy gwiazdy kina i teatru, które odeszły przez ostatni rok
Nowe informacje. Costner wciąż zaprzecza oskarżeniom
Nowe informacje. Costner wciąż zaprzecza oskarżeniom
Władze PRL wycofały go z kin. "Liczne negatywne głosy krytyki"
Władze PRL wycofały go z kin. "Liczne negatywne głosy krytyki"