Miała być wielką gwiazdą – tymczasem dziś mówi się o niej jako o „aktorce jednej roli”. Ale Karolina Rosińska nie żałuje, że jej kariera skończyła się tak gwałtownie. I przyznaje, że tak naprawdę nigdy nie chciała być aktorką. Choć granie w filmach sprawiało jej przyjemność, nie przepadała za uwagą mediów, dziennikarzami czy branżowy imprezami.
Miała być wielką gwiazdą – tymczasem dziś mówi się o niej jako o „aktorce jednej roli”. Ale Karolina Rosińska nie żałuje, że jej kariera skończyła się tak gwałtownie.
I przyznaje, że tak naprawdę nigdy nie chciała być aktorką. Choć granie w filmach sprawiało jej przyjemność, nie przepadała za uwagą mediów, dziennikarzami czy branżowymi imprezami.
To dlatego, kiedy zaproponowano jej zagraniczny wyjazd, zgodziła się bez wahania, rezygnując z szansy na sukces.
Do kraju wróciła po latach za namową męża, ale z branżą filmową nie chce mieć wiele wspólnego. Wiedzie spokojne życie z dala od błysków fleszy i wcale nie tęskni za sławą.
W tym roku powróciła na ekrany w jednym z ulubionych seriali Polaków – jednak jej występ przeszedł praktycznie niezauważony.
''Od tego wszystko się zaczęło''
Karolina Rosińska, skromna i nieśmiała dziewczyna z Piotrkowa Trybunalskiego, wcale nie marzyła o wielkiej karierze w show-biznesie. Jak przyznawała, do filmu trafiła przez zupełny przypadek – koleżanka, która chciała zostać aktorką, poprosiła Rosińską, by poszła wraz z nią na przesłuchanie.
- Do Polski przyjechała wtedy grupa Amerykanów, miłośników Polańskiego. Planowali coś nakręcić. Film nosił tytuł „Escape”. Okazało się, że to ja im się spodobałam i wybrali właśnie mnie. Miałam wtedy 16 lat. Teraz, jak patrzę na ten czas z perspektywy, to widzę, że był to niesamowity zwrot w moim życiu. Od tego wszystko się zaczęło – opowiadała w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.
Zniknęła z branży
Rosińska przyznawała, że miała ogromne szczęście – i nawet się nie spodziewała, że jej losy potoczą się w taki sposób. Po swoim debiucie została wręcz zasypana kolejnymi propozycjami; nie musiała nawet brać udziału w castingach. Gdy zagrała w „Uprowadzeniu Agaty” Marka Piwowskiego, krytyka okrzyknęła ją jedną z najbardziej obiecujących młodych aktorek; mówiono, że Rosińska jest wręcz skazana na sukces.
Tymczasem ona wystąpiła jeszcze w kilku filmach – między innymi w „Poranku kojota” - a potem niemal całkowicie zniknęła z branży.
''Tylko piękna twarz''
Rosińska wyznawała, że tę świetnie zapowiadającą się karierę porzuciła bez żalu. Podkreślała, że nie miała żadnego warsztatu aktorskiego i nie czuła się zbyt pewnie wśród doświadczonych artystów. Przeszkadzały jej również inne aspekty „gwiazdorskiego” życia.
- Najwięcej kłopotów miałam z całą tą otoczką wokół, blichtrem. Pozowanie do zdjęć, rozmowy z dziennikarzami, spotkania z fanami. Jestem dość nieśmiałą osobą i nie lubię być w centrum zainteresowania – mówiła w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.
- Strasznie chciałam wtedy udowodnić wszystkim, że potrafię więcej niż tylko pięknie wyglądać na ekranie. Słyszałam o sobie, że jestem tylko piękną twarzą – dodawała.
Najdroższa randka
To dlatego, kiedy odezwali się do niej Amerykanie, z którymi pracowała przy „Escape”, i zaproponowali wyjazd do Los Angeles, zgodziła się bez wahania. - Jednym z tych Amerykanów był mój przyszły mąż. On wyprodukował „Escape” - opowiadała w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”. - Przyjaciele ocenili, że "Escape" to najdroższa randka mojego męża, ponieważ to, co mu po filmie pozostało, nazwijmy to „profitem”, to właśnie nasz związek.
Podkreślała też, że do Stanów wyjechała nie po to, by robić karierę na ekranie– chciała poznać inne kraje, kultury, skorzystać z szans, które dał jej los.
''Rozbiłam moje małżeństwo''
W Stanach zaczęła studiować – między innymi filozofię, dziennikarstwo i literaturę – i układać sobie na nowo życie. Owszem, zjawiła się na kilku przesłuchaniach, jednak nie wiązała z nimi wielkich nadziei.
- Po jakimś czasie zniechęciłam się – wyznawała w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”. - To ciągłe współzawodnictwo męczyło mnie. Castingi zabierały mnóstwo mojego czasu i energii.
- Niestety to była moja wina – wyznawała. - Zostałam rok i weszłam w inny związek. Rozbiłam moje małżeństwo.
Odkryła swoje powołanie
Do Polski wróciła za namową swojego drugiego męża, Piotra Bukowieckiego, z którym ma dwoje dzieci. Jednak i ten związek nie przetrwał próby czasu.
- Po jakimś czasie zaczęło się psuć w moim małżeństwie. Mąż był instruktorem nurkowania i często wyjeżdżał. Po prostu rozeszły nam się drogi – mówiła w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.
Jeszcze zanim uzyskali rozwód, jej mąż związał się z Dorotą Gardias.
Rosińska się jednak nie załamała. W Polsce znalazła nowe zajęcie. - Pracuję teraz w szkole. Uczę angielskiego i prowadzę zajęcia z teatru i literatury w tym języku – mówiła i dodawała, że w tym zawodzie czuje się spełniona. Nie żałuje, że tak potoczyło się jej życie, nie tęskni też za branżą. - Od czasu do czasu mam okazję wystąpić w jakiejś reklamie, ale nie jestem już częścią tego świata. Nie gram w filmach tak, jak kiedyś. Ostatnio można ją było zobaczyć w serialu „Na dobre i na złe”.
(sm/gol.)