Najlepszy film z aferą w tle. Mówiono o "szkodzie w pożytku publicznym"
Film "Ministranci" wygrał festiwal w Gdyni, choć jednocześnie jego dofinansowanie przez PISF zostało uznane za poczynienie... "szkody w pożytku publicznym". O co chodziło w tej głośnej sprawie?
W sobotę 27 września w Gdyni zakończyła się jubileuszowa, pięćdziesiąta, edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Jej nie do końca oczekiwanym – dużo osób spodziewało się raczej zwycięstwa Agnieszki Holland - tryumfatorem okazał się Piotr Domalewski i jego film "Ministranci". Mocnym kontrapunktem głośnego aplauzu, który po ogłoszeniu tej wiadomości rozległ się w Teatrze Muzycznym w Gdyni, goszczącym festiwalową galę, było przemówienie wygłoszone ze sceny przez współproducenta filmu, Leszka Bodzaka.
Najgorętsze premiery filmowe nadchodzących tygodni
Skromny film, duża afera
- Film powstawał w kafkowskich warunkach pełnych problemów instytucjonalnych - mówił producent w Gdyni. - I chciałbym przewrotnie podziękować dwóm poprzednim dyrektorom PISF-u, z dwóch różnych opcji politycznych, którzy ten film wsparli. (…) Ale mam nadzieję, że ta nagroda jest dowodem, że "Ministranci" nie są szkodą w pożytku publicznym, tylko sztuką filmową, którą PISF ma obowiązek wspierać.
Tych kilka zdań wyciągnęło na światło dzienne wielowymiarową, ciągnącą się od długich miesięcy, aferę dotyczącą dofinansowania tego tytułu - dotacji z PISF na jego powstanie. Chodzi w niej o kilka milionów złotych i fotel dyrektora PISF, który - w pewnym sensie: w związku z tymi pieniędzmi - straciły już dwie osoby.
Pieniądze wydawane niezgodnie z deklaracjami
Film Domalewskiego to opowieść o grupie nastolatków z jednego osiedla, którzy służą w lokalnym kościele jako tytułowi ministranci. Zauważają, że ksiądz dysponuje parafialnymi pieniędzmi "z tacy" inaczej, niż deklaruje - wcale nie trafiają do biednych i potrzebujących. Chłopcy postanawiają naprawić ten błąd, kradną pieniądze z kasy w zakrystii i przekazują je ludziom na skraju ubóstwa.
To niezły paradoks, że powstawanie filmu na właśnie taki temat, obarczone jest aferą, w której - z grubsza - chodzi o to, że publiczne pieniądze nie są przekazywane tam, gdzie miały trafić.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy zainicjowany został tradycyjny proces dofinansowania filmu - stosowne wnioski zostały złożone do PISF i zaakceptowane. Na początku października 2024 roku osoby produkujące film podpisały z Instytutem umowę dotyczącą dotowania "Ministrantów" - PISF miał przeznaczyć na ten projekt w sumie 4 mln zł. Wypłacona została także pierwsza rata dofinansowania, w wysokości 3,2 mln zł.
Jeden film, dwie osoby dyrektorskie, cztery miliony
Prace nad filmem mogły ruszyć, ale jednocześnie ruszyło też… prokuratorskie śledztwo. Dotyczyło nieprawidłowości finansowych związanych z działalnością poprzedniego dyrektora PISF, Radosława Śmigulskiego, który stracił stanowisko w kwietniu 2024 roku. Media obiegły przede wszystkim bulwersujące informacje dotyczące wydatków na luksusy, np. elegancką kolację w Los Angeles na prawie 90 osób. Znacznie mniej nośne medialne, ale poważniejsze w sensie procesowym, były prokuratorskie zarzuty dotyczące dotacji. Także tej na rzecz produkcji "Ministrantów". Zgodnie z dokumentami prokuratury, dofinansowanie filmu miało być niezgodne z przepisami, mogło wręcz wywołać "szkodę w pożytku publicznym".
Nie był to bynajmniej koniec zamieszania wokół PISF, które w tle miało m.in. dofinansowanie "Ministrantów". Zaledwie kilka tygodni później pracę straciła następczyni Śmigulskiego na stanowisku dyrektorskim w PISF, Karolina Rozwód. Sam Instytut złożył doniesienie do prokuratury, dotyczące możliwości popełnienia przez nią przestępstw finansowych, związanych m.in. z dotacją na produkcję "Ministrantów".
Jaki jest efekt na dziś? Osoby produkujące film wciąż czekają na prawie milion przyznanej, ale nie wypłaconej w całości dotacji, Śmigulski i Rozwód czekają na dalsze ruchy prokuratury, a publiczność czeka, kiedy nagrodzony Złotymi Lwami film Domalewskiego trafi do kin.
Wirtualna Polska poprosiła o komentarz Leszka Bodzaka, współproducenta "Ministrantów". Nie chciał zabrać głosu w tej sprawie.
Jak się kręci erotyczne sceny w polskim filmie? Marta Nieradkiewicz o "Trzech miłościach", castingu i intymności na planie. A Piotr Domalewski o "Ministrantach", Kościele i hipokryzji. O tym w specjalnym odcinku Clickbaitu z festiwalu filmowego w Gdyni. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: