Krychowiak: krok od naprawdę ciekawego dokumentu
Powoli, ale systematycznie rośnie pakiet produkcji dokumentalnych o członkach jedenastki, która dała kibicom największe emocje piłkarskie ostatnich dekad. Serial "Krychowiak: krok od szczytu" dość mocno różni się od poprzedników o Robercie Lewandowskim, Jakubie Błaszczykowskim i Wojciechu Szczęsnym. Czy to dobrze?
Zaczyna się banalnie. W przedmeczowej atmosferze pożegnalnego meczu Grzegorza Krychowiaka w barwach reprezentacji Polski rozbrzmiewa spoza kadru głos Dariusza Szpakowskiego podsumowującego osiągnięcia popularnego "Krychy". I kiedy wydaje się, że oto rozpoczyna się kolejny taki sam dokument jak wcześniejsze produkcje o jego kolegach z drużyny, na scenę wkracza tytułowy bohater i oznajmia: "Zrobimy to po mojemu!".
Grzegorz Krychowiak o dokumencie "Krychowiak. Krok od szczytu". O których momentach było mu opowiadać najciężej?
Od poprzednich dokumentów poświęconych ikonom pokolenia, którego największym sukcesem reprezentacyjnym był ćwierćfinał EURO 2016, różni produkcję platformy streamingowej SkyShowtime to, że ma ona formę serialu. Niewiele to jednak zmienia, bo mowa o czterech około 25-minutowych odcinkach każdy, co w sumie daje metraż typowy dla filmu.
Nawet samemu bohaterowi się to myli, bo raz nazywa produkcję filmem, a innym razem serialem. Niewątpliwie serialowa forma dała autorom możliwość lepszego usystematyzowania opowieści o defensywnym pomocniku, którego za czasu gry w Sevilli chciała widzieć u siebie każda drużyna na świecie. Bardzo rozsądnie serial został podzielony na odcinki poświęcone początkom kariery Krychowiaka, okresowi największych sukcesów, potem największego regresu jego kariery oraz schyłkowego jej momentu aż do zakończenia i chwilę po.
To nie koniec różnic. Kolejna jest być może najbardziej zaskakująca, bo w serialu w reżyserii Jana Dybusa nie znalazły się żadne materiały z domowego archiwum głównego bohatera. Zwykle siłą takich produkcji są szumnie zapowiadane w materiałach promocyjnych nigdy wcześniej niepublikowane nagrania i inne ekskluzywne materiały wideo. W opowieści o Krychowiaku ich zabrakło. Niewiele jest również materiałów z jego występów w kadrze i klubach.
Było już o różnicach, to może teraz o tym, co łączy dotychczasowe produkcje z dokumentalnego Uniwersum Pokolenia EURO 2016 (UPE16). No cóż, łączy je to, że zostały przygotowane z pełnym udziałem i wsparciem głównych bohaterów (to fajne, jeśli choć wygrzebią coś ze swoich archiwów, no ale Krycha nic nie wygrzebał), a co za tym idzie trudno spodziewać się w nich niewielkich choćby kontrowersji czy prób dotarcia poza kreowany od lat przez media wizerunek Krychowiaka.
Zatem jest to kolejna laurka, tym razem pod adresem Krychowiaka, ale laurka sympatyczna, tak jak sympatyczny jest główny bohater. Krychowiak bryluje tu od samego początku, pozując na człowieka elokwentnego, wygadanego, światowego (w trakcie czterech odcinków odwiedzamy z nim pół świata od Mongolii, przez Cypr i Francję, aż do Dubaju), modnego, dowcipnego i wyluzowanego. Niewątpliwie taką osobą jest i trudno tutaj zarzucać jakiś fałsz, ale trudno też nie pozbyć się wrażenia, że chciałoby się dowiedzieć o Krychowiaku nieco więcej. A na to brakuje czasu.
Mimo formy serialu, "Krychowiak: krok od szczytu" jest nawet mniej treściwy od wcześniejszych dokumentów o kolegach z drużyny. Wiele interesujących rzeczy zostało tu ledwo zasygnalizowanych tak jak np. cały rozdział o początkach kariery Krychowiaka.
Dowiadujemy się, że bohater wyjechał z rodzinnego miasta, gdy był bardzo młody i to w zasadzie tyle, za chwilę gra już w Sevilli. Nie znalazło się tu miejsce choćby na jego słynną bramkę na mistrzostwach świata U-20 przeciwko Brazylii, po której poznała go cała Polska. Zamiast tego słuchamy kolejnych przemyśleń bohatera. I żeby była jasność. Krychowiaka świetnie się słucha, a na dodatek nie szuka żadnych wymówek, co jest dużą wartością serialu. "Prawda leży na boisku" – ocenia pytany o to, czy czuje się oszukany przez jednego z byłych trenerów. Wie, że po prostu nie był w formie i tyle filozofii.
Wobec kolejnych monologów dwukrotnego zdobywcy pucharu Ligi Europy UEFA zabrakło też miejsca dla osób związanych z piłką nożną, które mogłyby powiedzieć o nim coś mniej spodziewanego. Wokół Krychowiaka przewinęło się wiele piłkarskich legend z kraju i za granicy, ale tych drugich zupełnie tu brak.
Pierwszych zaś reprezentują Lewandowski, Szczęsny i Boniek. Pierwszy z nich zapada w pamięci jedynie skarpetami od Balenciagi, a drugi uczestniczy w serii luźnych rozmówek, które można określić mianem fabularyzowanych skeczów, w których w role Krychowiaka i Szczęsnego wcielili się Krychowiak i Szczęsny. Najciekawszy epizod ma Zbigniew Boniek, który w przeszłości stoczył z Krychowiakiem niejedną batalię o modę i teraz też kłuje "Krychę" w oczy wędkarską kamizelką.
To jednak wszystko i pozostaje tylko wzdychać za nieznanymi anegdotami z szatni i zza kulis kariery defensywnego pomocnika. Nie znajdzie się tu nic, co nadawałoby się, jak to mówią w branży, na wyciągnięcie na newsa. A jeśli już, to byłoby to coś w stylu: "Krychowiak pod okiem trzygwiazdkowego szefa kuchni ugotował dla ukochanej pierogi z foie gras".
Osobne miejsce poświęcone zostało w serialu rodzinie Krychowiaka. To z dwójką starszych braci wyrusza na… Mount Everest, co jest efektem dawnego zakładu ze Szczęsnym. Po latach dał on początek bardzo sprytnemu pomysłowi na film oraz jego tytułowi.
Oto wspinaczka na szczyty piłkarskie zestawiona została z wspinaczką na najwyższy szczyt świata, co jest świetną metaforą i szkieletem całej tej dokumentalnej opowieści. Najciekawiej wypada w niej wycieczka Krychowiaka z tatą do Mongolii, podczas której panowie wyjaśniają sobie kilka spraw związanych z ojcostwem i rozpalaniem ogniska. A także pomagają wyciągnąć z błota samochód miejscowych, co bardzo wygodnie wpisuje się w rozdział o wychodzeniu Krychowiaka z piłkarskiego dołka. Cóż to był za przypadek! Oto mongolskie bezdroża, gdzie okiem sięgnąć pustka, a tutaj na drodze Krychowiaków wyłaniają się autochtoni potrzebujący pilnej pomocy.
Jeśli mowa o rodzinie, to niewykorzystana została z kolei obecność żony bohatera, Celii Jaunat. Nie dlatego, że nie miała niczego ciekawego do powiedzenia, ale dlatego, że zbyt szybko zostaje pacyfikowana przez słuchającego jej wypowiedzi męża żartem bądź machnięciem ręki, gdy próbuje doskrobać się głębiej do jego wnętrza. Widać, że przyzwyczaiła się już do tego i szybko odpuszcza widząc, że nie ma to większego sensu.
Bardzo dobrze, że takie produkcje powstają. Takiego piłkarskiego sukcesu, jaki stał się udziałem Krychowiaka i spółki dawno nie było i być może długo nie będzie. Dlatego, o kim kręcić dokumenty, jeśli nie o członkach UPE16? Bezwzględnie przydałaby się jednak ich twórcom większa kontrola nad efektem końcowym i przede wszystkim wolna ręka. Trudno mówić o wnikliwej produkcji, gdy jej reżyserią zajmuje się kolega bohatera, z którym wyruszają sobie w podróż po całym świecie. 6/10.
Łukasz Kaliński