Luke Skywalker, rycerz Al‑Kaidy. Autorka "Opowieści podręcznej" zbiera baty za kuriozalną teorię

Co łączy Gwiazdę śmierci z World Trade Center, a Luke'a Skywalkera i R2D2 z terrorystami-samobójcami? Według cenionej pisarki różnica między nimi jest bardzo niewielka.

Luke Skywalker, rycerz Al-Kaidy. Autorka "Opowieści podręcznej" zbiera baty za kuriozalną teorię
Źródło zdjęć: © Lucasfilm/East News

Nie tak dawno temu, w naszej galaktyce, grupa muzułmańskich terrorystów obejrzała jeden z najważniejszych filmów w historii kina, który zainspirował ich do samobójczego ataku na World Trade Center. Czyżby chodziło o "Bitwę o Midway", "Imperium słońca" czy jakiś inny obraz z motywem kamikaze? Nic z tych rzeczy. Według Margaret Atwood tym filmem były pierwsze "Gwiezdne wojny" George'a Lucasa.

Atwood to autorka głośnej "Opowieści podręcznej", która od kwietnia zeszłego roku święci triumfy jako serial, dystrybuowany w Polsce na platformie Showmax. 78-letnia pisarka udzieliła niedawno wywiadu "Variety", w którym opowiadała o swoim podejściu do feminizmu, wzbraniała się od mówienia na temat drugiego sezonu serialu (premiera 25 kwietnia), ale przede wszystkim przedstawiła kuriozalne porównanie, które odbiło się szerokim echem w mediach społecznościowych.

W pewnym momencie Atwood zaczęła opowiadać o operowej wersji "Opowieści podręcznej", wystawianej w Danii od 2000 r. W pierwotnej wersji przedstawienie poprzedzało krótkie nagranie, na którym widoczne były różne wybuchy, m.in. destrukcja Twin Towers. Atwood podkreśliła, że po 2001 r. ten fragment zniknął z wiadomych względów. Jednocześnie zaznaczyła, że operowa wersja "Opowieści podręcznej" nie była inspiracją dla terrorystów z Al-Kaidy, którzy uprowadzili samoloty i dokonali ataku 11 września. Winę ponoszą "Gwiezdne wojny".

- Pamiętasz pierwszą część? – zapytała Atwood dziennikarza "Variety". – Dwóch gości leci samolotem w środek czegoś i to rozwala. Jedyna różnica polega na tym, że w "Gwiezdnych wojnach" udaje im się uciec.

Atwood dodała, że po wydarzeniach z 11 września zatrudniono grupę hollywoodzkich scenarzystów, którzy mieli powiedzieć, co może się wydarzyć w następnej kolejności. – Pisarze science fiction są w tym bardzo dobrzy, w przewidywaniu przyszłości. Nie wszystko się sprawdza, ale powstają ciekawe scenariusze "co by było, gdyby…" – mówiła pisarka.

Niestety po tej wypowiedzi dziennikarz nie pociągnął tematu i nie obnażył ignorancji Atwood. Wiele serwisów podłapało kuriozalną teorię pisarki, w mediach społecznościowych zawrzało i zaczęło się kopanie leżącego. Czy terroryści odpowiedzialni za atak na Twin Towers widzieli "Gwiezdne wojny"? Być może tak. Ale teza, że scena ataku na Gwiazdę śmierci zainspirowała ich do porwania samolotów i dokonania samobójczego aktu terroru jest szyta bardzo grubymi nićmi.

"Margaret Atwood myśli, że 'Gwiezdne wojny' zainspirowały terrorystów z 11 września. Fani 'Gwiezdnych wojen' myślą, że Margaret Atwood nigdy nie widziała 'Gwiezdnych wojen'" – głosi tytuł artykułu w "National Post", który doskonale podsumowuje całą sytuację.

Mówienie o "dwóch gościach w samolocie" może być uproszczeniem ze strony Atwood, ale fani "Star Wars" przypominają, że w filmie mieliśmy do czynienia ze statkiem kosmicznym i jednym pilotem. Chyba że tym "drugim gościem" w mniemaniu pisarki był astromech R2D2. W każdym razie nie lecieli oni samolotem, który miał się rozbić o wrogą konstrukcję (w filmie była to stacja bojowa). Atak na Gwiazdę śmierci miał co prawda znamiona samobójczej misji, gdyż Rebelianci byli znacznie słabsi od Imperium, ale był regularną bitwą, a nie aktem terroru.

Luke Skywalker i garstka innych pilotów miała za zadanie posłać torpedę w słaby punkt stacji bojowej i w ten sposób doprowadzić do jej wybuchu. Rozbijanie się o ścianę Gwiazdy śmierci w niczym by nie pomogło – co zresztą zostało pokazane w filmie, gdy niektóre myśliwce mimowolnie uderzały w powierzchnię ogromnego obiektu. Innymi słowy, piloci Rebelii wiedzieli, że ruszają na misję, z której najprawdopodobniej nie wrócą żywi. Ale nic nie wskazywało na samobójcze zapędy Luke'a i jego kolegów. Atak na Gwiazdę śmierci był po prostu ostatnią deską ratunku.

Jeżeli więc szukać filmowych inspiracji dla wydarzeń z 11 września 2001 r., Margaret Atwood powinna raczej wspomnieć o wojennych klasykach, obrazujących bitwy amerykańsko-japońskie z udziałem kamikaze. Muzułmańskim terrorystom o wiele bliżej do Japończyków, którzy rozbijali się o powierzchnię amerykańskich okrętów niż do Luke'a Skywalkera i Eskadry Łotrów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)