Małgorzata Kożuchowska: Ikona polskiego aktorstwa
27.04.2016 | aktual.: 01.02.2017 12:34
Dziś jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorek, wygrywa rankingi nie tylko jako najpiękniejsza, najlepiej ubrana, ale i najbardziej lubiana gwiazda w naszym kraju.
Dziś jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorek, wygrywa rankingi nie tylko jako najpiękniejsza, najlepiej ubrana, ale i najbardziej lubiana gwiazda w naszym kraju. 27 kwietnia Małgorzata Kożuchowska skończyła 45 lat.
Popularności, wdzięku i sympatii publiczności tak naprawdę mogłaby jej pozazdrościć niejedna celebrytka. Od wielu lat pozostaje również w centrum zainteresowania mediów plotkarskich, które ekscytowały się zarówno narodzinami jej dziecka, jak i związkiem z Marcinem Dorocińskim i ich burzliwym rozstaniem.
Czy jest zadowolona ze swojego życia i tego, co osiągnęła? Bez wątpienia, w końcu często podkreśla, że czuje się kobietą spełnioną. Aktorka sławę zdobyła dzięki serialowi „M jak miłość”, a obecnie robi furorę w „Rodzince.pl” i wygląda na to, że na dobre zadomowiła się w telewizji. Całe szczęście nie porzuciła na dobre wielkiego ekranu – już niedługo będzie ją można oglądać w filmie „Kochaj”.
„Dość szybko podjęłam tę decyzję”
Nie ukrywa, że od najmłodszych lat ciągnęło ją do grania; ambitna dziewczynka postanowiła sobie, że niezależnie od przeciwności losu zrealizuje swoje marzenie o aktorstwie.
- Dość szybko podjęłam tę decyzję, bo już w szóstej klasie szkoły podstawowej – zwierzała się w "Vivie!". - Chociaż nie za bardzo wiedziałam, „czym to się je”. Zdecydowałam i byłam konsekwentna. I już jako aktorka tak wybieram, na ile to jest oczywiście w tym zawodzie możliwe, żeby jednak zawód był dla mnie cały czas pasją, nie nudził mnie i nie stał się dla mnie katorgą.
„Nie myślałam, że będę jakąś wielką diwą”
Kożuchowska przyznawała jednak, że choć marzyła się jej kariera aktorska, dość realistycznie oceniała swoje szanse w tym biznesie.
- Nie myślałam, że będę jakąś wielką diwą, bo na półkach był ocet i stałam w kolejkach po banany raz w roku – mówiła w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
Lecz kiedy odwiedzała rodzinę w Niemczech Zachodnich i zaproponowano jej, aby została tam na stałe i spróbowała wkręcić się do przemysłu filmowego, odmówiła.
* - Byłam tak wychowana i tak mi się wydawało, że trzeba iść „drogą”* - tłumaczyła. - To znaczy, że muszę najpierw zdać maturę, mieć wykształcenie, a potem muszę dostać się na studia i te studia skończyć. Nie byłam gotowa na taką woltę.
„Czułam się, jakbym Pana Boga złapała za nogi”
Po powrocie do kraju Kożuchowska zdała egzaminy do szkoły aktorskiej. I wkrótce po ukończeniu pierwszego roku dostała swoją życiową szansę.
Zaproszono ją na przesłuchanie do filmu „Kiler” w reżyserii Juliusza Machulskiego i zaproponowano rolę dziennikarki Ewy Szańskiej.
* - To było świeżo po szkole, był rok 1996, a szkołę ukończyłam w 1994 roku* – mówiła w "Radiu Złote Przeboje".
- To była niezwykła przygoda i jestem niezmiernie wdzięczna losowi, że coś takiego mi się przytrafiło. Ja, jako młoda aktorka/dziewczyna, miałam wielkie oczekiwania i wielkie nadzieje. Naprawdę czułam się tak, jakbym Pana Boga złapała za nogi. Ale tremę i lęk miałam ogromne...
„Miałka aktoreczka jednego serialu”
Naturalnie Kożuchowska nie siedziała bezczynnie, oczekując na propozycje filmowych ról, stale grywała w teatrze, podpatrując starszych kolegów i szlifując swój talent.
Irytowała się, gdy filmowcy, pamiętający jej występ w „Kilerze”, oferowali jej kolejne podobne role, obawiała się zaszufladkowania. Wtedy też pojawiła się propozycja zagrania w serialu „M jak miłość”. * - Nie byłam anonimową aktorką, ale też nie przebierałam w scenariuszach– mówiła w "Gali". - *Odmawiałam ról dziennikarek, nie chciałam już grać kolejnych Ew Szańskich, więc miałam do wyboru albo czekać dalej, uzbroić się w cierpliwość, albo przyjąć rolę w serialu, która wyglądała ciekawie. [...] Poza tym spokój, poczucie bezpieczeństwa dawał mi teatr. Przez cały ten czas bardzo pilnowałam tego teatru, tego, żeby sobie nie odpuścić, żeby telewizyjna popularność nie zaszumiała mi w głowie, żeby nagle nie zostać miałką aktoreczką jednego serialu.
„Pewnie sporo mi umknęło”
Dopiero po ponad dekadzie Kożuchowska postanowiła rozstać się z postacią Hanki Mostowiak i poświęcić się innym projektom.
-* To nie była fanaberia, tylko przemyślana decyzja, do której dojrzewałam dłuższy czas* – tłumaczyła w "Gali".* - Najpierw analizowałam, myślałam. A potem na odwrót. (śmiech) Ryzyko jest ceną bycia wiernym sobie. 11 lat to kawał mojego życia. Dużo zyskałam, ale na pewno sporo mi też umknęło.*
Po odejściu z „M jak miłość” Kożuchowska na brak propozycji jednak nie narzeka i nawet jeśli coś jej faktycznie umknęło,* teraz ma szansę to nadrobić.* Aktorka praktycznie nie znika z małych ekranów, angażuje się w ambitne sztuki teatralne.
„Poparłem Kożuchowską”
Jednym z projektów, który przyniósł jej ogromną popularność i kolejne wyrazy uznania, jest serial „Rodzinka.pl”. Jak się okazuje, w otrzymaniu roli nieco pomógł jej ekranowy mąż, czyli Tomasz Karolak.
- Dostałem cudowną możliwość poparcia jednej z kandydatur. Świadomie poparłem Małgośkę Kożuchowską – mówił Karolak w "Na żywo".
I chociaż to nie do niego należało ostatnie zdanie, producenci wzięli sobie jego sugestię do serca.
* - Bardzo mi się spodobała jej chęć zerwania z wizerunkiem Hanki Mostowiak, a także to, że potrafi wykrzesać z siebie inne tony, co jej się udało w „Rodzince.pl”* - dodawał. - Poza tym Gośka jest przepiękną kobietą.
Koniec romansu
Karolak nie był jedynym mężczyzną, który nie mógł pozostać obojętny na wdzięki Kożuchowskiej.
Jeszcze na studiach aktorka skradła serce młodszemu od niej o dwa lata Marcinowi Dorocińskiemu, dla którego niejedna dziewczyna straciła głowę.
Znajomi twierdzili, że Kożuchowska i Dorociński świata poza sobą nie wiedzieli, podobno planowali nawet ślub – tyle że na planach się skończyło. To Kożuchowska zakończyła ten związek, tłumacząc, że pochłonęła ją praca.
– Za dużo pracowałam i praca oddalała mnie od bliskich. Zawód aktora, a oboje przecież jesteśmy aktorami, nie sprzyja prowadzeniu ustabilizowanego życia i założeniu domu – tłumaczyła w jednym z wywiadów.
Magazyny plotkarskie twierdziły jednak, że prawdziwym powodem rozstania był romans Kożuchowskiej z innym mężczyzną, fotografem Markiem Straszewskim.
Pragnienie miłości
Ale związek ze Straszewskim nie wypalił. Fotograf rzucił aktorkę tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 2001 roku.
– Coś mi się zawaliło tuż przed świętami. Pojechałam do rodziców, do Torunia. Były tam także siostry. Wszyscy rozumieli, że jest mi źle – mówiła w rozmowie z „Twoim Stylem”.
Później w życiu aktorki pojawiali się inni mężczyźni – m.in. aktor Andrzej Zieliński.
- Spragnieni miłości dali ponieść się uczuciu, które niespodziewanie na nich spadło. Niestety szybko okazało się, że wspólna przyszłość nie jest im pisana – czytamy w "Na żywo".
Rozstanie przebiegło w bardzo pokojowej atmosferze, a byli kochankowie spotkali się jeszcze kilkakrotnie na planie filmowym, na przykład podczas kręcenia „Na dobre i na złe” czy w „Zróbmy sobie wnuka”.
Kobieta spełniona
Szczęście i stabilizację znalazła dopiero u boku dziennikarza Bartka Wróblewskiego. Poznała go, kiedy wybierała się do Rzymu na uroczystości pogrzebowe Jana Pawła II.
Zakochali się w sobie niemal od razu. W 2008 roku wzięli ślub. Aktorka przyznawała, że tak naprawdę brakowało jej tylko jednego – dziecka.
Zdawała sobie sprawę, że czas nie jest jej sprzymierzeńcem i martwiła się, że być może nie będzie jej pisane zostać matką.
Ale los był dla niej łaskawy. Mały Janek przyszedł na świat, gdy aktorka miała 43 lata. Teraz, jak przyznaje, niczego już jej do szczęścia nie potrzeba. No, może oprócz drugiego dziecka. (sm/lk)