Typowy chłopak z sąsiedztwa - jeździ na snowboardzie, majsterkuje, czasami ogląda telewizję i... nie potrafi gotować. Typowy, a jednak w Polsce jest gwiazdą. Odkąd sześć lat temu wraz z bratem zaczął grać w serialu "M jak Miłość" nie podejrzewał, że popularność tak bardzo wpłynie na jego życie. Marcin Mroczek, bo o nim mowa, opowiada o kulisach sławy, zainteresowaniach, ostatnim pobycie w Alpach i swojej dziewczynie, Agnieszce Popielewicz.
**
"M jak miłość" to najpopularniejszy serial w polskiej telewizji. Ty grasz w nim od początku, czyli od sześciu lat. Czego nauczyły cię te lata?**
Początki, jak to początki, były bardzo trudne i stresujące. Nie miałem w ogóle przygotowania aktorskiego. Okazało się, że nie było też czasu na krótkie warsztaty. A to że początek był trudny, widać od razu, gdy się zobaczy pierwsze odcinki serialu (śmiech - przyp. red). Teraz, po sześciu latach pracy, sam widzę ten brak obycia z kamerą.
**
Jak radzisz sobie z popularnością, która, jak obserwuję, dopadła cię w sposób niesamowity?**
Popularność, rozpoznawalność, była w moim przypadku stopniowa, trwała przez te ostatnie lata. Nie ukrywam, że czasami jest męcząca. Tym bardziej, że nigdy nie dążyłem do niej, nie miałam takich ambicji. Są ludzie, którzy lubią być w centrum uwagi, ja zawsze wolałem być obserwatorem. Zderzenie z popularnością było dla mnie bardzo ciężkie, takie kształtowanie charakteru. Muszę przyznać, że na początku żałowałem tego, co się stało. Myślałem: "Boże, teraz mógłbym sobie żyć spokojnie, nikt by na mnie nie patrzył, nie śledził co mówię i jak wyglądam". Gdy wychodzę z domu na przykład do centrum handlowego na zakupy, to przynajmniej część ludzi kieruje na mnie wzrok, porównując, czy jestem taki sam jak w telewizorze. Wiem, że muszę się kontrolować, bo ludzie mnie obserwują i oceniają..
**
Można się do tego przyzwyczaić, nie dostrzegać tych spojrzeń?**
Tak, teraz już się przyzwyczaiłem. Wiem, że popularność jest popularnością, ale nie można pozbyć się samego siebie, swojej prywatności. Trzeba zachowywać się naturalnie i trochę z przymrużeniem oka traktować różne komentarze czy prasowe artykuły na swój temat. Prasa, przynajmniej niektóra, poszła w tym kierunku, aby sprzedać tanią sensację, nie zawsze prawdziwą. Ale są też dobre strony tej popularności. Uśmiech, życzliwe słowa i listy od ludzi. To wszystko wyrównuje straty.
**
Jak na karierę twoją i brata reagują rodzice?**
Na początku bardzo się cieszyli, miałem wrażenie, że mama jest tak dumna z nas, że chodziłaby z transparentem... Gdy wyjeżdżaliśmy z rodzicami na wakacje, zdarzało się, że nagle zbierał się tłum ludzi i każdy chciał wziąć autograf i zrobić sobie z nami zdjęcie. My nie zawsze mieliśmy na to wystarczająco dużo siły i ochoty, ale mama zawsze namawiała nas, żeby każdemu dać autograf i poświecić chwilę. Później trochę się to zmieniło, bo stawaliśmy się coraz bardziej rozpoznawalni i coraz bardziej przeszkadzało to w spędzaniu wspólnego czasu. Wtedy mama stawała w naszej obronie, mówiła, że jesteśmy na urlopie i chcielibyśmy odpocząć.
**
- Na początku byliście z Rafałem nierozłączni, razem na planie, razem na bankietach, wspólne mieszkanie. Teraz się to trochę zmieniło...**
Mamy podobne upodobania, zajęcia, lubimy podobnie spędzać wolny czas, a często po prostu dla towarzystwa szliśmy gdzieś razem, bo było nam raźniej we dwóch. Teraz... ...też często wybieramy się gdzieś razem, ale mamy już sporo innych, niezależnych zajęć.
**
- No właśnie, jak lubisz spędzać czas wolny? Co cię cieszy?**
Najbardziej lubię spędzać czas aktywnie, nie przed komputerem czy telewizorem. Choć zdarza się, że człowiek nie ma siły na nic innego, jak tylko na obejrzenie dobrego filmu. Przyznam, że czasem nawet z lenistwa siadam i dwie, trzy godziny oglądam jakieś głupoty w TV. Lubię też poczytać książki, czytam nawet co popadnie - od kryminałów, po powieści historyczne.
**
Potrafisz gotować?**
Nie, i szczerze się do tego przyznaję! Kiedyś, jak mieszkałam z Rafałem w akademiku, potrafiłem zrobić spagetti, ugotować ryż i odgrzać kotlety mamy.
**
A jak sprawdza się w niełatwej sztuce kulinarnej twoja dziewczyna, Agnieszka? Gotuje?**
Nie, dzwoni do mnie, abym kupił obiad w mieście (śmiech - przyp. red). Kiedy się poznaliśmy Agnieszka gotowała cudownie, bardzo się starała. Zawsze były pyszne kolacyjki, przychodzili do mnie koledzy i mówili: "Kurcze jak ty masz dobrze, jak ona świetnie gotuje!". Rzeczywiście, potrafiła zrobić taką kolację, że aż się od stołu nie chciało wstawać. Teraz, niestety, z braku czasu gotuje znacznie mniej. A swoje umiejętności kulinarne odziedziczyła chyba po swojej mamie.
**
Zmieńmy temat. Niedawno przywitałeś zimę we włoskich Dolomitach. Jak wrażenia?**
Po raz pierwszy jeździłem na desce we Włoszech. Niestety, nie mogłem w pełni poznać wszystkich możliwości jakie dają nartostrady w Alpach, bo było trochę za mało śniegu. Jednak te piękne widoki, słońce i brak kolejek do wyciągów oraz świetne przygotowane szlaki, dały mi wielką frajdę.
**
Świetnie jeździsz na snowboardzie. Ile lat uprawiasz ten sport?**
Świetnie, nie..., ale dziękuje. Jeżdżę od trzech sezonów, ale nie są... ...one takie intensywne. Zainteresowałam się tym sportem, dlatego że nie miałem w zimie pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Święta super, ale trzeba było w przerwie świąteczno-sylwestrowej coś ze sobą zrobić. Pomyśleliśmy, że warto pouczyć się jazdy na desce i razem z kolegami pojechaliśmy na Słowację. Tak się wszystko zaczęło.
**
Ty jeździsz także na nartach?**
Do nart namówiła mnie Agnieszka, która jest instruktorką narciarską. W ubiegłym roku w Korbielowie poprosiła mnie, żebym spróbował. Zgodziłem się, bo nie jestem takim snowboardzistą, który nie znosi nart. Chciałem zobaczyć jaka jest różnica między tymi sportami. Muszę powiedzieć, że narciarstwo także mi się podoba. Jak już deska trochę mnie zmęczy, wtedy zakładam narty i uczę się jeździć na nartach. Jednak zdecydowanie wolę snowboard.
**
Podobno ciężko uczyć swojego faceta czy też swoją dziewczynę. Jaką nauczycielką była dla ciebie Agnieszka?**
Na pewno "swojego" ciężko jest uczyć, sam wiem, że jak mam uczyć kogoś mi bliskiego, to szybko tracę cierpliwość. Jednak Aga popisała się doskonałym talentem instruktorskim i cierpliwością, której musiała mieć dla mnie sporo.
**
Podobno jak już się czegoś uczysz, to strasznie poważnie do tego podchodzisz, chcesz być w tym doskonały.**
Jestem ambitny i wkładam dużo serca w to co robię. Ale... tylko w to co sprawia mi satysfakcje. Jeżeli widzę, że coś jest nie dla mnie, to od razu to odpuszczam.
**
Na koniec zdradź mi, czego ty nauczyłeś Agnieszkę?**
Cały czas uczę ją majsterkowania, żeby na przykład umiała sobie radzić sama w sytuacjach, kiedy jej się coś popsuje np. naprawić kran albo koło w samochodzie. Ostatnio, kiedy kupiliśmy meble, chciała od razu dzwonić po fachowców, aby je złożyli, ale namówiłem ją, abyśmy razem to zrobili. I udało się. Myślę, że następnym razem Aga już sama będzie potrafiła złożyć jakąś małą szafeczkę.