Nie taka Fantastyczna Czwórka

"Co za koleś, znowu będzie marudził w recenzji". Otóż nie, tylko trochę, bo "Fantastyczna 4: Pierwsze kroki" to porządny film. No ale nie fantastyczny.

"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki""Fantastyczne 4: Pierwsze kroki"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Oto Ziemia-828, lata sześćdziesiąte. Mieszkańcy tej krainy – nie jest to Ziemia-616, gdzie rozgrywa się większość filmów Kinowego Uniwersum Marvela (MCU) – żyją spokojnie i dostatnio. Głównie dzięki czwórce superbohaterów, którzy dbają o porządek i pozbywają się każdego możliwego zagrożenia, jakie mogłoby zakłócić tę sielankę. To prawdziwe gwiazdy, które nie odcinają się jednak od ludzi i nie wykorzystują swojego statusu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rekordziści. Te filmy zarobiły najwięcej, kwoty przyprawiają o zawrót głowy

Wręcz przeciwnie. Bena Grimma, tzw. Stwora (Ebon Moss-Bachrach) można codziennie rano spotkać w kolejce po bułki, a Pan Fantastyczny Reed Richards (Pedro Pascal), wzorem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, w każdy możliwy sposób stara się propagować naukę wśród młodzieży. Nic więc dziwnego, że razem z Niewidzialną Kobietą Sue Storm (Vanessa Kirby) i Ludzką Pochodnią Johnnym Stormem (Joseph Quinn) są kochani przez wszystkich. A miłość do nich jest jeszcze większa, gdy okazuje się, że Reed i Sue spodziewają się dziecka.

I wtedy znikąd na srebrnej desce surfingowej pojawia się Srebrny Surfer, a dokładniej rzecz ujmując Srebrna Surferka (Julia Garner) i informuje, że koniec sielanki. Już niedługo Ziemię-828 zje wszechpotężny Galactus i ludzkość przestanie istnieć. Cie choroba!

Nie sposób nie wspomnieć w recenzji kolejnego komiksowego widowiska o powtarzanym ostatnio przez wszystkie przypadki znudzeniu widzów takimi produkcjami. I choć to również robi się już nudne, to jednak jest to ważny kontekst każdego nowego filmu spod znaku studiów Marvela i DC. Dlaczego? Bo każdy z tych filmów ma być odpowiedzią wspomnianych studiów na takie właśnie znudzenie i kierunkowskazem pokazującym, jak teraz zmieni się jedno i drugie uniwersum.

Tyle teoria, ale w praktyce wciąż nie widać żadnej większej różnicy poza tym, co było, a tym, co jest teraz. Kolejne filmy pokazują się w kinach dużo rzadziej i to chyba jedyna większa reakcja na problem. "Fantastyczna 4: Pierwsze kroki" nie zmienia niczego w tym impasie i wydaje się już praktycznie pewne, że do dwóch następnych filmów z serii "Avengers" nie należy spodziewać się po Marvelu niczego przełomowego. Choć zewsząd słychać głosy, że wątków, superbohaterów, produkcji, które należy śledzić, rebootów, spin-offów i sequeli jest za dużo - co robi Marvel? Dokłada do tego równania czwórkę nowych (jeśli chodzi o MCU) superbohaterów i jeszcze jedną Ziemię.

"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki"
"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki" © Materiały prasowe

"Fantastyczna 4: Pierwsze kroki" przełomowy nie jest. To wciąż dalsza realizacja planu tworzenia kolejnych filmów Marvela, których bazą mają być różne gatunki filmowe, zabawa formą, konwencją i tonacją. Tam pierwszy film z czarnoskórym superbohaterem, siam pierwszy komiksowy film kung-fu, a teraz retrofuturystyka i alternatywne lata 60. na Ziemi-828, gdzie łączy się ze sobą stylistyka lat 60. z fantastyką naukową. Coś, co w serialowej odsłonie MCU wprowadził bodaj najlepszy z seriali Marvela – "WandaVision" wyreżyserowany przez Matta Shakmana. Tego samego Matta Shakmana, który wyreżyserował teraz nową "Fantastyczną 4".

Shakman świetnie czuje się w stylistyce lat 60., co udowodnił w "WandaVision" z łatwością przeskakując po różnych epokach telewizji. Jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, który jak nikt nadaje się do wyreżyserowania filmu, którego pomysłem na siebie jest retrofuturystyka.

Świetnym pomysłem na siebie, trzeba dodać, bo znakomicie sprawdzającym się przy okazji filmu o superbohaterach, którzy na kartach komiksów pojawili się właśnie w latach 60. Okazuje się to przysłowiowym "gamechangerem", na który nie zdecydowały się poprzednie próby ekranizacji kultowych komiksów o pierwszej w historii grupie superbohaterów. A tych były już trzy, łącznie z filmem produkowanym przez legendarnego Rogera Cormana, które to dzieło nigdy oficjalnie nie ujrzało światła dziennego.

Wszystkie z nich kończyły się bardzo dużym lub jeszcze większym kręceniem nosów komiksowych fanów (nawet jeśli jedna z tych prób doczekała się kontynuacji) i dopiero tegoroczna "czwórka", licząc kolejne próby ekranizacji, ma naprawdę spore szanse na to, by w końcu przypaść do gustów. Również dlatego, że jest dobry filmem z dobrym pomysłem na siebie.

Znacznie upraszczając sprawę, wszystko, co związane z tą właśnie retrofuturystyką jest najlepszym, co do zaoferowania ma film Shakmana. Na ekranie przewija się mnóstwo związanych z tym smaczków w postaci reklam na ścianach budynków, programów w telewizji, komputerowych grafik wektorowych, stylistyki rzeczy codziennego użytku itp.

Wszystko okraszone udanym humorem i sympatycznymi bohaterami, których nie sposób nie lubić. Reed Richards niczym Adam Słodowy naucza jak zbudować teleporter, a ubrani jak w "naszych" latach 60. ziemianie obserwują rakietę kosmiczną wynoszącą superbohaterów w kosmos do walki z Galactusem. Nie czuć fałszu w tym pomieszaniu retro z futuro, a dodatkowo wnosi to do świata Marvela sporo świeżości i czegoś, co MCU do zaprezentowania jeszcze nie miało.

Fałszywe nutki nie pobrzmiewają też w humanistycznej warstwie filmu, który nie jest li tylko widowiskiem o wielkim złolu rozdeptującym retro Nowy Jork. Jest też opowieścią o odpowiedzialności za siebie, własne dzieci, a w końcu tez świat. Na barkach Fantastycznej Czwórki spoczywa ciężar jego bezpieczeństwa, który nabiera na wadze wraz z narodzinami małego Franklina. Sue Storm i koledzy nie muszą się już tylko martwić o to, jak pokonać Czerwonego Ducha i jego armię małp (nawiasem mówiąc, to smutne, że wycięto z filmu Johna Malkovicha, a zostawiono w nim jego małpę), ale w tym prostym równaniu pojawia się zmienna, która niespodziewanie kładzie cień na entuzjastyczne do tej pory relacje pomiędzy superczwórką a resztą społeczeństwa.

Ta prosta dynamika obrońcy i bronionego zmienia się diametralnie, co przy okazji uwypukla relację pomiędzy Reedem i Sue prowadząc do ciężkich moralnie wyborów. To również dobre dla komiksowego kina, które przestaje być tylko wydmuszką za setki milionów dolarów. Film Shakmana dobrze gra na tych emocjach, co czyni go i widowiskowym, i niejednowymiarowym.

"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki"
"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki" © Materiały prasowe

Zgodnie z podtytułem "Fantastycznej 4", finalnie są to jednak tylko pierwsze kroki w kierunku stworzenia czegoś, co można byłoby nazwać fantastycznym filmem. I choć to wszystko tu jest, oceniając film Shakmana w całości, widać wiele miejsc, które wymagałyby szlifów. Retrofuturystyka jest fajna, ale gdy już się do niej przyzwyczaimy, przestaje się na nią zwracać uwagę. Dylematy moralne tu są, ale jakoś spływają po tej opowieści bez poważniejszego ciężaru w drodze do oczywistego happy endu.

"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki"
"Fantastyczne 4: Pierwsze kroki" © Materiały prasowe

Być może wina w tym przypadku leży po stronie filmowego złoczyńcy, imponującego Galactusa, który – nie sposób już chyba wymyślić poważniejszej stawki i trzeba się do tego przyzwyczaić – chce zniszczyć Ziemię. Równie imponująca, co on sam, jest pierwsza scena spotkania superbohaterów z Galactusem, ale już wtedy pojawia się typowe w takich przypadkach pytanie: dlaczego mam się przejmować jakimś zagrożeniem ze strony komputerowo wygenerowanego giganta?

Powtórka z Thanosa mogłaby robić większe wrażenie, gdyby została przygotowana za pomocą efektów praktycznych, ale przecież nie wszystkim to musi przeszkadzać. Gorzej więc, że finałowy trzeci akt nie dorównuje temu, co zostało zbudowane wcześniej i nie sposób nie pozbyć się wrażenia, że jakoś za szybko i za łatwo się to wszystko kończy. Wtedy znów przypominamy sobie, że to tylko przystanek w drodze do większego celu, jakim będą dwa kolejne filmy z serii "Avengers". Pomysłowy, ładny, posiadający serce po właściwej stronie, ale tylko przystanek. 7/10.

Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
Agnieszka Holland do dziennikarzy: "Ja wiem, że odmawia mi się polskości"
Agnieszka Holland do dziennikarzy: "Ja wiem, że odmawia mi się polskości"
Tego się nie da oglądać. "Poczujecie się oszukani i znudzeni"
Tego się nie da oglądać. "Poczujecie się oszukani i znudzeni"
Po morderstwie aktywisty Apple TV+ wstrzymuje premierę serialu. Aktorka zabiera głos
Po morderstwie aktywisty Apple TV+ wstrzymuje premierę serialu. Aktorka zabiera głos
Ciąg dalszy jednak nastąpił. "Wow, to naprawdę świetny film"
Ciąg dalszy jednak nastąpił. "Wow, to naprawdę świetny film"
Grał kochanka Kidman. Teraz mówi o reakcjach fanów. "Nie uwierzysz, co robiłam, oglądając ten film"
Grał kochanka Kidman. Teraz mówi o reakcjach fanów. "Nie uwierzysz, co robiłam, oglądając ten film"
Pobudza najniższe instynkty. "Nadmierna brutalność, ekranowy sadyzm"
Pobudza najniższe instynkty. "Nadmierna brutalność, ekranowy sadyzm"
Zwierzęca krwawa zemsta. Feministyczny horror pokazuje rogi
Zwierzęca krwawa zemsta. Feministyczny horror pokazuje rogi
Emma Watson o relacji z J.K. Rowling po jej transfobicznych komentarzach. "Chcę kochać ludzi"
Emma Watson o relacji z J.K. Rowling po jej transfobicznych komentarzach. "Chcę kochać ludzi"