Opada zasłona śmiechu. Megahit Netfliksa pokazał swoją prawdziwą twarz
A to ktoś błotem się ochlapał, a to zamiast kulą, ktoś rzuca kurą. Śmieszna ta nasza Adamczycha, z tym ("najsłynniejszym w historii Polski") Janem Pawłem. Każdy, kto zaśmiewał się na pierwszym sezonie z "1670", zaciera ręce w oczekiwaniu na drugi sezon. Ale czy jesteście gotowi na to, o co w tym serialu naprawdę chodzi?
Przede wszystkim należy podkreślić: nie ma chyba nic trudniejszego, niż nakręcenie drugiego sezonu czegoś, co było takim hitem. Na ulicach i w tramwajach powtarzano gagi ze wsi Jana Pawła, wszyscy byliśmy "swoi chłopi" i śmialiśmy się na scenie mierzenia kutasów (ba, tę scenę nawet nagrodziliśmy na Top Serialach!). W mediach poważnych i niepoważnych zastanawiano się, czy "1670" Polaków szkaluje, czy jednak nie. Czy sarmacki kostium wystarczająco zakrywa współczesną rzeczywistość, czy może jednak jawnie z niej kpi. Serial napisany przez Jakuba Rużyłłę był na ustach wszystkich. Błogosławieństwo dla debiutującej produkcji i istne przekleństwo dla jej kontynuacji.
Można było zrobić tak: bierzemy ten świat, który pokochali widzowie, tych samych bohaterów i ich przywary, dopisujemy im kolejne żarty, gagi, wpadki i przygody i oto mamy "1670 2.0". Ale tak się nie stało.
Pierwszy sygnał, że nie bawimy się w to, co kiedyś, pojawia się już w pierwszym odcinku drugiego sezonu. Oto nagle Adamczewscy jadą na wakacje do Al-Inkluziw w Turcji. Cała rodzina pojawia się w kurorcie, gdzie tajemniczo giną ręczniki, rozstawiane są parawany na plaży, jest szwedzki (tfu!) stół i nieznany język. Z pogrążonej w błocie i gdakaniu kur Adamczychy lądujemy wprost do obcego kraju i kultury. Świat "1670" nagle powiększa się. I choć ten sezon wraca już w drugim odcinku grzecznie do Rzeczpospolitej, to nie wróci już do dawnej skali. Od tego momentu będzie więcej, bardziej i głębiej.
Powiedzieć, że twórcy porwali się na ambitne przedsięwzięcie, to jak nie powiedzieć nic. W ośmiu odcinkach widzimy Kraków, festiwal palenia na stosie, kasyno i pierwszy w Polsce escape room. Są tu tańce, śpiewy, pogrzeby, czary i wieczór kawalerski. Czy twórcy "1670" gdzieś po drodze usłyszeli "stop"? Nawet jeśli, to pewnie mocno zasłonili uszy, bo absolutnie nikt nie nacisnął tu hamulca. Skala tej produkcji wręcz wprawia w osłupienie. Sceny zbiorowe, wątki, scenografia i kostiumy są tu o dwa poziomy wyżej, niż w pierwszym sezonie. Nie piszę tego po to, by zachwalać każdy guzik na żupanie Jana Pawła (a mogłabym), ale po to, by podkreślić: "1670" stał się nowym serialem. I nie bierze jeńców.
Z prostego w swojej formie sitcomu napakowanego żartami "jak dobra kasza skwarkami" serial Netfliksa stał się pełnoprawnym serialem dramatycznym z czarnym humorem. Bohaterowie mają swoje namiętności i dramaty. To, co w pierwszym sezonie było żartem, bo "baba z babą", teraz ma nazwę, która pada z ust bohaterki: "miłość". Śmiejemy się beztrosko, gdy Jan Paweł zadaje pytanie o to, "skąd się biorą stare baby", ale śmiech więźnie w gardle, gdy ten sam wąsaty szlachcic pyta, czy Polska istnieje.
Momenty, w których opada zasłona zabawy i śmiechu (i to dosłownie!), to najwspanialsze chwile. Twórcy odważnie, bezkompromisowo i pod prąd wychodzą z bezpiecznej strefy gagu i slapsticku, ocierając się niemal o metafizykę. Rużyłło na planie "1670" mówił nam, dziennikarzom, że inspiruje go "Fantomowe ciało króla" Jana Sowy. Ale kto mógł wtedy przypuszczać, że naprawdę w jakiś sposób przepisze na język serialu komediowego teorię, że Polska była (jest?) jedynie urojeniem?
Czy nowe "1670" można wciąż czytać na bezpiecznym poziomie heheszków? A można, jak najbardziej, jeszcze jak! Bogdan, Andrzej, ojciec Jakub i reszta menażerii dowozi i na scenie pogrzebu będziecie zaśmiewać się w głos. Ale twórcy powielając starą formułę, skazaliby "1670" na powolną śmierć przez zapętlenie. Tchnęli w ten świat nowego ducha i chociaż to nie jest podróż, w którą wybierze się każdy, ja jestem gotowa. Hop! Hop! Hop!
Nasza ocena: 10/10
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Miliony wyświetleń "Obcy: Ziemia", katastroficzny finał "I tak po prostu" i mieszane uczucia po "Nagiej broni". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: