Prawdziwa żona marynarza podeszła do niej po seansie "Heweliusza". To od niej usłyszała
Na Netfliksie dostępny jest już serial "Heweliusz", zainspirowany wydarzeniami z 1993 roku, gdy w katastrofie promu z Polski do Szwecji zginęło 56 osób, w tym kapitan - Andrzej Ułasiewicz. - To jest bardzo potrzebny serial - mówi nam Magda Różczka, która wciela się w Jolantę Ułasiewicz.
Postać kapitana Heweliusza w produkcji Netfliksa gra Borys Szyc. W jego żonę wcieliła się Magdalena Różczka. Spotkaliśmy się z nią w Gdyni podczas jednego z dwóch seansów przedpremierowych (poprzedni odbył się w Szczecinie), gdzie do dziś żyją bliscy ludzi, których ta tragedia dotknęła. Zanim rozpoczął się nasz wywiad, do aktorki podeszła jedna z kobiet obecnych na pokazie i powiedziała, że sama jest z rodziny ludzi morza i dziękuję jej za ten serial.
Basia Żelazko, WP: Czy jesteś gotowa na to, że takie rozmowy teraz będą miały miejsce?
Magdalen Różczka: Wczoraj w Szczecinie po seansie zaskoczyło mnie taka sytuacja. Jedna z pań też podeszła do mnie i powiedziała , że jest żoną marynarza. Zapytałam, co myśli po zobaczeniu tych naszych dwóch odcinków. Powiedziała: "powiem tylko, że jak wyszłam, to szybciutko zadzwoniłam do męża i powiedziałam mu, że go kocham".
Tak Netflix kręci swój wielki hit. Kulisy planu "Heweliusza"
W 1993 roku byłaś nastolatką mieszkającą w Nowej Soli. Powiedz mi, jak dowiedziałaś się o katastrofie Heweliusza? Jak się mówiło się o tym w twoim domu?
To były chyba wiadomości tak po prostu czerpane z telewizji. I na tyle wydawały się daleko, że ja tego nie pamiętam, ani jakichś rozmów na ten temat. Ja to przeżyłam dopiero teraz, po czasie i myślę, że mnóstwo jest takich osób, które dopiero teraz dowiedzą się o tym, dopiero teraz zatrzymają się i zastanowią nad tym, co się tam wydarzyło.
Więc wydaje mi się, że to jest bardzo potrzebny serial, ale też zupełnie ponadczasowy i dotykający tylu różnych tematów, które mogłyby też mieć miejsce i teraz, i w przyszłości.
Czy możesz mi opowiedzieć o spotkaniu z prawdziwą żoną kapitana?
Ja się bardzo bałam tego spotkania, bo pomyślałam sobie, że to jest niezwykle dla mnie ważne, że jeżeli poczuję jakikolwiek cień takiego zawahania u pani Jolanty, to będzie mi bardzo trudno. Najpierw zobaczyłam różne materiały takie archiwalne i pierwsze myśli były "ojej, nie jestem blondynką, nie jestem taką drobinką, nie wiem, czy to dobry pomysł" i tak dalej.
A później spotkałyśmy się i to było bardzo długie spotkanie, absolutnie przejmujące, po którym pani Jolanta powiedziała: "cieszę się, że to ty". I ja też poczułam coś w rodzaju bratniej duszy. Taką wrażliwość, empatię, delikatność, a jednak przykrywane czymś, żeby do końca nie pokazać swojej wrażliwości. I pomyślałam sobie, że to jest dla mnie wspaniała inspiracja i poruszające spotkanie, ale też coś, co chciałabym przenieść do swoich scen w serialu.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski