Myślałam, że wiem, czego się spodziewać. Oglądając "Heweliusza", mierzyłam sobie tętno
Dzięki Netfliksowi w ubiegłym roku byłam na planie "Heweliusza" w Belgii, gdy kręcono sceny katastroficzne. Myślałam, że jestem dobrze przygotowana na seans gotowego serialu. Nie byłam. To, co nakręciła ekipa, jest po prostu wstrząsające.
"Heweliusz" wyciska z człowieka wszystkie emocje już od pierwszego odcinka i nie pozostawia obojętnym aż do samiuśkiego końca. To serial, o którym długo będziemy wszyscy rozmawiać. To produkcja, o której nie da się zapomnieć i to z kilku powodów.
Tak Netflix kręci swój wielki hit. Kulisy planu "Heweliusza"
Netflix z Janem Holoubkiem podejmują historię największej polskiej tragedii morskiej - zatonięcia promu MF Jan Heweliusz 14 stycznia 1993 r. Rejs ze Świnoujścia do Ystad skończył się tragedią. Zginęło ponad 50 osób. Udało się ocalić jedynie dziewięć żyć. Cudem. Przyczyn katastrofy było wiele - pokolenie dzisiejszych 20-, 30-latków słyszało coś o wadach promu, o huraganie, o rzekomych błędach załogi, na czele z kapitanem Ułasiewiczem. Ci trochę starsi pamiętają, jak katastrofę relacjonowano w mediach, jak rodziny musiały walczyć z polskimi władzami, z systemem. To, jak Polska zawiodła bliskich osób, które zginęły w katastrofie. Teraz serial Holoubka rozkłada tę sprawę na czynniki pierwsze.
Kapitan Piotr Binter (świetny w tej roli Michał Żurawski) odbiera telefon - doszło do katastrofy Heweliusza, promu, którym pływa na zmianę z Ułasiewiczem i tą załogą, która teraz walczy o życie gdzieś na morzu. Gdzie? Co się stało? Czy ktoś żyje? Może wszyscy? Pracownicy armatora, portu, wojsko, rządzący - niemal wszyscy w tym mroku bez informacji zaciągają hamulec.
Tymczasem Heweliusz tonie, w kakofonii krzyków i potężnego sztormu życie tracą kolejne osoby. Ci, którym udało się wskoczyć do ostatniej łodzi ratunkowej, mierzą się z żywiołem i mrozem. Kurczowo trzymają się siebie i nadziei, że zaraz ktoś przecież po nich tu przyleci i przypłynie. Jedna z osób zaczyna odmawiać zdrowaśki... Nie wiedzą, że w Polsce nie spieszą się z misją ratunkową. Są takie historie, których nie da się spokojnie opisać i to jest jedna z nich.
Pierwszy odcinek pokazuje porażający, ale zaledwie mały fragment katastrofy Heweliusza. Tę Jan Holoubek z ekipą przedstawiają w kolejnych odcinkach serialu, by w końcu widz miał pełen obraz, z różnych perspektyw, tego, co działo się z promem i jego ekipą. Nie wiadomo nawet, co tu szokuje bardziej - niezwykle szczegółowo ukazana tragedia załogi, ich krzyk, rozpacz i niemoc w starciu z szalejącym sztormem czy to, co dzieje się na lądzie. Gdy ekipy w końcu wypływają na morze do miejsca, w którym zatonął Heweliusz, mogą już zbierać tylko nieżywych i ich rzeczy. I to wszystko jest pokazane na ekranie. Gdy już przez chwilę ochłoniecie po scenie sztormu, widzicie, jak ludzie ledwo wciągają na pokład ciało osoby z załogi promu.
Mówienie o "Heweliuszu", że to polski "Titanic", to duże nieporozumienie i niesprawiedliwość. Katastrofa statku w filmie Jamesa Camerona, choć zapadła w pamięci widzów na kilka dekad, jest romantyzowana, wygładzona, pozbawiona prawdziwych emocji i koszmaru ludzi, którzy tracili tam życie. "Heweliusz" ma znacznie większą moc w przekazie. Trzeba jednak przyznać, że Cameron w "Titanicu" pozostawił kwestię tragedii poszczególnych ofiar katastrofy wyobraźni widzów. W "Heweliuszu" mamy wszystko pokazane na ekranie, łącznie z dość brutalnymi obrazami ciał i kończyn. Dla części widzów to może być zbyt mocne.
Wielką sztuką było zbalansowanie tego, co dzieje się w scenach katastrofy z tym, co dzieje się po niej - na lądzie, w domach ocalałych, na sali rozpraw, gdzie specjalna Izba obradowała na temat przyczyn katastrofy i próbowała wskazać winnego. Holoubek stawia sprawę jasno - to Polska odpowiada za śmierć osób, płynących wtedy Heweliuszem. Polska też na całej linii zawiodła tych, którzy przeżyli.
By to przedstawić, Holoubek dostał arsenał środków od Netfliksa, ale miał przede wszystkim wybitną ekipę, z którą pracował przy tej produkcji. Zaczynając od aktorów. Magdalena Różczka jako Jolanta Ułasiewicz jest niezwykła. Pełna miłości, bólu i dumy - bez wątpienia to najbardziej poruszająca rola w karierze aktorki. Ogromne wrażenie robią także Michał Żurawski jako kapitan Binter, który próbuje walczyć o sprawiedliwość dla zmarłego przyjaciela, ale trafia do sieci zależności, korupcji i wyciągania brudów w imię ratowania wizerunku rządu i ogólnie systemu. Andrzej Konopka jako kapitan Kubara też jest bezbłędny. Scena z kapitanową, w której odzywa się jego sumienie... Nawet ciężko to opisać. Tu wszystko rozgrywa się w niuansach, które sprawiają, że nic nie jest czarno-białe. "Heweliusz" nie ma jednego czarnego charakteru, co oddaje, jak wielowymiarowa i skomplikowana jest wciąż ta historia.
Ale nie tylko aktorów należałoby tu wymieniać i kłaniać się za ten wyjątkowo poruszający serial. Trzeba powiedzieć, jak mocny jest scenariusz Kaspra Bajona, jaki ogrom pracy wykonał autor zdjęć - Bartłomiej Kaczmarek czy też ekipa kaskaderów, która wzięła na siebie ogromną odpowiedzialność przy tworzeniu scen katastrofy morskiej. Gdy my widzimy na ekranie tonącego człowieka, w rzeczywistości w niewielkim basenie w belgijskim studiu w wodzie wszystkiego doglądało kilku nurków z kamerami.
Trzeba powiedzieć też o - moim zdaniem - największych superbohaterach tej produkcji, czyli grupie speców odpowiedzialnych za scenografię. Stworzyć świat lat 90. nie jest wcale tak łatwo. Krajobraz potężnie się zmienił, a momentami ma się wrażenie, że Holoubek z ekipą po prostu cofnęli się w czasie, by uchwycić budynki z wielkiej płyty, szare osiedla i wypełnione autami z tamtych lat parkingi. Niezwykłe są te kadry. Warto zwrócić uwagę nawet na mieszkania bohaterów - każde oddaje inny status rodziny. Jest przestronne, wypełnione droższymi "gadżetami" i pamiątkami z dalekich podróży mieszkanie Ułasiewiczów, którzy byli otwarci na świat i majętni. Jak bardzo różni się ono od tego, w którym mieszka Kaczkowska (Justyna Wasilewska). Z kolei zupełnie inaczej wygląda remontowane mieszkanie Witolda Skirmuntta (Konrad Eleryk), który dopiero co dostał awans na promie i może podwyższać swój status...
"Heweliusz" to serial kompletny, z bardzo szczegółowym przedstawieniem przebiegu katastrofy i sytuacji po niej, jaka działa się w Polsce. Jedni bohaterowie nas poruszają, inni - przerażają bezdusznymi kalkulacjami. Ale nic, jak pisałam wcześniej, nie jest tu czarno-białe i to chyba tu najbardziej fascynuje. Mówi się, że filmami czy serialami nie zmieni się świata, ale zdecydowanie można dzięki nim oddać sprawiedliwość nawet po tylu latach. "Heweliusz" - z choćby z perspektywy widza - to robi.
Premiera serialu odbędzie się w środę, 5 listopada.