Przebój w polskich kinach. Druga rola życia, godna Oscara
Po wielu chudych latach pod względem godnych ról Russell Crowe w końcu dostał do ręki scenariusz, który pozwolił mu zabłysnąć. "Norymberga" nie jest wprawdzie pozbawiona wad, ale jego rola jest warta Oscara. Przy okazji premiery warto przeczytać książkę, która była podstawą kinowej produkcji.
"Göring wszedł na salę pierwszy. Miał na sobie perłowoszary mundur Luftwaffe z mosiężnymi guzikami, pozbawiony jednak wszelkich dystynkcji i odznak. Wydawało się, że wracając na światową arenę, odzyskał energię. Miesiące spędzone w zamknięciu uwolniły go od narkotyków i otyłości, a dały szansę na refleksję i obmyślenie obrony. Był teraz dużo bystrzejszy niż w ostatnich latach wojny..." - czytamy w książce Jacka El-Hai "Norymberga. Naziści oczami psychiatry".
Sharon Stone o polskim prezydencie: Uwielbiam go, jest najlepszy!
Jest rok 1945. Cały świat (no może prawie cały) cieszy się z zakończenia wojny i nasłuchuje wieści z rozpoczynającego się w niemieckiej Norymberdze procesu niemieckich zbrodniarzy. W tajnym więzieniu wojskowym mieści się teraz niemal wszystko, co pozostało z nazistowskiego imperium. Dwudziestu kilku mężczyzn, którzy, z tych, co przeżyli, ponosili największą odpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez Niemców w czasach II wojny światowej. Jakże niepozornych i nijakich. Z wyjątkiem jednego.
W filmie "Norymberga" akcja nabiera tempa, gdy prokurator z ramienia Stanów Zjednoczonych Robert H. Jackson (Michael Shannon), zdaje sobie sprawę, że główny oskarżony Herman Göring (Russell Crowe) jest przebiegłym człowiekiem pozbawionym skrupułów, cynicznym manipulatorem. Uzyskanie od niego obciążających zeznań będzie ekstremalnie trudnym zadaniem. Powierza więc ambitnemu psychiatrze (Rami Malek) misję zbliżenia się do Göringa, nawiązania z nim relacji i uzyskania informacji, które mogą mieć wpływ na wynik procesu.
Wiadomo, że naziści muszą ponieść najwyższą karę, karę śmierci. Chodzi jednak o to, aby udowodnić im przed sądem i przed całym światem winę. A nie nie to łatwa sprawa, mimo ogromu przerażających dowodów ich zbrodni. Większość oskarżonych nie czuje bowiem żadnych wyrzutów sumienia, nie dostrzega konsekwencji swoich czynów. "Przecież nikogo nie zabiłem, wykonywałem tylko rozkazy" – powtarzają. "Co sprawa, że Niemcy są inni?" - takie pytanie stawia na początku filmu psychiatra.
Film "Norymberga" zebrał bardzo dobre recenzje. Opiniotwórczy magazyn "Variety" napisał: "To wciągający thriller psychologiczny, który ma szansę powodzenia w wielu oscarowych kategoriach. Dramat sądowy Jamesa Vanderbilta posiada historyczne korzenie, ale jest też jednym z najbardziej aktualnych i godnych nagród filmów roku. Russell Crowe w najlepszej roli od przynajmniej 20 lat".
Film Jamesa Vanderbilta pozostawia po sobie jednak niedosyt. Bo cóż z tego historycznego dramatu udało się pokazać widzom? Historię, której nie powinniśmy zapomnieć, moralitet wojenny potrzebny w świecie, w którym "szczepionka Holokaustu przestała działać", charyzmatycznego zbrodniarza wojennego w ujęciu hollywoodzkiej gwiazdy.
Ten niedosyt, wynikający choćby z faktu, że film ma swoje ograniczenia czasowe, można jednak zaspokoić sięgającej po wydaną niedawno książkę Jacka El-Hai "Norymberga. Naziści oczami psychiatry". To wciągający, rzetelny od strony naukowej, ale także wartko napisany reportaż historyczny o ostatnich dniach życia niemieckich zbrodniarzy, a także wstrząsająca opowieść o korzeniach zła i nienawiści, która na ogół rodzi się w bardzo miałkich umysłach.
Film "Norymberga" odnosi sukces w kinach. Mimo że jest produkcją niezależną i rozpowszechnianą w niezbyt dużej liczbie kopii. W Polsce wojenny dramat wyświetlany jest od 28 listopada. Film obejrzało już ponad 100 tys. widzów. Większość widzów wysoko ocenia rolę Russella Crowe i pewnie będzie trzymać za niego kciuku w walce o Oscary. Gwiazdor ma na koncie tylko jedną nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej – za "Gladiatora" z 2000 roku. Teraz może powalczyć o statuetkę kategorii najlepszy aktor drugoplanowy.