Trwa ładowanie...
robert moskwa
25-04-2007 15:32

Robert Moskwa: Straciłem więcej, niż zyskałem

Robert Moskwa: Straciłem więcej, niż zyskałemŹródło: Film polski
ddny3ut
ddny3ut

Jest mężczyzną, który nie boi się wyzwań. Stąpając twardo po ziemi konsekwentnie realizuje swoje plany zawodowe, raz po raz zaskakując nas czymś nowym. I jeśli nawet większości Polaków Robert Moskwa kojarzy się z postacią sympatycznego lekarza z "M jak miłość", to o zdumiewających początkach jego kariery aktorskiej wie niewielu... Niegdyś nikomu nie znany aktor teatralny, dziś popularny wśród kobiet i rozchwytywany przez media artysta - czyli Robert Moskwa o sobie...

**

Niebawem miną dwa lata od czasu jak zawiesiłeś działalność Teatru K2...**

ddny3ut

* Robert Moskwa :* To jeden z najcięższych dla mnie tematów... Za każdym razem, kiedy rozmawiam o K2, jest to rozdrapywanie starych ran. Skoro kilkanaście lat mojej walki o ten teatr skończyło się na tym, że w czerwcu 2005 musiałem zawiesić jego działalność, nie jest to coś, co wspominam mile. Nie zmienia to faktu, że ciągle mam nowe pomysły na jego reaktywację w najbliższej przyszłości. Nie chcę jednak zapeszać, najpierw zrobię - potem będę o tym opowiadał.

**

Ciężko było rozstać się ze sceną własnego teatru?**

ddny3ut

* Robert Moskwa :*Łatwo nie było, poza tym wszyscy mi się dziwili, że tak długo to ciągnąłem. Nie wyobrażałem sobie jak będzie wyglądało moje życie po zamknięciu K2. Było mi żal, zwłaszcza że poświęciłem tej instytucji 15 lat mojego życia. Przewinęło się przez niego mnóstwo świetnych aktorów: Jolanta Fraszyńska, Kinga Preiss, Krzysztof Dracz, Ewa Dałkowska, Jacek Bończyk, Ilona Ostrowska. Trzeba było jednak żyć dalej. Usłyszałem kiedyś bardzo ciekawe powiedzenie, które idealnie pasuje do mojej sytuacji: straciłem więcej, niż zyskałem, ale niczego nie żałuję.

**

Jakie będzie oblicze reaktywowanego teatru K2?**

ddny3ut

* Robert Moskwa :*Forma będzie podobna, zwłaszcza że marka jest wyrobiona, a strona internetowa nadal istnieje. Mam nadzieję, że się uda. Jeszcze w tym tygodniu rozpoczynamy próby z Małgosią Pieńkowską do dwuosobowej sztuki w reżyserii Tomka Zygadło. Być może okaże się, że właśnie to będzie ta reaktywacja...

**

Występowałeś w programie kulinarnym u boku Marty Gessler. Czy to ciekawe doświadczenie?**

ddny3ut

* Robert Moskwa :*Było bardzo sympatycznie, chociaż forma tego programu różniła się od tej, jaką założono na początku. Miał to być kulinarny Big Brother, a okazało się, że był to zwykły program kulinarny, mało różniący się od innych produkcji telewizyjnych tego typu. Cieszę się jednak, że poznałem Martę Gessler. Dzięki niej doceniłem to, jak ważny jest nie tylko sposób ugotowania potrawy, ale również sposób jej podania. Dopiero kiedy zobaczyłem, jak ona się tym wszystkim bawi, zacząłem zwracać na to uwagę.

**

Prywatnie też lubisz gotować?**

ddny3ut

* Robert Moskwa :*Lubię, pod tym względem nie było żadnej ściemy (śmiech)

**

Co w związku z tym wychodzi ci najlepiej?**

R.M :To proste: wszystko to, co najlepiej mi smakuje! Przede wszystkim różnego rodzaju makarony i kluchy, ponadto naleśniki, pyzy, spagetti. Wszystko to, co w przyrodzie "kluskowatego" istnieje.

**

A może własny program kulinarny?**

R.M :Kulinarny? Ja przecież kompletnie nie czuje się kompetentny do prowadzenia takiego programu. To, że lubię gotować, nie oznacza, że jestem w stanie czarować gotowaniem widzów przed ekranami. Trochę byłoby to naciągane moim zdaniem. Poza tym, nie wiem, czy jest zapotrzebowanie na program o gotowaniu prowadzony przez amatora tej sztuki. Ludzie od razu chcieliby komuś takiemu zaufać, a ja od zawsze preferuję raczej partyzancką kuchnię. Prędzej mógłbym się bawić w kręcenie drinków, ale zablokowałaby mnie ustawa o wychowaniu w trzeźwości (śmiech).

ddny3ut

**

Terre de Scene Internationale był podobno przygodą twojego życia. Opowiedz o tym.**

R.M :Byłem jeszcze w szkole teatralnej, na czwartym roku. Pewnego wiosennego dnia do naszej szkoły przyjechał tajemniczy jegomość, którego wszyscy przyjmowali niemalże na kolanach. Nie wiedziałem kim ten człowiek jest. Wozili go służbowym samochodem, przyjmowany był przez władze miasta oraz rektora uczelni jako ktoś bardzo ważny.

Okazało się później, że będzie oglądał nasze spektakle dyplomowe, a potem z każdym z nas indywidualnie rozmawiał, bo planuje jedną, dwie osoby zaangażować do swojego międzynarodowego projektu realizowanego we Francji. Tak się złożyło, że na trzecim roku zacząłem pracować nad monodramem w języku angielskim "Zielona Gęś" Gałczyńskiego, ale nigdy go nie skończyłem. Jednak kilka kawałków miałem dość nieźle opanowanych. Przedstawiłem mu te fragmenty i był zachwycony. Patrząc z perspektywy czasu była to kompletna żenada (śmiech).

**

I wyjechałeś do Francji, a tam...?**

R.M :... spędziłem blisko pół roku i była to jedna z moich największych przygód. Zagraliśmy tam około 50-ciu spektakli, ale wyjeżdżając do Francji umiałem tylko powiedzieć merci (śmiech).

**

Wiązało się to z jakimś zarobkiem?**

R.M :Jak na tamte czasy uważam, że ile by to nie było, i tak się opłacało. To był 1991 rok - czas wielu przemian politycznych. Najciekawsze było to, że wszystkie spektakle odbywały się w absolutnie magicznych miejscach. Zamki, pałace, zabytkowe fortyfikacje - po prostu bajka. Pamiętam, że jeden spektakl zagraliśmy nawet na jednej z wysp na Atlantyku. Płynęliśmy tam około dwóch godzin. Znajdował się tam zabytkowy fort, na terenie którego wystawiliśmy naszą sztukę. To było cudowne, zwłaszcza że to nie były ruiny, a pięknie zachowane budowle.

**

To musiała być również niezła szkoła...**

R.M :Tak - przetrwania! (śmiech), wtedy również wyzbyłem się wszystkich swoich kompleksów. Poczułem się bardzo dobrze po powrocie do Francji. Przekonałem się, że Zachód nie jest wcale taki cudowny i tak bardzo... lepszy od Polski.

**

A po powrocie?**

R.M :Wróciłem do pracy nad swoim teatrem K2. Wtedy jeszcze nie nazywał się K2, tylko Teatr ProSceM - Promocyjna Scena Młodych - brzmiało bardzo infantylnie, ale wtedy na pewno pioniersko! Nie mieliśmy wtedy w posiadaniu żadnej sceny. Nasz dramat zaczął się dopiero w momencie, kiedy dostaliśmy tę scenę.

Oprócz niej, przejęliśmy jednocześnie konieczność jej utrzymania, bo w porównaniu do innych teatrów w kraju, nie dostaliśmy od władz miasta żadnej dotacji. Byliśmy zmuszeni płacić bardzo wysoki czynsz, nie współmiernie wysoki do naszych dochodów. Krok po kroku nas to wyłożyło i w czerwcu trzeba było powiedzieć basta...

**

Zmieńmy teraz temat. Jak trafiłeś do "Ma jak miłość"?**

R.M :To, że dostałem rolę w tym serialu, było dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Myślałem, że poza K2 nie spotka mnie już nic ciekawego. Dzięki długim naleganiom mojej ówczesnej dziewczyny - Beaty, zrobiłem sobie sesję zdjęciową i zaniosłem fotki do różnych agencji.

Pewnego dnia okazało się, że jest możliwość pokazania się na castingu do "M jak miłość", do roli, którą dziś gra Jacek Poniedziałek. Nie dostałem jej, ale zaproponowano mi inną, dużo mniejszą - na otarcie łez. Nie zgodziłem się. Po roku zadzwonili do mnie już z konkretną propozycją, i tak się zaczęło.

**

Jak podoba ci się postać którą grasz w serialu?**

R.M :Artur Rogowski to człowiek, który da się polubić. Gdybym go nie lubił, to byłaby dopiero tragedia. Atmosfera na planie jest cudowna, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Ja, człowiek który niedawno przyjechał z Wrocławia, do miasta o którym reszta kraju ma wiadomo jaką opinię, byłem bardzo mile zaskoczony ciepłem, które biło od moich kolegów po fachu. Pierwszego dnia byłem tak zestresowany, że nie mogłem się na niczym skupić. Na szczęście aktorzy okazali się być bardzo wyrozumiali i na każdym kroku czułem pomocną dłoń.

**

Chciałbyś wygrać "Jak oni śpiewają"?**

R.M :Moim zamiarem było: nie odpaść jako pierwszy - udało się. Teraz już niech się dzieje co chce (śmiech).

**

Byłeś zaskoczony, kiedy zaproponowano ci udział w tym show?**

R.M :To był zupełny przypadek. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Agata Młynarska, powiedziała, że dzwoni z ramienia pani Niny Terentiew, która chce zaproponować mi udział w "Jak oni śpiewają". W pierwszej sekundzie byłem kompletnie zaskoczony, bo nigdy, do tej pory nie śpiewałem. Mało tego: przez wszystkie lata - najpierw dzieciństwa, potem młodości, byłem przez wszystkich uświadamiany, że śpiewać nie potrafię. Na udział w programie zdecydowałem się jednak natychmiast. Uznałem, że czas na to aby pokazać się światu z zupełnie z innej strony. To przecież super zabawa.

**

Dziękuję za rozmowę**

ddny3ut
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
ddny3ut