30 lat od premiery "Siedem". Thriller, który zmienił kino lat 90.
To jeden z najwybitniejszych thrillerów wszech czasów wciągający widzów do świata mrocznych intryg i łamigłówek. Mijają trzy dekady od premiery "Siedem" – dzieła Davida Finchera z doborową obsadą aktorską, wciąż trzymającego odbiorców w szponach niepokoju.
Lata 90. w amerykańskiej kinematografii zostały zapamiętane przede wszystkim za sprawą wyjątkowego klimatu. Twórcy z chęcią sięgali wówczas po środki przekraczające typową strefę komfortu odbiorców, tworząc wciągające i pełne zwrotów akcji fabuły podszyte mroczną psychologią. Niebezpieczne ulice, przygnębiające kadry, brud i złowrogi świat zrywały na dobre z naiwnością hollywoodzkiego filmu.
Najgorętsze premiery filmowe nadchodzących tygodni
Prym wiodły thrillery w najróżniejszych odsłonach – od erotycznych ("Nagi instynkt") przez psychologiczne ("Milczenie owiec") do kryminalnych. W tych ostatnich rozsmakował się David Fincher, współczesny mistrz dreszczowców, kontynuujący tradycję zapoczątkowaną jeszcze w złotej erze Hollywood przez mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka.
"Siedem" (1995), czyli przełomowe dzieło Finchera, starzeje się niczym wino. Ponowny seans po latach wciąż buduje duszną atmosferę niepokoju. Siłą obrazu jest dopracowana w najmniejszym szczególe strona wizualna, na czele z precyzyjnymi, odpychającymi efektami wykorzystywanymi w scenach morderstw, a także montażem nominowanego za swoją pracę do Oscara Richarda Francisa-Bruce’a.
30 lat "Siedem" – ciekawostki
Historia dwóch policjantów podążających tropem seryjnego mordercy zabijającego według klucza siedmiu grzechów głównych nie byłaby taka sama, gdyby nie brawurowe aktorstwo. Stojącego u progu kariery Davida Millsa sportretował Brad Pitt, który w wywiadach podkreślał, że rola wydobyła go z kryzysu i aktorskiego przestoju.
Jego spostrzegawczego, choć nieco zgorzkniałego i zmęczonego długimi latami ścigania niegodziwców partnera Williama Somerseta wykreował Morgan Freeman. Mało brakowało, a rola powędrowałaby w ręce Ala Pacino. Gwiazdor odrzucił angaż ze względu na pracę nad "Ludźmi miasta".
Również Brad Pitt nie był pierwszym wyborem do sportretowania ekranowego Millsa. Początkowo planowano, aby wcielił się w niego Denzel Washington, który po przeczytaniu scenariusza uznał, że jest on "zbyt mroczny" i zrezygnował z roli. Później żałował swojej decyzji.
Kłopotliwe zakończenie "Siedem"
Sporo interesujących faktów zza kulis wiąże się ponadto z legendarnym zakończeniem produkcji, przez wielu uznawanych za jeden z najmocniejszych finałów w dziejach X muzy. David Fincher igra z publicznością do ostatniej minuty, tworząc szokującą scenę z pudełkiem, o której zawartości wolałoby zapomnieć wielu kinomaniaków. Producenci starali się wymusić na twórcy zmianę w scenariuszu, uznając wspomnianą sekwencję za zbyt kontrowersyjną.
Jednym z forsowanych przez studio zakończeń był zwrot w postaci zabicia Millsa przez złoczyńcę zagranego przez Kevina Spacey. Murem za reżyserem stanęli wówczas główni aktorzy: Morgan Freeman i Brad Pitt, którzy zagrozili bojkotem produkcji na wypadek wprowadzenia zmian.
Zbrodnia i kara w estetyce neo-noir
David Fincher zawarł w thrillerze "Siedem" sporo gorzkich diagnoz względem społeczeństwa. Fatalizm wybrzmiewa tu nie tylko we współczesnej reinterpretacji biblijnych grzechów głównych czy psychopatycznym portrecie Johna Doe, ale też mrocznych zdjęciach i kreacji świata przedstawionego pozbawionego wartości rodem z klasyki kina noir.
Przy tym wszystkim reżyser po mistrzowsku żongluje emocją i zwrotami akcji, łącząc techniczną maestrię z kinową rozrywką trafiającą do szerokiego grona odbiorców. Jego wizja oscyluje między tradycyjną opowieścią o zbrodni i karze a krytyką współczesnego człowieka. Świat Finchera nie jest jednak światem skazanym na beznadzieję. Humanistyczny wymiar filmu podkreślają działania głównych bohaterów, do końca walczących o sprawiedliwość w nieprzyjaznych realiach brutalnego systemu.
Potwory są wśród nas
Kończące właśnie 30 lat "Siedem" wyniosło Davida Finchera do czołówki amerykańskich reżyserów i dało mu twórczą niezależność. Filmowiec rozwinął unikalny styl skupiony na detalach, szczegółowo rozpisanych postaciach, mrocznych instynktach człowieka oraz emocjonalnym wstrząsie. Sympatycy angażujących thrillerów zawdzięczają mu również kultowy "Fight Club", adaptację powieści Roberta Graysmitha "Zodiak" czy przewrotną "Zaginioną dziewczynę".
"Siedem" umocniło ponadto swoisty trend w kinematografii demaskujący mroczne oblicze złoczyńców, przypominając tym samym publiczności o nieuchronności zła i czyhającym na każdym kroku zagrożeniu. Wraz ze starszym o cztery lata "Milczeniem owiec" przedstawiającym genialny umysł skłonny do makabrycznych zbrodni, tytuł zapoczątkował zintensyfikowaną realizację filmów o seryjnych mordercach. Niepokojąca na swój sposób fascynacja twórców i widzów wciąż ma się dobrze m.in. pod postacią antologii Netflixa "Potwór".
Jak się kręci erotyczne sceny w polskim filmie? Marta Nieradkiewicz o "Trzech miłościach", castingu i intymności na planie. A Piotr Domalewski o "Ministrantach", Kościele i hipokryzji. O tym w specjalnym odcinku Clickbaitu z festiwalu filmowego w Gdyni. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: