TOP 10: Doskonałe filmy, których nie widziałeś w 2013 roku
16.12.2013 | aktual.: 11.04.2017 10:23
Koniec roku coraz bliżej, więc czas na kolejne filmowe podsumowanie. Tym razem przedstawiamy wam 10 produkcji, które z niewiadomych względów albo nie miały polskiej premiery, albo niezauważone przemknęły przez nasze ekrany z prędkością światła.
Koniec roku coraz bliżej, więc czas na kolejne filmowe podsumowanie. Tym razem przedstawiamy wam 10 produkcji, które z niewiadomych względów albo nie miały polskiej premiery, albo niezauważone przemknęły przez nasze ekrany z prędkością światła.
Pod względem filmowym 2013 był rokiem niezwykle udanym. Jednak okazję do obejrzenia wielu wartościowych produkcji mieli nieliczni szczęśliwcy oraz bywalcy polskich i zagranicznych festiwali.
Zobaczcie, na jakie filmy, które miały swoją premierę w mijającym roku, warto polować. Część z nich przegapiliście na własne życzenie...
''A Band Called Death'', reż. Mark Christopher Covino, Jeff Howlett
Okazuje się, że Afroamerykanie wymyślili nie tylko rock'n' rolla czy jazz. Na początku lat 70. w Detroit w pewnej sypialni trzech czarnoskórych chłopaków zaczęło grać… punk rocka. Nastąpiło to jeszcze zanim zrobiło się głośno o takich kapelach jak Black Flag, Ramones czy Bad Brains.
Dokument Mark a Christophera Covino i Jeffa Howletta opowiada o poszukiwaniach członków dawno zapomnianego zespołu, przyjaźni, braterstwie i miłości do muzyki.
Świetna pozycja, nie tylko dla fanów garażowego grania.
''Spring Breakers'', reż. Harmony Korine
Wprawdzie ostatni film Harmony’ego Korine miał swoją polską premierę w kwietniu tego roku, jednak przemknął przez ekrany praktycznie niezauważony.
Dziwne, zwłaszcza, że film kontrowersyjnego reżysera zebrał bardzo pozytywne recenzje, a przez niektórych został nawet okrzyknięty filmem roku.
„Spring Breakers” to jeden z tych filmów, który każdy miłośnik bardziej niepoprawnego kina musi zobaczyć. Choćby dla przechodzącego samego siebie Jamesa Franco (rola życia) i sceny z kawałkiem Britney Spears w tle.
Film w dalszym ciągu nie doczekał się polskiej premiery DVD i Blu-ray.
''Child of God'', reż. James Franco
Okazuje się, że James Franco to nie tylko utalentowany aktor, producent, poeta czy scenarzysta, ale również reżyser, o czym wielu ciągle zdaje się zapominać.
„Child of God” to oparta na prozie Cormaca McCarthy’ego, ponura – a jakby inaczej – rozgrywająca się w latach 60. historia Lestera Ballarda, społecznego wyrzutka, niedoszłego gwałciciela, który zatracając się staje się seryjnym mordercą.
Obraz Franco miał swoją premierę na festiwalu w Wenecji. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy film trafi do polskich kin.
''Frances Ha'', reż. Noah Baumbach
Podobnie jak „Spring Breakers” film Noah Baumbacha miał swoją polską premierę, jednak zasługuje na znacznie więcej uwagi i uznania.
Nominowany do Oscara reżyser z lekkością twórców francuskiej Nowej Fali wprowadza nas w świat nowojorskich artystów, którzy poszukują swojej drogi.
Opowieść o neurotycznej, niespełnionej tancerce przypadnie na pewno do gustu tym, którzy tęsknią za starym dobrym Woodym Allenem, zanim ten opuścił Nowy Jork i zaczął kręcić filmowe pocztówki na zamówienie.
Warto również dodać, że to jeden z dziesięciu najlepszych filmów 2013 roku zdaniem Quentina Tarantino .
''Joe'', reż. David Gordon Green
Dla niektórych nazwisko Nicolasa Cage’a równoznaczne jest z filmową mizerią i chłamem. I jest w tym sporo prawdy. Pogrążający się w długach aktor od kilku lat nie wybiera starannie ofert, grając w czym popadnie.
Jednak w zalewie tego filmowego szamba zdarzają się perełki. Takim filmem jest bez wątpienia „Joe” Davida Gordona Greena.
Tym razem Cage wciela się w byłego więźnia, który na swojej drodze spotyka nastoletniego Gary’ego i jego zmagającego się z alkoholizmem ojca. Bezpretensjonalna opowieść o odkupieniu, przywodząca na myśl choćby „Gran Torino”. Film, na który Cage czekał od bardzo dawna.
''Lovelace'', reż. Jeffrey Friedman, Rob Epstein
Film Jeffreya Friedmana i Roba Epsteina to fabularyzowana biografia tytułowej Lindy Lovelace – jednej z najsłynniejszych gwiazd w historii przemysłu porno, która po latach oskarżyła branżę o zrujnowanie życia.
- Gdy oglądacie „Głębokie gardło”, oglądacie gwałt na mnie. Pokazywanie tego filmu to przestępstwo. Przez cały czas realizacji trzymano pistolet przy mojej głowie - wyznała Lovelace, której wypowiedź wstrząsnęła opinią publiczną (więcej tutaj)
.
W aktorkę wcieliła się Amanda Seyfried, która w kilku scenach nie bała się odsłonić więcej niż zazwyczaj (więcej tutaj)
. Na razie nie wiadomo, czy film będzie miał polską premierę.
''Scena zbrodni'', reż. Joshua Oppenheimer
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych dokumentów ostatnich lat, który był pokazywany na tegorocznym Planete+ Doc Film Festival.
Joshua Oppenheimer spędził siedem lat z "emerytowanymi" dowódcami brygad śmierci w Indonezji. Przed puczem nielegalnie sprzedawali pod kinami bilety na amerykańskie filmy gangsterskie. W swojej "wyzwoleńczej" działalności wzorowali się – jak twierdzą – na hollywoodzkich produkcjach, ale w rzeczywistości ich działalność to po prostu połączenie szmalcownika z mordercą.
Gdy reżyser proponuje im filmowe odtworzenie dokonywanych zbrodni, z wigorem załatwiają aktorów, dekoracje, kostiumy i dyskutują o możliwych scenariuszach rekonstrukcji. Praca przy filmie obiera jednak nieoczekiwany kierunek...
''Tom à la ferme'', reż. Xavier Dolan
Obraz, który na tegorocznym festiwalu w Wenecji został uznany za najlepszy film w konkursie głównym przez członków jury FIPRESCI .
„Tom à la Ferme” to czwarty film w karierze reżyserskiej 24-letniego aktora Xaviera Dolana, obwołanego jednym z najciekawszych autorów kina ostatnich lat.
Historia chłopaka, który po śmierci ukochanego przyjeżdża na wieś, aby poznać jego rodziców, przez niektórych została nazwana „gejowską Psychozą” i największym wydarzeniem mijającego sezonu.
''Turyści'', reż. Ben Wheatley
Wyprodukowani przez Edgara Wrighta („Hot Fuzz”) „Turyści” to jedna z najlepszych komedii, jaką w mijającym roku mieliśmy przyjemność oglądać na naszych ekranach. Premiera filmu miała miejsce pod koniec lutego – obraz wszedł na nasze ekrany ze sporym opóźnieniem i niestety nie zagrzał tam długo miejsca.
Fakt, że historia podróży zakochanej w sobie pary psychopatów przeszła bez echa, można tłumaczyć specyficznym, czarnym jak smoła humorem, który dla niektórych mógł niestety okazać się niestrawny.
Reszta będzie bawić się świetnie. Jeśli nie widzieliście – koniecznie musicie nadrobić!
''Wiele hałasu o nic'', reż. Joss Whedon
Ten film zaskoczy przede wszystkim tych, którzy są przekonani, że Joss Whedon potrafi kręcić jedynie filmy o facetach w trykotach ( „Avengers”)
.
Tym razem ojciec chrzestny „Buffy: Postrach wampirów” stanął za kamerą... uwspółcześnionej, klasycznej sztuki Szekspira.
„Much Ado About Nothing” zadebiutowało w europejskich kinach w te wakacje, zgarniając zaskakująco pozytywne recenzje. Polscy widzowie nadal czekają.(gk/ab/mn)