Vanessa Paradis: Lubię być reżyserowana

Była partnerka *Johnny’ego Deppa, którą ten porzucił dla wiele lat młodszej Amber Heard, rusza na podbój Hollywood. Utalentowaną Francuzkę możemy obecnie oglądać w komedii „Casanova po przejściach”. Ku zaskoczeniu wielu osób interesujących się kinem (w tym 115 tysięcy widzów w Polsce), rola w projekcie Johna Turturro jest dla piosenkarki ekranowym debiutem w filmie amerykańskim, a zarazem odskocznią od zamieszania, jakie wytworzyło się wokół niej po zaskakujących doniesieniach o rozstaniu z rozchwytywanym gwiazdorem. O tym, dlaczego tak długo przyszło jej fanom czekać na taki występ, szukaniu pocieszenia w ramionach filmowego żigolaka na dorobku u Woody’ego Allena, przygotowaniach do innych filmowych ról i ich właściwościach terapeutycznych oraz jej przewidywaniach na najbliższe kilka lat z
Vanessą Paradis rozmawia Wirtualna Polska.
*

Vanessa Paradis: Lubię być reżyserowana
Źródło zdjęć: © AFP

21.05.2014 15:54

WP.pl: Masz fajną fryzurę. Krótkie włosy Ci służą?

Vanessa Paradis: To nowa fryzura, obcięłam włosy zaledwie dwa miesiące temu. Bardzo dobrze się w nich czuję.

Skąd ta zmiana fryzury?

Vanessa Paradis: Zaraz po tym jak nakręciliśmy razem „Casanovę po przejściach” ja i John Turturro współpracowaliśmy ponownie przy filmie krótkometrażowym, który został uwzględniony w kolekcji filmów „Rio, I Love You”, oddających hołd Rio de Janeiro. Rozmawialiśmy o tym, co mogłabym w sobie zmienić i padło na włosy. Dla mnie to nic wielkiego i zresztą chciałam to zrobić już jakiś czas temu, ale z pewnego powodu zrobiło się bardzo dużo zamieszania (śmiech). Ludzie, to jest po prostu fryzura, moje włosy odrosną i wszystko będzie takie samo, nie ma co się przejmować.

Obcinanie włosów nie bolało?

Nic a nic! (śmiech)

* „Casanova po przejściach” jest Twoim pierwszym angielskojęzycznym filmem. Jak to w ogóle możliwe, że wcześniej nie można było Cię zobaczyć w amerykańskim filmie?*

Sama zadaję sobie to pytanie, ale odpowiedź na nie jest taka, że po prostu czekałam na dobry film. Oczywiście każdemu się wydaje, że ponieważ śpiewam po angielsku i mieszkałam w USA przez wiele lat, to naturalne jest, że powinnam już dawno grać w Hollywood. Ale to nie jest takie proste, grać w filmie w Ameryce. Poza tym nie robi się tu takich filmów, jakie powstają we Francji czy w Europie. Chcę, żeby moje filmy coś znaczyły i zapadały w pamięć, ale Ameryka często nie potrafi dokonać czegoś takiego. Filmy są albo dobre albo złe, a mnie przyciągają filmy, które są ciekawe, które oferują ciekawą role aktorowi, a reżyser ma wizję. Może i są takie projekty w Ameryce, ale oni dotychczas nie byli mną zainteresowani.

Czy możesz opowiedzieć o pracy z Woodym Allenem przy “Casanovie po przejściach”?

To było niesamowite doświadczenie. On starał się trzymać scenariusza i dialogów, ale też dużo improwizował. Każde ujęcie było inne. Czasami zaczynał dodawać tak dużo od siebie, że ja miałam problem z ocenieniem kiedy powinnam wejść z moją kwestią - nie chciałam mu przeszkadzać! Chwilami czułam się jakbym oglądała pewnego rodzaju występ Woody’ego Allena na żywo, niemalże jak w śnie na jawie i często musiałam się budzić, żeby zachować się jak profesjonalna aktorka i nie zepsuć naszej wspólnej sceny (śmiech).

Jakie wskazówki dał Ci reżyser i odtwórca głównej roli John Turturro jeśli chodzi o ten film?

Powiedział, żebym zagrała Avigal tak, jak ja czuję. Chasydzi są najbardziej ekstremalnym odłamem ortodoksyjnej wiary żydowskiej. Kobiety w ogóle nie komunikują się ze światem zewnętrznym, nie patrzą się na mężczyzn, nie mówią do nich, w ich związkach nie ma ani krzty romantyzmu, pocałunków, komplementów, nic z tych rzeczy. Ona mieszka w Nowym Jorku, na brooklyńskim Williamsburgu, ale nigdy nie była na Manhattanie, który jest praktycznie w zasięgu ręki – wystarczy tylko przejechać przez most na druga stronę East River. Bardzo dużo dzieje się w życiu tej Chasydzkiej wdowy, która nagle poznaje mężczyznę, dla którego odważa się wyjść z domu, zostawić szóstkę dzieci pod czyjąś opieką i wybrać się na Manhattan. Nagle czuje się jak dziecko w Boże Narodzenie – coś, czego też nigdy nie doświadczyła.

Jak przygotowujesz się do ról filmowych?

To jest moja praca wierzyć w to, co wierzy moja postać, którą gram i sprawić, że czujesz dokładnie to, co ona. Niektórzy aktorzy pozostają w swojej roli przez sześć miesięcy, 24 godziny na dobę, nawet pomiędzy ujęciami i ja jestem właśnie tego typu aktorką. Jeśli jest to dobrze napisana rola, to chcesz wykonać swoją pracę jak najlepiej. Tak było także w tym filmie. Bardzo pomaga mi muzyka, dobrze się wtedy nastrajam.

Płaczesz słuchając muzyki?

Oczywiście, są takie piosenki, które wyciskają ze mnie potoki łez. Pomagają mi się też skupić, skoncentrować, a potem muszę się z nich otrząsać tak samo jak z ról filmowych.

Co daje Ci większą satysfakcję jako artystce: film czy muzyka?

Trudno jest mi wybrać, ponieważ oba te gatunki sztuki dają mi ogromne spełnienie, ale czuję, że muzyka jest bardziej osobista, personalna. Nawet jeśli nie jestem autorką wszystkich moich piosenek, nie skomponowałam ich wszystkich, nie wyprodukowałam, ale zasiałam ich ziarno moimi pomysłami i sugestiami. Ja zawsze mówię co chcę a czego nie, to mój własny świat, mój projekt, który jest znacznie bardziej intymny niż film, ponieważ nie pracujesz z takim sztabem ludzi. Ale nie mówię wcale, że granie w filmach jest złe. Satysfakcja w tym przypadku płynie z bycia na planie filmowym i odgrywania kogoś zupełnie innego. Nagle czujesz się jak dziecko na wakacjach od siebie samego i to jest bardzo dobre uczucie być w czyimś innym świecie, wykreowanym przez kogoś z uwzględnieniem pewnej wizji ciebie w nim. Lubię być reżyserowana.

Czy takie chwilowe przebywanie w innym świecie może mieć własności terapeutyczne?

Oczywiście, że tak ponieważ wyrażanie siebie jest najlepszą terapią, jaką można sobie wyobrazić. Oczywiście jeśli wybierzesz taką drogę to nadal możesz się za swoją postacią schować i wykonać dokładnie to co zostało opisane na papierze razem z przygotowaniem do tej roli. Później nikt, nawet ty sama, nie będziesz wiedziała czy to co zobaczysz na ekranie później to ty sama czy postać filmowa.

Jakie to uczucie wiedzieć, że niektórzy zakochują się w Tobie po obejrzeniu filmu z Tobą, nie mając pojęcia jaka jesteś naprawdę?

Nie myślę o mojej pracy w ten sposób. Wszystko o czym myślę to, że mam możliwość bycia na scenie i grania w filmie, ponieważ ludzie chcą mnie oglądać i słuchać i jestem za to niezmiernie wdzięczna, ponieważ kocham to, co robię. Nie wyobrażam sobie koncertów bez publiczności, to oni pozwalają mi naładować moje akumulatory, gdy reagują aktywnie i udzielają się podczas moich koncertów. Jeśli kogoś inspiruję, to bardzo mnie to cieszy.

Jak to możliwe, że w tym filmie jest tylko jedna Twoja piosenka?

Musisz o to zapytać Johna Turturro (śmiech). Ale na poważnie – to on mnie poprosił, żebym zaśpiewała piosenkę na ścieżce dźwiękowej do „Casanovy po przejściach”. Jednocześnie wtedy pracowałam nad moim albumem „Love Songs” i ta piosenka doskonale się wpasowała w oba projekty.

Film opowiada o samotności – Twoja bohaterka jest szczera i świadoma swojej samotności, wyobcowania. Nie zdarza się często, żeby filmy opowiadały o samotnych ludziach...

Ponieważ to jest taka nienamacalna rzecz ludziom trudno to zrozumieć. Gdy złamiesz nogę, cierpisz, nosisz gips i wszyscy to widzą i mogą ci współczuć. Ale gdy cierpisz z powodu samotności wszyscy mówią – “o nudzisz się i jesteś samotny”. Nie wygląda to na prawdziwy problem, ale jest to ogromnie ważna sprawa, ponieważ ludzie odbierają sobie życie z powodu samotności. Dlatego też myślę, że ten film sprawia, że czujesz się dobrze, ponieważ pokazuje ludzi w różnym wieku, różnego koloru skóry, pochodzenia, kultury, dążących i tęskniących za tym samym. Mam nadzieję, że ten film sprawi, że ludzie poczują się mniej samotni.

Czy kiedyś zrobiłaś coś w życiu wyłącznie za pieniądze?

Mam ogromne szczęście w życiu i nawet gdy biorę udział w reklamach Chanel jest to bardzo intensywny i kreatywny proces. Nigdy nie chodzi po prostu o sprzedawanie produktu i sprzedawanie siebie. Zawsze czuję się jak w domu na planie tych reklam. Chanel jest tak starym i tradycyjnym domem mody i każdy pracuje tam z pasją i miłością. Zawsze jestem zaskakiwana i zwykle wiąże się to z podróżą w nowe miejsce i nowym scenariuszem. Promują mnie tak, jak ja promuję tę markę, ale sprawia mi to mnóstwo przyjemności i radości.

Gdzie widzisz siebie w ciągu kolejnych kilku lat?

Trudno mi powiedzieć, tyle się teraz dzieje w moim życiu. Gdy masz trzy różne prace, jesteś mamą i dzielisz swoje życie pomiędzy dwa kontynenty, trudno jest cokolwiek zaplanować i przewidzieć. Zbliża się moja trasa koncertowa i skupiam się na tym. Chciałabym grać w większej liczbie filmów, nagrać kolejna płytę, ale chyba teraz dla odmiany powinnam zaplanować wakacje dla mnie i moich dzieci (śmiech).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)