Andrzej Kondratiuk: ''Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć''

Andrzej Kondratiuk: ''Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć''
Źródło zdjęć: © East News

- Ja zawsze byłem inny, trochę z boku. Jestem jak podróżnik z opowiadania Tołstoja, który bardzo tęsknił za ojczyzną. A na pytanie, gdzie się urodził, odpowiedział: na statku, tylko nikt nie pamiętał dokąd płynął. A dokąd ja płynę? Do kina, do filmu, który jest niepodobny do innych. Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć – mówił o sobie w jednym z ostatnich wywiadów Andrzej Kondratiuk, reżyser kultowej „Hydrozagadki” czy „Wniebowziętych”.

- Ja zawsze byłem inny, trochę z boku. Jestem jak podróżnik z opowiadania Tołstoja, który bardzo tęsknił za ojczyzną. A na pytanie, gdzie się urodził, odpowiedział: na statku, tylko nikt nie pamiętał dokąd płynął. A dokąd ja płynę? Do kina, do filmu, który jest niepodobny do innych. Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć – mówił o sobie w jednym z ostatnich wywiadów Andrzej Kondratiuk, reżyser kultowej "Hydrozagadki" czy "Wniebowziętych".

Trzy razy był bliski śmierci – i choć lekarze nie dawali mu prawie żadnych szans, trzy razy wydarzył się cud. Niestety, tym razem zabrakło mu szczęścia.

Kondratiuk zmarł 22 czerwca 2016 roku. Dla jego żony, Igi Cembrzyńskiej, która w minioną sobotę skończyła 76 lat, były to z pewnością bardzo smutne urodziny.

Małżonkowie byli praktycznie nierozłączni i aktorka poświęciła ostatnie lata, by opiekować się chorym mężem.


1 / 6

''Strach przyszedł później''

Obraz
© East News

Kondratiuk, który urodził się 20 lipca 1936 roku, przyznawał, że dzieciństwa nie wspomina z nostalgią.

- Miał za sobą trudną przeszłość, przeżycia z dzieciństwa, których nie powinno doświadczyć żadne dziecko– pisała Iga Cembrzyńska w książce "Mój intymny świat".

Kondratiuk miał 6 lat, gdy wraz z rodziną został zesłany na Syberię, a stamtąd do Kazachstanu.

- Strach przyszedł później. Kiedy pojawił się głód i czterdziestostopniowy mróz. Widział niemieckich jeńców, na torach trupy, wyrzucanie ciał do dołów, po uprzednim wyrywaniu złotych zębów – dodawała.

2 / 6

Fascynacja kinem

Obraz
© PAP

Ale to właśnie wtedy Kondratiuk zainteresował się filmem – wszystko dzięki ojcu, który próbował osłodzić synowi trudne chwile.

- Jego wspaniały ojciec, a mój teść Arkadiusz, w tej straszliwej nędzy, rzeczywistości przepełnionej śmiercią i strachem, jakimś cudem zdobył dla synka rzutnik na karbidową lampkę i przezrocza malowane na szkle przez prawdziwych artystów.* Wymyślił też dla synka ekran, oszronioną ścianę ich lepianki. Mały Jędruś wpatrywał się w te obrazy jak urzeczony... a potem w dorosłym życiu malował kamerą świat, zmagając się z tamtymi bolesnymi wspomnieniami, których nigdy nie zapomniał* – pisała Cembrzyńska.

3 / 6

''Przestraszyłam się''

Obraz
© East News

Kondratiuk i Cembrzyńska poznali się na planie „Hydrozagadki”. Polubili się, ale uczucie połączyło ich dopiero rok później. Reżyser zaprosił aktorkę na kolację, która przeciągnęła się aż do wczesnych godzin porannych. Wtedy uznali, że są sobie przeznaczeni.

Ale zaraz potem Cembrzyńska zmieniła zdanie.

- Przestraszyłam się. Pojechałam do mieszkania Andrzeja i wsunęłam mu w drzwi kartkę: "Nie możemy być razem, przepraszam, jadę do Wrocławia" – wspominała.

Ruszył za nią i kiedy przyjechała, czekał już w recepcji. Wtedy uległa. Decyzji nigdy nie żałowała.

4 / 6

''Taka miłość zdarza się rzadko''

Obraz
© PAP

- Iga z Andrzejem byli bardzo symbiotycznym związkiem – opowiadała Ewa Szykulska. - I proszę mi uwierzyć, bo dziś naprawdę wiem, co mówię, taka miłość zdarza się rzadko. To był bardzo twórczy okres w ich życiu.

- Gdy spotykają się dwie tak silne i utalentowane osobowości - aktorka i reżyser - to z tego muszą powstawać rzeczy wielkie- dodawała Barbara Rybałtowska, autorka książki "Iga sama i w duecie".

Choć zamieszkali razem, pobrali się dopiero po dziesięciu latach – twierdzili, że do szczęścia nie potrzebują żadnego papierka. Wiedzieli, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić, choć los wystawiał ich na ciężkie próby.

5 / 6

Oszukał śmierć

Obraz
© PAP

Kondratiuk trzy razy był o krok od śmierci.

Po raz pierwszy zachorował poważnie na początku lat siedemdziesiątych. Umówił się z kolegą na wyspie, żeby się odstresować.

- Urządzili sobie ognisko, siedzieli do późna, popijali i zasnęli. Obudzili się w lodowatym błocie, bo w nocy przyszedł wiosenny przybór. Andrzej złapał jakieś dziwne zakażenie.

Wiele lat później Kondratiuk odkrył, że ma na szyi guza. Diagnoza nie napawała optymizmem: nowotwór. Ale mimo mało optymistycznych rokowań i tę batalię wygrał.

6 / 6

''Wyrwać Andrzeja śmierci''

Obraz
© AKPA

Kiedy małżonkowie myśleli, że najgorsze za nimi, Kondratiuk dostał wylewu krwi do mózgu.

- Zaczęła się walka. Przychodzili rehabilitanci, lekarze. Zrezygnowałam z pracy. Liczył się tylko on - opowiadała aktorka w książce "Mój intymny świat".

- Los jakby się na mnie uwziął. Dał mi nowe zadanie: wyrywać Andrzeja śmierci... - mówiła w wywiadzie dla Super Expressu. - Ja i Andrzej to jedno. Bez niego nie mam po co żyć.

Cembrzyńska poświęciła dla męża karierę; pielęgnowała, spędzała z nim każdą chwilę i wspierała go w najtrudniejszych momentach. Kondratiuk praktycznie odciął się od świata, nie chciał nikogo widzieć.

- Był świetnym facetem, prawdziwym mężczyzną, takim z krwi i kości, przystojnym. Był uznanym reżyserem. Nie chce, by widziano, że jest innym człowiekiem – tłumaczyła jego żona.
(sm/gol.)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)