Anna Dymna przeszła poważną operację
Anna Dymna, która nigdy nie oszczędza sił, żeby pomagać potrzebującym, ostatnio sama podupadła na zdrowiu.
Ma za swoje
W wywiadzie dla "Gali" aktorka mówi:
- Za dużo podskakiwałam i teraz mam za swoje! Przecież te moje biedne więzadełka, troczki, chrząsteczki mają ze mną ciężkie życie, więc się zbuntowały (śmiech).
Kontuzjogenny zawód
- Mój zawód też jest bardzo kontuzjogenny. W „Trylogii” Janka Klaty gram pięćdziesięcioośmioletniego Hajduczka. Galopujemy tam na łóżkach, a ja jestem duuużą dziewczynką i skręciłam nogę raz, drugi… - dodaje Dymna.
Wypadek
Na dodatek Anna Dymna spadła w domu ze schodów.
- Potem w domu spadłam ze schodów, rozwaliłam sobie staw skokowy i przez kilka tygodni chodziłam i grałam w specjalnym stabilizatorze. Kiedy go zdjęłam, na równej drodze przed szkołą teatralną noga mi się dosłownie zwinęła.
Na bosaka
- Nagrodę Wiktora odbierałam na bosaka, już w żadnych butach nie mogłam chodzić. Poczekałam na koniec sezonu w teatrze, doprowadziłam studentów do egzaminów, poprowadziłam koncerty Zaczarowanej Piosenki na Rynku w Krakowie i przyjechałam do Otwocka. Jest tu lekarz, który zachwycił się moimi storturowanymi więzadłami i pięknie je zrekonstruował.
Problemy
Było groźnie. Gdyby aktorka zaniedbała tę sytuację, mogłaby mieć duże problemy z chodzeniem.
- Musiałabym chodzić w stabilizatorze. A każdy następny uraz prawdopodobnie prowadziłby do kalectwa. Uroczy pan doktor wstawił mi kotwiczki tytanowe do lewej nogi.
Jak kangur
- Teraz strasznie bolą mnie ręce, bo kicam jak kangur na jednej nodze o kulach. Dziś litościwe panie pielęgniarki przyniosły mi balkonik. Z nim wyglądam jak rosomak. Chciałabym być trochę chudsza. Teraz łatwiej byłoby kicać o kulach szczupłemu kangurowi - mówi aktorka w wywiadzie dla "Gali".
Złe mylśli
Czy pomagając innym, Dymna oswoiła własny lęk przed chorobą i niepełnosprawnością?
- Nigdy nie dopuszczam złych myśli. Zawsze wierzę, że będzie dobrze. Bóg co jakiś czas boleśnie mnie „kopie”, po czym szybko podaje rękę i daje siły, bym się podnosiła. Tak mnie skonstruował, że im gorzej się czuję fizycznie, tym więcej mam psychicznego słońca.
Rozmowy
- Zupełnie nie wiem, skąd mi się to bierze. Może z dziesiątek rozmów z ludźmi chorymi, niepełnosprawnymi. Teraz też wiem, że dam radę.
Pełnosprawna
- Dzisiaj dostałam piękne słowa od moich Zaczarowanych Ptaszków z Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, między innymi od Michasia Wiśniewskiego, 15-letniego chłopca chorego na astmę. Napisał: „Pani Aniu, całuję w chorą nóżkę, żeby pani nie była taka niepełnosprawna jak my. Bo pani jest nam potrzebna pełnosprawna”. I jak mam nie dać rady?