Rozmowa z Antonim Pawlickim, czyli Piotrem z najnowszej komedii romantycznej: „Dlaczego nie!”
Justyna Trawicka: Antku, grasz w najnowszej komedii romantycznej „Dlaczego nie!”. Do czego dąży Twój bohater – Piotr ?
Antoni Pawlicki: Nie ma wygórowanych marzeń. Myślę, że chciałby po prostu wygodnie żyć i zarabiać niezłe pieniądze. No – i oczywiście mieć u swego boku piękną, reprezentacyjną kobietę. To zresztą powoduje sporo zamieszania, bo gdy jego dziewczyna Małgosia (Anna Cieślak – przyp.red.) orientuje się, że Piotr…
J.T.: … Nie zdradzajmy szczegółów! Gdybyś miał jednym zdaniem powiedzieć co jest dla Piotra celem nr 1…?
A.P.: …byłaby to wystarczająca ilość pieniędzy na godne życie.
J.T.: Do czego Piotr jest zdolny by osiągnąć swoje cele?
A.P.: Hmm…. Z czasem mój bohater orientuje się, że w dzisiejszym świecie, aby cokolwiek osiągnąć, trzeba być albo - bardzo dobrym w swoim fachu i ambitnym, nastawionym na sukces człowiekiem albo też - związać się z kimś kto jest już „ustawiony” i czerpać korzyści z pozycji swojego partnera lub partnerki. Ponieważ, przy odrobinie szczęścia, ta druga opcja jest o wiele prostsza, dlatego też Piotr decyduje się iść właśnie tą drogą.
J.T.: Czyli, nie ma zbyt wygórowanych ambicji?
A.P.: Jego ambicją jest to, by tak wyćwiczyć się w sprawczej sile swojej woli, aby umieć powodować szczęśliwe zbiegi okoliczności każdego dnia. A także, by te szczęśliwe przypadki maksymalnie wykorzystać. W „cichości ducha” stara się nie przyznawać nawet przed samym sobą do swoich kompleksów. W rzeczywistości jednak ciągle mu się wydaje, że jako człowiek jest za mało przebojowy, zbyt mało interesujący, by przyciągnąć do siebie szczęście.
J.T.: A co jest ważne w życiu dla Antoniego Pawlickiego? Czym chciałbyś się pochwalić?
A.P.: Mam nadzieję, że nie chełpię się niczym. Uważam, że bardzo ważnymi cechami aktora są: skromność i pokora. Mówię to całkowicie szczerze. Poza tym jestem wobec siebie bardzo krytyczny i niezwykle rzadko bywam z siebie dumny. J.T.: Ostatnia zawodowa „wpadka”?
A.P.: Przy podsynchronach do filmu: „Z odzysku” musiałem podłożyć głośniejszy płacz do sceny rozpaczy. I mimo że bardzo się starałem - reżyser Sławek Fabicki wciąż był niezadowolony. Potem, spróbowałem raz jeszcze - w zaciszu teatralnych sal. Dopiero wówczas udało mi się osiągnąć efekt, o który chodziło Sławkowi. Wtedy uświadomiłem sobie po raz kolejny, że tego zawodu uczyć się trzeba przez całe życie i ten, kto myśli, że umie już wszystko - może od razu przestać być aktorem.
J.T.: Jakie cechy cenisz u płci przeciwnej?
A.P.: Po pierwsze i ostatnie – inteligencję. Ponadto, zauważam i doceniam w kobiecie styl, dobre wychowanie, bezpośredniość – piękno – również to wewnętrzne.
J.T.: A miłość? Czym jest dla Ciebie?
A.P.: Zależy, na jakim etapie. Myślę jednak, że to połączenia chemii umysłów, dusz i ciał. Ktoś, kto jest dla ciebie i kumplem, i kimś, kto budzi w tobie szał zmysłów. Osoba, która cię inspiruje i o którą chcesz, i potrafisz walczyć ja lew. Krótko mówiąc: jeśli człowiek od drugiego człowieka uzależniony jest jak od heroiny, to chyba jest miłość…
J.T.: W ”Dlaczego nie!” jest i miłość, i przyjaźń, i zdrada, i zazdrość… Czym dla Ciebie są te uczucia?
A.P.: Przyjaźń to jest coś, o co warto bardzo zabiegać. Przyjaciół poznaje się wtedy, gdy chodzi o coś więcej niż wspólne picie wódki (śmiech). Zdrady nikomu nie życzę. I nie chodzi tu tylko o zdradę w popularnym tego słowa znaczeniu tj. w relacjach damsko-męskich. Kariera? Myślę, że najgorsze to robić karierę dla samego robienia kariery. Zazdrość – cecha fatalna, zabójcza na każdej płaszczyźnie. Jest tylko jeden wyjątek. Czasem przydatna w umiarkowanych ilościach w miłości.
J.T.: A sukces? Czym jest dla Ciebie?
A.P.: Ambrozją, która po przedawkowaniu może stać się trucizną. Wszystko zależy od tego, co zrobisz z tym prezentem od losu.