Na peryferiach Paryża, w niby realnej, a w istocie baśniowej grocie, ukrytej pod olbrzymią górą złomu mieszka kilkoro wolnych duchów, uciekinierów albo wypędków ze świata, który ten złom wyprodukował. Bajka, bo są szczęśliwi; bo doskonale potrafią sobie radzić; bo znaleźli taki sposób na wykończenie pewnego producenta broni, jakby znali naszą legendę o smoku, któremu wystarczyło podrzucić barana wypchanego siarką, aby go zeżarł i pękł.
A więc bajka, ale niezupełnie, zresztą poza ową grotą Paryż jest całkowicie realny. W encyklopedii można przeczytać, że każda bajka „zawiera naukę moralną”, że „czasem ma charakter satyryczny” oraz że „zachowuje elementy realistyczne, wskazujące na czas i miejsce zapisu tekstu”. Ta również, lecz „elementy realistyczne” z tej bajki nie zmieściłyby się w żadnej innej. Bazyl swoją kulę w głowie, którą chirurdzy tam zostawili, bo lepiej było jej nie ruszać ma stąd, że znalazł się przypadkiem na linii ognia w czasie miejskiej strzelaniny między gangsterami.
Zobacz *polski zwiastun do filmu "Bazyl. Człowiek z kulą w głowie*
Natomiast jego ojciec, który był saperem wyleciał w powietrze gdzieś na Bliskim Wschodzie, rozbrajając zagrzebaną w piasku minę przeciwpiechotną. Jedną z 70 milionów, które w krajach niedawnych konfliktów czyhają w ziemi na każdego, kto przypadkiem ich dotknie albo tylko przejdzie blisko, na kogoś pracującego w polu lub idącego po wodę albo dziecko, które ją znajdzie i spróbuje się bawić tym okrągłym przedmiotem. W ciągu ostatnich 15 lat zginęło od wybuchu min przeciwpiechotnych ponad milion osób.
Ale zanim miny umieszczono w ziemi a kulę, która trafiła Bazyla załadowano do magazynka pistoletu, ktoś musiał je wyprodukować. Bazyl, antyheros z kinowej bajki, bliski krewny chaplinowskiego Charliego postanowił dorwać szefa firmy, produkującej taką broń, a przy okazji również jego konkurenta.
I oto na dwie godziny można uwierzyć, że ci, którzy nie mogą nic czasami mogą więcej niż reszta. Jak przystało na bajkę, dopadną tamtych w sposób fantastyczno-finezyjny, jawnie kpiąc przy okazji z kina; ta część filmu jest bowiem najwyraźniej pastiszem... gatunku gangsterskiego. Natomiast kpina z owych biznesmenów, już mniej finezyjna, ma przypomnieć, że podobne figury to nie jacyś nadludzie, jeśli przyjrzeć im się z bliska, mogą się okazać po prostu pajacami.
Co tu kryć, w całym filmie pachnie anarchizmem. W specyficznej odmianie: anarchizmem Ery Wodnika. Główne idee New Age - jak na dłoni. Dwóch biznesmenów ze zbrojeniówki zgubi rywalizacja, Bazyl wygra dzięki współpracy z przyjaciółmi. Eksploatacyjne podejście do natury, gospodarkę opartą na paliwach kopalnych oskarża wymownie tamto złomowisko, podstawowym składnikiem są przecież samochody.
Sytuacja Bazyla, który po wyjściu ze szpitala znalazł się na ulicy, bo mieszkanie wynajęto komu innemu, ktoś inny zajął też jego miejsce w pracy – przykład obojętności na los innych. Wreszcie oczywisty dowód, że istnieje wiele dróg do samospełnienia: fakt, że członkowie wspólnoty spod góry złomu są szczęśliwi. A zarzuty, jakie stawia się ideologii New Age: naiwność, utopijność – też pasują jak ulał.
Lecz Era Wodnika dopiero ma nadejść, na razie mamy Erę Ryb. Oto dialog producenta broni z klientem, przedstawiającym się jako wysłannik pewnej osobistości z Afryki.
- Tak, wiem - mówi biznesmen - to były dyktator. - I przyszły - odpowiada Afrykanin - wybuchnie rewolucja ludowa. Biznesmen stwierdza skromnie, że nie zna się na polityce, na co tamten: - Szkoda, bo to lekki chleb.
I najbardziej przewrotny, czarny dowcip tego filmu - komunikat z megafonu na lotnisku.
„Ostrzegamy, że na lotnisku grasują nielegalni sprzedawcy broni. Przypominamy, że kupowanie min przeciwpiechotnych od nielegalnych sprzedawców jest poważnym przestępstwem”. Dla ścisłości dodam, że klient z Afryki i spiker wygłaszający komunikat są ludźmi z ekipy Bazyla.
Plan Bazyla wymagał czegoś jeszcze: by włączył się do działania internet, a więc w istocie cała „reszta”. Film, ujawniający prawdę o handlarzach broni ukaże się więc w YouTube, z wezwaniem „Wyślij do wszystkich”, co wystarczyło, by koniec zwieńczył dzieło. Lecz ostatnie ujęcie przypomni, że to jednak bajka: pięknie zawiruje w tańcu pusta dziewczęca spódniczka. Pustej spódniczce nie grozi, że nadepnie na jakąś minę, ani przeciwpiechotną ani żadną inną.