Bryan Singer przyznaje, że jego Superman "miał problemy"

Źródło zdjęć: © Warner Bros.

19 kwietnia 2011, 11:11

W niedawnym wywiadzie dla The Hollywood Reporter, *Bryan Singer, reżyser filmu o Supermanie z 2006 roku przyznał, że jego próba przedstawienia historii o przybyszu z planety Krypton była niezbyt udana.*

Chociaż "Superman: Powrót" zarobił na całym świecie prawie 400 milionów dolarów, włodarze studia Warner Bros. nie byli zachwyceni. Film, który miał dla człowieka ze stali zrobić to samo, co "Batman: Początek" dla człowieka-nietoperza, pomimo dość niezłych recenzji nie przypadł do gustu przeciętnym zjadaczom chleba. Widzowie skarżyli się głównie na brak akcji, a wierni fani, czytelnicy komiksu na zbyt brutalne grzebanie w mitologii najsłynniejszego superbohatera naszych czasów.

5 lat po premierze Warner Bros. postanowiło raz jeszcze dać szansę mającemu niesamowity potencjał bohaterowi, powierzając realizację "Superman: Man of Steel" Zackowi Snyderowi, twórcy "300", "Watchmen: Strażnicy" oraz "Sucker Punch". 5 lat po premierze Bryan Singer uznał, że najwyższy już czas opowiedzieć o kulisach realizacji jego wizji.

Singer na temat niespełnionych oczekiwań widzów:

Myślę, że "Superman: Powrót" było nieco zbyt nostalgiczny i romantyczny i prawdopodobnie nie było to coś, czego oczekiwali widzowie - zwłaszcza po letnim blockbusterze. Być może moją intencją było ściągnięcie do kina większej ilości kobiet, jako że raczej nie ustawiają się one w kolejce na kolejny film komiksowy, zazwyczaj wybierając produkcje pokroju "Diabeł ubiera się u Prady". Chciałem więc zrobić zarówno film romantyczny, jak również zgodny z wizją i duchem produkcji Richarda Donnera z 1978 roku.

Singer o swoim filmie:

Tak naprawdę, jeszcze nigdy szczerze nie rozmawiałem moim filmie. Trudno jest o nim mówić, ponieważ jestem z niego dumny. Chodzi o to, że jest kilka moich filmów, o których myślę: "Ale słabizna" albo "Mogłem to zrobić lepiej", ale jeśli chodzi o mojego "Supermana"... Gdybym mógł go zrobić jeszcze raz, na pewno skróciłbym pierwszy akt. I może na początek wybrałbym scenę ratowania samolotu z Lois na pokładzie. (...) Po dłuższym namyśle, gdybym mógł teraz jeszcze raz nakręcić ten film, byłby on zdecydowanie mniej romantyczny. I zdecydowanie bardziej widowiskowy, z większą ilością emocjonujących, dynamicznych scen.