Obecnie uchodzi za jedną z najbardziej wyzwolonych i kochających kontrowersje polskich aktorek – Ewa Kasprzyk, która 1 stycznia obchodzi 59. urodziny, nie tylko chętnie eksponuje swoje wdzięki, ale i bez skrępowania opowiada dziennikarzom o życiu seksualnym, słabości do alkoholu i problemach sercowych.
Obecnie uchodzi za jedną z najbardziej wyzwolonych i kochających kontrowersje polskich aktorek. Ewa Kasprzyk, która 1 stycznia obchodzi 59. urodziny, nie tylko od lat chętnie eksponuje swoje wdzięki na scenie i ekranie, ale i bez skrępowania opowiada dziennikarzom o życiu seksualnym, słabości do alkoholu i problemach sercowych.
Kasprzyk śmieje się, że już w młodości była nieznośna i przysparzała zarówno rodzicom, jak i nauczycielom prawdziwych zmartwień. Długo też musiała walczyć o realizację swoich marzeń – do szkoły aktorskiej zdawała kilka razy i dopiero po czasie doceniono jej talent.
Zresztą niewiele brakowało, a aktorką by nie została – tak naprawdę miała być szczęśliwą kurą domową. Zdecydowała się na karierę, kiedy ukochany wystawił ją do wiatru.
''Swoje miałam za skórą''
Była najmłodsza z rodzeństwa, dlatego rodzice zawsze ją rozpieszczali – ale kiedy nabroiła, nie mogła liczyć na taryfę ulgową. Tym bardziej, że jej ojciec był dyrektorem szkoły.
- Gdy coś przeskrobałam, lądowałam u niego na dywaniku. A wtedy kara była trzy razy surowsza – śmiała się Kasprzyk w "Super Expressie".
Zdarzało się to dość często, bo przyszła aktorka była w dzieciństwie „niezłym ziółkiem”.
- Swoje miałam za skórą. I zawsze skórę poobdzieraną na kolanach. Uwielbiałam kręcić się na trzepakach, z których ciągle spadałam. Choć to była moja wina, dostawało się siostrze, że mnie nie upilnowała. Rodzeństwo czasem mnie nie lubiło – dodawała.
Waleczna uczennica
Od zawsze uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Wybrano ją gospodynią klasy, ale bynajmniej nie stała się wzorem do naśladowania dla kolegów – chętnie psociła, robiła żarty nauczycielom, a nawet dopisywała oceny do dziennika.
- Byłam wrażliwa, bardzo uczulona na każdą niesprawiedliwość. Zdarzało się, że gdy nauczyciel źle ocenił ucznia, to dopisałam koledze piątkę – wyjawiła na łamach tabloidu.
To w liceum zdecydowała, że zostanie aktorką. Ojciec nie miał nic przeciwko, ale jej mama próbowała protestować.
- Bała się sąsiadek, ich opinii: "Ma córkę aktorkę. No to wiadomo, będzie musiała sypiać z reżyserami"– tłumaczyła Kasprzyk.
Aktorka z odrzutu
Pierwsze wielkie rozczarowanie przeżyła, kiedy stanęła przed komisją egzaminacyjną w krakowskiej szkole teatralnej.
Zjawiła się w tam w pożyczonej od siostry brzydkiej sukience. Śmiała się, że wyglądała jak dziewczyna z prowincji. W dodatku zjadł ją stres. Oczywiście – oblała. To wtedy rodzice zaproponowali, by poszła na pedagogikę. Kasprzyk poszła, choć nie wiązała z tym kierunkiem swojej przyszłości. I nie zrezygnowała z marzeń o aktorstwie.
- Czas studiów pedagogicznych w Słupsku mile wspominam. Na zajęcia nie chodziłam, bo jakaś dydaktyka, statystyka w ogóle mnie nie obchodziły – opowiadała w "Super Expressie". - Zapisałam się za to do Ronda, działającego tu teatru. Świetnie się w tym środowisku czułam, ludzi z odrzutu, poetów, aktorów, którzy nie dostali się do szkoły teatralnej czy akademii plastycznej.
''Im człowiek zdolniejszy, tym więcej razy zdaje''
Co roku próbowała zdać do szkoły teatralnej. I oblewała. Aż wreszcie los się do niej uśmiechnął.
Profesor Goliński stwierdził, że w ogóle do zawodu się nie nadaję. Poprosiłam o komisyjny egzamin. Kiedy skończyłam recytować fragment z "Iwony, księżniczki Burgundy", komisja na moim punkcie oszalała.Na drugim roku byłam już najlepszą studentką.
Została aktorką dzięki złamanemu sercu
Ale choć wreszcie doceniono jej talent, niewiele brakowało, a Kasprzyk zrezygnowałaby z kariery – z powodu licealnej miłości.
- Miałam chłopaka od czasów liceum, który wraz z rodzicami wyemigrował do Niemie*c – opowiadała w tabloidzie. *- Kontakt mieliśmy utrudniony, pisaliśmy listy, widywaliśmy się w Bułgarii albo na Węgrzech. I wtedy, gdy kończyłam studia, umówiliśmy się w Budapeszcie. Ale on... nie przyjechał.
Kasprzyk była zrozpaczona i długo leczyła złamane serce. Dopiero po czasie stwierdziła, że wyszło jej to na dobre.
- Dziś mówię, że dobrze się stało, bo pewnie byłoby trzy K: Kinder, Kuche, Kirche ("dzieci, kuchnia, kościół") – śmiała się.
A tak zaczęła robić karierę i wkrótce stała się aktorką popularną i kochaną zarówno przez widzów oraz krytykę.
Rozwód, którego nie było
Zresztą wkrótce Kasprzyk uleczyła złamane serce.Poznała Jerzego Bernatowicza, za którego wkrótce potem wyszła, a na świat przyszła ich córka Małgorzata.
Oczywiście w ich związku nie zawsze było kolorowo, a małżeństwo uchodzi za nietypowe – w końcu rzadko się zdarza, by para od kilkunastu lat mieszkała osobno.
Ale im taki układ nie przeszkadzał. Oczywiście do czasu – jak donosi "Super Express", po 28 latach małżonkowie złożyli pozew o rozwód. Jednak miesiąc później zmienili decyzję i postanowili zawalczyć o swój związek. Czy im wyszło? Nie wiadomo, bo Kasprzyk ostatnio niechętnie opowiada o rodzinie – za to dziennikarze pilnie śledzą, czy u jej boku nie pojawia się przypadkiem inny mężczyzna.
A jeśli chodzi o karierę zawodową – Kasprzyk przyjęła angaż w serialu „Nie rób scen”, ma także zagrać w „Kobietach bez wstydu”. I, naturalnie, wciąż chętnie występuje na teatralnej scenie. (sm/gb)