"Jestem szczęściarzem, jeśli uda mi się zrobić jeden film na trzy lata". Wywiad z Romanem Polańskim o "Prawdziwej historii"
Na ekrany kin wchodzi najnowszy film polskiego reżysera, z Emmanuelle Seigner i Evą Green w rolach głównych. W wywiadzie udzielonego dla Wirtualnej Polski, reżyser opowiada o pracy z żoną, oraz o trudności przeniesienia książki na wielki ekran.
Wirtualna Polska: Jak doszło tego, że książka Delphine de Vigan zainspirowała Pana do stworzenia scenariusza do filmu "Prawdziwa historia”?
Roman Polański: Zrobiłem już trzy filmy o książce, nie oparte o książkę, a o książce, a ten był szczególnie interesujący, ponieważ opowiada o lękach i problemach, którym stawia się czoła, kiedy "rodzi się” książkę, film, czy inne dzieło sztuki. Bazuje to oczywiście na autentycznych odczuciach autorki powieści na której oparty jest film.
WP: Napisał pan scenariusz wraz z Olivierem Assayasem. Czy dlatego, iż powstał on w oparciu o wielką literaturę, był on dla panów większym wyzwaniem niż pozostałe projekty?
RP: Robiłem już filmy oparte na sztukach Szekspira, trudno to przebić. To co jest dla mnie trudne, to nie tylko zatrzymać w filmie ducha książki, ale również jej kształt. Kiedy byłem dzieckiem, pamiętam, że zawsze byłem okropnie rozczarowany gdy oglądałem w kinie filmowe wersje książek, które kochałem, nie odnajdując w nich bohaterów, albo odnajdując jakichś nowych… czasami fabuła była zupełnie inna… I potem myślałem - ja nigdy tak nie zrobię. I rzeczywiście, głównym wysiłkiem podczas tworzenia adaptacji było zachowanie kształtu książki, zrobienie filmu, w którym nie wyda się, że coś zostało wycięte. W tym przypadku wydaje mi się, że byliśmy bardzo blisko, tego, co tak mnie do tej książki przyciągnęło - do tych wszystkich problemów, z którymi zmaga się autorka po napisaniu książki, a zwłaszcza jej poprzedniej książki, w której opisuje śmierć swojej matki, książki, która jest mocno związana z jej własnym życiem, i która napotyka tak silną krytykę, ale nie ze strony krytyków czy czytelników, tylko jej własnej rodziny. To było, zdaje się, bazą, do napisania tej powieści, tak to się zaczęło. Było więc dla mnie ważne pokazać te wszystkie cierpienia autora po wydaniu na świat czegoś wartościowego.
WP: To najbardziej oczywiste z pytań, jakie mogę zadać, ale zrobił pan wiele filmów opowiadających o sile i wrażliwości kobiet - co jest dla pana najbardziej fascynujące w odkrywaniu kobiecej natury?
RP: Nie mogę powiedzieć, bo byłbym za to bardzo krytykowany. (śmiech) Ale mogę przyznać, że to, co bardzo podobało mi się w tej historii, to to, że mamy do czynienia z dwiema kobietami, a nigdy wcześniej nie miałem okazji przeciwstawić sobie dwóch kobiet, zwykle to było dwóch mężczyzn, albo mężczyzna i kobieta, choć nie tak często. Robiłem filmy, w których główną bohaterką była kobieta. Zwykle – na pozycji ofiary. Pierwszy film, który nakręciłem, w którym kobieta od początku nie była ofiarą, to była "Wenus w futrze”. A "Prawdziwa historia” idzie krok dalej - są tu dwie kobiety i to było interesujące doświadczenie.
WP: Nie wątpię. Praca po raz kolejny z Emmanuelle, dzięki której książka trafiła w pana ręce…
RP: Tak, kiedyś dała mi tę książkę i powiedziała, przeczytaj, może to cię zainteresuje. I rzeczywiście. Był to materiał na coś, czego jeszcze nigdy nie robiłem – to mnie w tym pociągało najbardziej.
WP: Jak to jest poznawać ją przez lata jako aktorkę w wielu różnych rolach? Czy to wyzwanie?
RP: Dla aktorki?
WP: Dla Emmanuelle.
RP: Ponieważ mamy osobistą relację, nie jest to praca tak prosta jak z aktorem, którego ledwie się zna. Tak było, gdy robiliśmy pierwszy film razem, ale od tego czasu ona nabyła takiego doświadczenia, że, zupełnie szczerze, pracuję z nią jak z każdą inną aktorką.
WP: Proszę opowiedzieć nam o Evie Green. Jest w niej coś bardzo unikalnego, zwłaszcza na ekranie.
RP: Tak, ona ma niesamowity wygląd, jest bardzo piękna i jednocześnie przerażająca. Z tymi prostokątnymi oczyma. To przyjemność z nią pracować i fart dla reżysera mieć na planie takie dwie aktorki. One ze sobą miały bardzo dobrą relację. Tego czego można się jedynie bać, gdy się ma taki temat i dwie kobiety na planie, to wpadanie w syndrom "Co się zdarzyło Baby Jane?” Ale na szczęście nam się to nie przytrafiło.
WP: Proszę powiedzieć nam trochę o obiektach i miejscach zdjęciowych: niektóre z wnętrz naprawdę ucieleśniają tę historię, tajemnicę, izolację. Czy miejsca te są również bohaterami filmu?
RP: Tak, oczywiście, ale muszę państwa rozczarować. Obiekty zdjęciowe, to tylko zewnętrze, a wnętrza zarówno mieszkania jak i domu na wsi zostały wybudowane w studio. Mieliśmy wspaniałych artystów na planie, zwłaszcza naszego scenografa, jest bardzo utalentowany, udało mu się odtworzyć typowy francuski podparyski wiejski dom i zrobił to z taką drobiazgowością i realizmem, że zapominaliśmy, że jesteśmy na planie w studio. Kiedy wychodziłem z obiektu, wydawało mi się, że zaraz znajdę się na dworze, koło wiejskiego domu, który ogrywaliśmy z zewnątrz, bo oczywiście kręciliśmy najpierw plenery, a potem wnętrza. To właśnie jest kino, stworzone z luster i odbić - tak mówią.
WP: Właśnie tak. To magia kina.
Który autor był dla pana inspiracją, czy autorka książki, czy zna pan wielu autorów, którzy przechodzą przez takie męki?
RP: Muszę się przyznać, że nie czytałem wcześniej żadnej książki Delphine de Vigan, to było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, nie wiedziałem więc o niej jako pisarce zbyt wiele.
WP: Nie uważa pan, że jest pewna paralela z kinem - kiedy robi pan fantastyczny film zawsze musi nastąpić ten dręczący moment, w którym zadaje pan sobie pytanie co teraz zrobić, żeby być jeszcze lepszym?
RP: Za każdym razem mi się to przydarza, po każdym filmie. Kiedy zaczynałem, robiło się jeden film rocznie, teraz jest się szczęściarzem, jeśli uda się zrobić jeden film na trzy lata. Jest coraz trudniej i z wiekiem również coraz trudniej podejmować decyzje, robić skok na główkę. W przeszłości od czasu do czasu odbywałem telefoniczne rozmowy ze Stanleyem Kubrickiem, który uwielbiał gadać przez telefon, i pamiętam, że raz powiedział: "czy nie dręczy cię ten okres między dwoma kolejnymi filmami, kiedy nie wiesz co ze sobą zrobić, to takie trudne, to najtrudniejsze okresy w moim życiu”. Nie wiedziałem o czym on mówi. Dla mnie podejmowanie decyzji było proste, kiedy miałem 30 lat. Teraz dopiero rozumiem, co miał na myśli.
WP: Trochę podobnie jak w filmie gdzie jedna autorka podziwia drugą: jak wielkim jest pan fanem innych filmowców i jak bardzo interesuje się pan ich nowymi produkcjami?
RP: Bardzo się interesuję i równie często jestem zawiedziony. Ale kiedy coś jest dobre, to jest dobre. Zapomina się wtedy, że pracuje się w jednym biznesie, ogląda się film i ma się z tego przyjemność.