"Marek nie żyje". Tak Wolszczak została wdową z dzieckiem
Gdy Marek Sikora wystąpił w hitach dla młodszej widowni, nie mógł się opędzić od wielbicielek. Ale wcale nie chciał być aktorem, kochał za to taniec. Odszedł nagle 22 lipca 29 lat temu, miał zaledwie 37 lat. Grażyna Wolszczak odebrała telefon "Marek nie żyje".
Urodził się 30 sierpnia 1959 roku w Busku-Zdroju. Na dużym ekranie pojawił się po raz pierwszy jako piętnastolatek w filmie "Koniec wakacji", opartym na popularnej wówczas młodzieżowej powieści Janusza Domagalika. Reżyserem był mistrz kina dla młodszej widowni: Stanisław Jędryka, który wyreżyserował także "Podróż za jeden uśmiech" czy "Wakacje z duchami". Informację o przesłuchaniu do filmu znalazł w magazynie "Świat Młodych". Choć o rolę Jurka ubiegały się tysiące nastoletnich kandydatów, to właśnie Sikora bez większego trudu zdobył uznanie twórców i otrzymał angaż.
Film, który miał swoją premierę w 1974 roku, szybko zdobył ogromną popularność, zyskując uznanie zwłaszcza wśród młodszej publiczności. Sukces produkcji nie ograniczył się jednak do kraju – obraz został nagrodzony na licznych festiwalach filmowych, zarówno w Polsce, jak i za granicą, między innymi w Teheranie, Moskwie i Linz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grażyna Wolszczak szorstko o nowym "Wiedźminie: "To była inna historia"
Widzowie pokochali również młodych odtwórców głównych ról – Marka Sikorę oraz Agatę Siecińską, znaną wcześniej z serialu "Stawiam na Tolka Banana". Oboje szybko zyskali status ulubieńców młodzieżowej widowni. Film można obejrzeć tylko do końca lipca na platformie CANAL+.
Dwa lata później Sikora wcielił się w postać Ariela w serialu "Szaleństwo Majki Skowron", także w reżyserii Jędryki (do obejrzenia za darmo na TVP VOD). Po emisji produkcji jego popularność eksplodowała – nastoletnie fanki zasypywały go listami pełnymi gorących wyznań i westchnień. On jednak pozostał skromnym, cichym chłopakiem, któremu wcale nie zależało na sławie czy rozgłosie. Do aktorstwa podchodził z dystansem – traktował je jako interesującą przygodę, chwilowe urozmaicenie codzienności.
Jego serce należało bowiem do czegoś innego – do tańca. To właśnie z nim wiązał swoją przyszłość i marzył, by zostać choreografem. W 1978 roku ukończył szkołę baletową, do której zapisał się z nadzieją na artystyczną karierę w świecie tańca.
Z czasem, pod wpływem sugestii bliskich, którzy przekonywali go, że taniec nie da mu szans na międzynarodową karierę, postanowił spróbować sił w łódzkiej szkole filmowej. Egzamin wstępny zdał bez trudu, ale wciąż czuł, że samo granie to dla niego za mało. W Warszawie rozpoczął studia reżyserskie, a równolegle realizował się jako choreograf – współpracował m.in. z operą. Aktorstwo stopniowo schodziło na dalszy plan, a Sikora coraz rzadziej pojawiał się na ekranie.
W latach 1991-1995 związał się z Teatrem Powszechnym w Łodzi jako konsultant programowy, reżyser i choreograf. Współpracował też z innymi artystycznymi placówkami w Polsce m.in. z teatrem w Poznaniu. To właśnie tam poznał swoją przyszłą żonę, Grażynę Wolszczak.
W 1986 roku aktorka została jego żoną. Zamieszkali razem w Warszawie i zaczęli budować dom, który miał stać się ich przystanią na całe życie. Trzy lata później powitali na świecie syna, Filipa. Wszystko wskazywało na to, że ich życie układa się dokładnie tak, jak sobie wymarzyli.
– To był czas naszego szczęścia i harmonii – wspominała Wolszczak w rozmowie z "Życiem na gorąco". – Filip urodził się w idealnym momencie. Nie pracowałam wtedy, miałam trzydzieści lat i mogłam w pełni poświęcić się macierzyństwu. Mąż odnosił sukcesy zawodowe, a ja z dumą mu kibicowałam.
Niestety, sielanka nie trwała długo. Rodzinę dotknęły poważne problemy finansowe.
– Marek realizował dla Teatru Telewizji jedno przedstawienie po drugim. Kochał swoją pracę – opowiadała Wolszczak w jednym z wywiadów. – Ale nagle, bez żadnego wyjaśnienia, odsunięto go od projektu, który już był w toku. Próbował zrozumieć, dlaczego. Pytał, analizował, zamartwiał się. Ta niepewność i bezsilność wykończyły go psychicznie.
To był czas, w którym "rzucili się" na ogromne przedsięwzięcie:
- Wybudowaliśmy dom, za radą mojej koleżanki, która twierdziła, że to nic wielkiego: sprzedać mieszkanie, wziąć kredyt i postawić dom – mówiła Wolszczak w "Echu Dnia". - My tak zrobiliśmy, bo ja w to uwierzyłam. Oczywiście nie było to takie proste i kiedy okazało się, że nie bardzo nas stać na wyposażenie i utrzymanie tego domu, postanowiliśmy go na kilka lat wynająć. Z trudem przekonałam do tego Marka, który już przyzwyczaił się do palenia w kominku, grabienia trawnika i innych tym podobnych prac. I właśnie w takiej chwili, kiedy dom był wynajęty, a my szukaliśmy mieszkania dla siebie, dostałam telefon: "Marek nie żyje".
Co się stało? Aktor wyjechał tego lata, w 1996 roku, do swoich rodziców na wieś, tam Sikora, cieszący się do tej pory świetnym zdrowiem, doznał udaru mózgu. Zmarł 22 lipca. Miał zaledwie 37 lat.
- Wiedziałam, że dla naszego syna muszę żyć tak, jakby ta tragedia nigdy się nie wydarzyła – mówiła potem Wolszczak w "Życiu na gorąco". Po kilku latach ułożyła sobie życie na nowo, dziś jest w związku z Cezarym Harasimowiczem.
Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: