Wielka miłość w cieniu okrutnej choroby. Aktorka trwała przy mężu do końca

Małgorzata Lorentowicz i Tadeusz Janczar przeżyli ze sobą ponad 40 lat. Uczucia nie zmieniła nawet ciężka choroba aktora, która rzutowała na całe ich życie. Aktorka nigdy nie pogodziła się ze śmiercią męża.

Wielka miłość w cieniu okrutnej choroby. Aktorka trwała przy mężu do końcaMałgorzata Lorentowicz, Tadeusz Janczar
Źródło zdjęć: © Narodowe Archiwum Cyfrowe
6

Niektórzy porównywali go do Jamesa Deana. Inni do młodego Marlona Brando. Fantastycznie wyglądał, jak jego amerykańscy koledzy po fachu, i równie znakomicie grał, choć bardziej w stylu Jeana Gabina czy Humphreya Bogarta. Andrzej Wajda, u którego wystąpił w "Pokoleniu", potem: w "Kanale", "Popiele i diamencie", "Krajobrazie po bitwie", mówił: - To jest jeden z tych nielicznych aktorów obdarzonych absolutną intuicją aktorską. Nie zdarzyło mi się nigdy widzieć ani słyszeć Janczara, który by coś skłamał. Tadeusz ma jakąś taką tajemnicę oszczędnego grania przed kamerą i ta oszczędność, delikatność, i ta niezwykła prawda, którą on ma, jest nieodparta.

Niewykluczone, że właśnie tym cechom nie mogła się oprzeć Małgorzata Lorentowicz. Wspominała to tak: - Był 1955 rok. Szłam wrocławską ulicą i mijając kino Śląsk, w jednej z gablot zobaczyłam olbrzymie zdjęcie młodego mężczyzny z pistoletem. To był Tadeusz Janczar jako Jasio Krone. 'Pokolenie' Wajdy wchodziło właśnie na ekrany. Ta twarz tak mnie zainteresowała, że od razu poszłam na ten film. Nie podobał mi się, bo tendencyjnie wyolbrzymiał bohaterstwo żołnierzy Gwardii Ludowej, a ja należałam do przeciwnego - akowskiego obozu i walczyłam w Powstaniu Warszawskim. Jednak rola Tadeusza bardzo mi się podobała. Zainteresował mnie swoją grą, swoją osobowością.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gwiazdy, które przyznały się do depresji

Była wtedy aktorką Teatru Polskiego we Wrocławiu. Czuła się w nim doskonale, rozwijała się zawodowo, nie zamierzała się więc nigdzie przenosić. Dlatego nie zainteresowała jej propozycja angażu w Teatrze Nowej Warszawy. Do momentu, gdy przyszły szef, czytając jej dla zachęty listę nazwisk tworzonego właśnie zespołu, nie wymienił Janczara. - Sama zaskoczona swoją spontanicznością, powiedziałam krótko: jadę.

Po raz pierwszy spotkali się w spektaklu "Don Cezar de Bazan". W sztuce grali parę, w życiu też się powoli nią stawali. - Ich zakochiwanie się w sobie wyglądało pięknie - mówił serdeczny przyjaciel Janczara Wojciech Zagórski. - Tadeusz tak subtelnie potrafił się do Dudy zalecać, a ona tak dostojnie potrafiła te zaloty przyjmować. Ich romans dojrzewał na oczach całego teatru. Raz nawet przyłapała ich w nocy na dachu żona któregoś z ministrów, która pomieszkiwała w naszym teatrze.

Nie wszyscy byli ich romansem tak samo zachwyceni. W "środowisku" plotkarze szeptali, że zupełnie do siebie nie pasują. Ona uchodziła za dostojną piękność, on miał w sobie coś z wiecznego chłopca. Ale przecież łączyło ich naprawdę wiele. Ta sama pogoda ducha, podobna wrażliwość. Miejsce urodzenia - Warszawa. No i akowska przeszłość. Udział w Powstaniu Warszawskim. Umiłowanie podróży - oboje bardzo lubili jeździć do Międzyzdrojów i Kazimierza.

I ona, i on mieli już też za sobą doświadczenie małżeństwa. Jej pierwszym mężem był reżyser Lech Lorentowicz. On ze związku z inspicjentką teatralną Elżbietą Habich miał syna Krzysztofa. Pamiętamy go wszyscy z roli Pawła w serialu "Wojna domowa".

Ślub w 1957 roku na warszawskiej Pradze

Z Małgorzatą Lorentowicz, zwaną Dudą (to jej powstańczy pseudonim, o jej heroicznych czynach jako sanitariuszki krążyły legendy) Tadeusz Janczar wziął ślub w 1957 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego na warszawskiej Pradze.

- Ubraliśmy się tak jak w zwykły dzień. Tadeusz miał na obie swój czarny garnitur, ja, bardzo modną wtedy, szarą suknię-worek. Później był uroczysty obiad u moich rodziców. Nie mieliśmy jednak dużo czasu na świętowanie, bo rano następnego dnia Tadeusz zaczynał już zdjęcia w 'Pożegnaniach' Wojciecha Hasa. Pojechaliśmy na dworzec i wieczorem byliśmy już w Łodzi. Tak zaczynał się nasz miodowy miesiąc. I choć spędziliśmy go wśród kamer, w hotelu i w mało intymnej atmosferze, czuliśmy się przeszczęśliwi - mówiła Małgorzata.

Przez jakiś czas mieszkali z mamą aktora w jednopokojowym mieszkaniu. W końcu doczekali się własnego lokum przy ulicy Hożej. Byli nierozłączni. Osobno pojawiali się tylko na scenie (choć razem też grali) i w filmie. Troszczyli się i martwili o siebie nawzajem. W 1963 roku Teatrem Powszechnym, w którym grali Lorentowicz i Janczar, zaczął kierować Adam Hanuszkiewicz. - Tadzio przyszedł do mnie i dał mi własnoręcznie napisaną listę aktorów, których nie wolno mi zwolnić. On po prostu obawiał się o ich byt w teatrze. Oczywiście nie zwolniłem nikogo - wspominał Hanuszkiewicz.

Także samego autora "ochronnej" listy, który nagle zaczął się źle czuć. Każdego wieczoru Tadeusz bał się, że zapomni tekstu, do ostatniej chwili przed wyjściem na scenę przypominał sobie ruch sceniczny. - To nie była trema. To był paniczny strach. Powtarzałam mu: 'Tadziu, przecież umiesz tekst, wszystko będzie dobrze'. Nie mógł się uspokoić. Potem wychodził i grał dokładnie tak, jak ustalił z reżyserem. Widzowie nie domyślali się, że jest chory - opowiadała żona aktora.

Zmianę nastroju i zachowania Janczara dostrzegali przyjaciele z teatru. Zwykle wesoły, stał się milczący i zamknięty w sobie. Nieobecny. Z niewidzącym spojrzeniem. Zofia Kucówna wspominała: - Pochopnie byłam wobec niego niesprawiedliwa. Bez zastanowienia negatywnie oceniłam jego zachowanie, nie zdając sobie sprawy, że to zaczynała się właśnie jego choroba.

Lekarze stwierdzili u aktora chorobę afektywną dwubiegunową (wtedy zwaną cyklofrenią). Pierwszy atak udało się szybko powstrzymać, po kilkunastu tygodniach Tadeusz powrócił na scenę. Nie przestał również występować w radiowych Matysiakach. Problematyczny stał się udział w filmach, pobyt na planie był zbyt trudny. Pomocą w teatrze służył Adam Hanuszkiewicz. - Tadeusz miał u niego specjalne przywileje - opowiadała Zofia Kucówna. - Kiedy chorował, Hanuszkiewicz często poza jego wiedzą przygotowywał dublury, żeby można go było zastąpić i zwolnić od odpowiedzialności.

Choroba Tadeusza była niełatwa dla jego otoczenia. Adam Hanuszkiewicz widział ją tak: - Podczas depresji zamykał się w sobie, spinały mu się ręce i wszystkie mięśnie. Gdy był w euforii, z delikatnego i wrażliwego człowieka zmieniał się w nadpobudliwego mężczyznę, który rzucał takimi przekleństwami, że nawet garderobiana z Pragi nie mogła go słuchać.

Małgorzata Lorentowicz, która towarzyszyła mężowi niemal 24 godziny na dobę, dodawała: - Tadeusz w stanie euforii miał ogromną potrzebę nadmiernego cieszenia się życiem. Wracał do domu nad ranem, bo wieczorem spotykał jakichś kolegów, albo ciągle namawiał mnie, żebyśmy gdzieś wyszli, potańczyli. Za kilka dni zmieniał się w skulonego człowieka, który bał się każdego dzwonka do drzwi.

Jeśli był w apatii, nie opuszczał domu. Przestał grać w tenisa, który tak lubił, rzucił wioślarstwo, które uprawiał od początku lat 60., przestał jeździć konno, unikał spacerów. Chciał nawet rzucić rolę Stacha w "Matysiakach", ale tu z pomocą przyszli realizatorzy słuchowiska. Odtąd, jeśli był w formie, swoje teksty nagrywał osobno, w pustym studiu. Jeśli nie czuł się na siłach pracować, scenarzyści wysyłali jego bohatera na jakiś wyjazd lub gdzieś z wizytą, by przywrócić go z powrotem po kilku odcinkach.

W końcu przyszedł też dzień, gdy Tadeusz Janczar był znów gotów pojawić się na planie filmowym. Ponownie spotkał się z Wajdą i zagrał w "Krajobrazie po bitwie". Znowu jak za dawnych lat łączył pracę w teatrze z telewizją, filmem i radiem. W 1979 roku rozpoczął zdjęcia do serialu "Dom". Jego bohater był okaleczony psychicznie, aktor grając go wykorzystywał własne doświadczenia. W serialu Kazanowicz rzuca się z okna. W życiu Janczar czterokrotnie próbował popełnić samobójstwo.

W 1984 r. zmarła matka aktora, Władysława. Ojca stracił dawno temu - 18 września 1939 r. zamordowali go żołnierze Armii Czerwonej, strzelając mu w plecy. W 1941 r. opłakiwał śmierć swojej 17-letniej siostry Janiny, która zmarła na gruźlicę. Nic dziwnego, że wiadomość o śmierci matki tak bardzo nim wstrząsnęła. - Dzień po pogrzebie Tadeusz wstał i powiedział, że czegoś się boi, że coś się z nim dzieje. Zaczął się kolejny depresyjny okres jego choroby. Ten stan, choć zdarzały się krótkie momenty dobrego samopoczucia, miał trwać do końca jego życia - mówiła Małgorzata Lorentowicz.

Aktor zmarł 31 października 1997 roku. Miał 71 lat. Pochowany został na warszawskich Powązkach. Małgorzata Lorentowicz, zawsze tak dzielna i opanowana, po śmierci męża zaczęła chorować. Nigdy nie pogodziła się z jego odejściem. Zmarła 8 maja 2005 roku.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Nowe oskarżenia pod adresem Blake Lively: "toksyczne środowisko, chaos, brak profesjonalizmu"
Nowe oskarżenia pod adresem Blake Lively: "toksyczne środowisko, chaos, brak profesjonalizmu"
Josh Duhamel o życiu z 21 lat młodszą partnerką: "Wiek to tylko liczba"
Josh Duhamel o życiu z 21 lat młodszą partnerką: "Wiek to tylko liczba"
Pierwszy amant PRL. Dziś żyje w cieniu, z dala od rozgłosu
Pierwszy amant PRL. Dziś żyje w cieniu, z dala od rozgłosu
Harvey Weinstein udzielił pierwszego wywiadu od lat: "Nie popełniłem tych przestępstw"
Harvey Weinstein udzielił pierwszego wywiadu od lat: "Nie popełniłem tych przestępstw"
Właściciele kin oburzeni. Przebój może bardzo szybko zniknąć z kin
Właściciele kin oburzeni. Przebój może bardzo szybko zniknąć z kin
Numer 1 w Polsce. Pośmiewisko w mediach
Numer 1 w Polsce. Pośmiewisko w mediach
Jodie Foster ostrzega przed działaniami administracji Trumpa. Mówi o momencie przebudzenia
Jodie Foster ostrzega przed działaniami administracji Trumpa. Mówi o momencie przebudzenia
Jest wstrząśnięta, komentuje wybory. "Najbardziej przerażające wyniki"
Jest wstrząśnięta, komentuje wybory. "Najbardziej przerażające wyniki"
Produkcja obsypana nagrodami powraca. Ten serial to hit
Produkcja obsypana nagrodami powraca. Ten serial to hit
Sarah Silverman ujawnia szokującą prawdę o śmierci brata
Sarah Silverman ujawnia szokującą prawdę o śmierci brata
Złota Palma i taki skandal. Nazajutrz spakował walizki i wyjechał
Złota Palma i taki skandal. Nazajutrz spakował walizki i wyjechał
Kevin Spacey w płomiennej przemowie: "Wciąż trwam"
Kevin Spacey w płomiennej przemowie: "Wciąż trwam"