Cisza. Ciemność. Niewyraźny obraz zaczyna nabierać kształtów. Po chwili z nicości wyłaniają się migoczące światła policyjnego auta. Coraz głośniej słychać rytmiczne oddechy. Wdech i wydech. Dookoła ukazuje się tłum przerażonych ludzi. Czuć niepokój, który podsycają nerwowe ujęcia kamery. Męski głos wydaje polecenie, by się nie ruszać. W oddali pojawia się para detektywów. Z ich rozmowy wynika, że doszło do tragedii. Ktoś nie żyje. Kto i dlaczego? Już od pierwszych minut nasuwa się milion pytań. Tak zaczyna się pierwszy odcinek serialu "Wielkie kłamstewka" (org. "Big Little Lies"), który uważany jest za jedną z najlepszych telewizyjnych produkcji ostatnich lat. Czy słusznie?