HBO nie potrzebuje smoków, aby stworzyć hit. Recenzja edycji DVD serialu "Wielkie kłamstewka"

Cisza. Ciemność. Niewyraźny obraz zaczyna nabierać kształtów. Po chwili z nicości wyłaniają się migoczące światła policyjnego auta. Coraz głośniej słychać rytmiczne oddechy. Wdech i wydech. Dookoła ukazuje się tłum przerażonych ludzi. Czuć niepokój, który podsycają nerwowe ujęcia kamery. Męski głos wydaje polecenie, by się nie ruszać. W oddali pojawia się para detektywów. Z ich rozmowy wynika, że doszło do tragedii. Ktoś nie żyje. Kto i dlaczego? Już od pierwszych minut nasuwa się milion pytań. Tak zaczyna się pierwszy odcinek serialu "Wielkie kłamstewka" (org. "Big Little Lies"), który uważany jest za jedną z najlepszych telewizyjnych produkcji ostatnich lat. Czy słusznie?

HBO nie potrzebuje smoków, aby stworzyć hit. Recenzja edycji DVD serialu "Wielkie kłamstewka"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

04.10.2017 | aktual.: 04.10.2017 15:17

Już po pierwszych minutach premierowej serii wiemy, że mamy do czynienia z czymś, czego dawno nie widzieliśmy. Okazuje się, że HBO nie potrzebuje smoków, by stworzyć hit. "Wielkich kłamstewek" nie da się zaszufladkować. To nie jest wyłącznie obyczajowa opowieść o żyjących w luksusach kobietach. Twórcy sprytnie mieszają gatunki. To dramat z elementami komedii, ale i kryminału. Widzowie trafiają w sam środek śledztwa, by powoli odkrywać fragmenty zabójczej układanki. Nie jest to jednak typowa sprawa morderstwa.

Fabuła ukazywana jest w przeskokach czasowych. Policyjne dochodzenie miesza się z retrospekcjami z życia bohaterek. Całość dopełniają relacje świadków przesłuchiwanych przez detektywów. Prezentowane są różne opinie na temat tego, co się wydarzyło. Dopiero w ostatnich minutach serialu poznajemy faktyczny przebieg feralnego wieczoru, gdy doszło do śmierci jednej z postaci. Widzowie, którzy mają za sobą liczne filmowo-serialowe seanse, zapewne domyślą się, kto pożegnał się z życiem i dlaczego. Wyjaśnią też bez problemu, kim był tajemniczy prześladowca ze szkoły, nękający jedną z córek bohaterek produkcji. Jednak nawet odgadnięcie tych zagadek przed czasem nie popsuje przyjemności ze śledzenia losów intrygujących kobiet, jakich zdecydowanie za mało widzimy na ekranach.

"Wielkie kłamstewka" są popisem aktorskim zarówno na pierwszym, jak i drugim planie. Wystarczy wspomnieć o Reese Witherspoon, której dziś daleko do tytułowej bohaterki "Legalnej blondynki". Chociaż grana przez nią Madeline może irytować, to rola wprost stworzona dla hollywoodzkiej gwiazdy. Wyszczekana, pewna siebie i gotowa do walki nie tylko o najbliższych, a przy tym nieco pogubiona i bezradna - dla znanej z wielu filmowych hitów artystki to występ-marzenie. To ona skradła moje serce, dotąd niewzruszone na jej umiejętności.

Dużym zaskoczeniem był udział w produkcji Nicole Kidman. Była żona Toma Cruise'a dotychczas skupiała się na filmach, stroniąc od produkcji telewizyjnych. Tym razem jej powściągliwe aktorstwo pozwoliło wiarygodnie stworzyć postać Celeste - matki bliźniaków, której małżeństwo z młodszym mężczyzną z dnia na dzień przestaje być bajką. Na spuchniętej od botoksu twarzy Kidman znowu zauważyć można emocje. Z przyjemnością ogląda się ją w tak normalnym, a jednocześnie przejmującym wydaniu.

Mimo że to gwiazdy świecą na ekranie najmocniej, nie da się przegapić wschodzących dopiero talentów, czyli najmłodszych członków ekipy. Ci zaskakują przed kamerami pewnością siebie i naturalnością. Darby Camp i Iain Armitage - zwłaszcza nazwiska tej dwójki warto zapamiętać, bo jeszcze będzie o nich głośno. Ba! Już obsadzani są w pierwszoplanowych rolach jak np. Iain wcielający się w tytułowego bohatera serii "Young Sheldon".

Na brawa zasługują nie tylko aktorzy, znakomita reżyseria czy świetny scenariusz oparty na książce Liane Moriarty. Całość dopełniły wyjątkowe zdjęcia, montaż i muzyka. W pamięci zapada zwłaszcza jeden z utworów, nieodłącznie kojarzący się z losami mieszkanek Monterey. Mowa o piosence "Cold Little Heart" Michaela Kiwanuki. Wpadający w ucho i chwytający za serce przebój usłyszeć można w czołówce serialu. Genialna w swojej prostocie początkowa sekwencja rozkochuje w sobie i sprawia, że nie ma się jej dość.

"Wielkie kłamstewka" to serial totalny - przemyślany, intrygujący i znakomicie zrealizowany. Jeżeli nie przekonują was zachwyty fanów i recenzentów, może zachęcą liczne nagrody Emmy, którymi obsypała produkcję Amerykańska Akademia Telewizyjna. W końcu możemy podziwiać na ekranie nietuzinkowe, a zarazem dające się lubić bohaterki z krwi i kości. Chociaż serial skupia się na ich problemach, nie dyskryminuje mężczyzn. Pozory mylą!

Wydanie DVD:

"Wielkie kłamstewka" to siedmioodcinkowy miniserial. Wydane nakładem Galapagos DVD składa się z trzech płyt. Oprócz poszczególnych epizodów, które oglądać można w wersji oryginalnej z polskimi napisami lub lektorem, dodano także trwające zaledwie po kilkadziesiąt sekund klipy ujawniające sekrety hitu HBO. Wyjątkowym bonusem jest trwający ok. 7 minut filmik przedstawiający kulisy pracy na planie. Wszystkie wspomniane materiały specjalne prezentowane są jedynie w wersji oryginalnej bez polskich napisów.

Ocena: 9/10
"Gra o tron" w liczbach:
Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)