Świat pracy to dżungla- przekonuje Ken Loach.
Opowieści o polskich robotnikach wykorzystywanych za granicą to żadna nowość. Ken Loach w wyśmienitym i wielowymiarowym filmie patrzy na ten problem z mniej oczywistej strony. Pokazuje, że ludzie, którzy dają emigrantom źle płatną i ciężką robotę, wcale nie muszą być potworami. Angie sama była wykorzystywana przez kolejne firmy, ma ponad 30 lat, syna i spore długi na kartach kredytowych.
Zakłada firmę pośrednictwa pracy, bo zna ten rynek, jest ambitna, pracowita, więc szybko zaczyna zarabiać, ale jeszcze szybciej traci skrupuły. Zalega emigrantom z zapłatą, daje zbyt ciężką robotę. Loach nie ocenia jej poczynań, skupia się na pokazaniu świata, gdzie bezduszne zachowania są dozwolone, a wręcz pożądane, bo dzięki nim zbija się kasę i odnosi sukces.
W dosłownym tłumaczeniu tytuł filmu brzmi „To wolny świat…”, a reżyser dowodzi, że wolność nie zwalnia od odpowiedzialności. I że można się nią udławić.