Władysław Komar: Gdyby żył, skończyłby 75 lat

Władysław Komar: Gdyby żył, skończyłby 75 lat
Źródło zdjęć: © East News

Imponujące warunki fizyczne z góry skazały Władysława Komara na role charakterystyczne. Najczęściej grywał „typów spod ciemnej gwiazdy”. Mogliśmy zobaczyć go w dziesiątkach filmów i seriali, takich jak „Przyłbice i kaptury”, „Piraci” czy „Kiler”.

Zdobywca złotego medalu w pchnięciu kulą na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku. Był jednym z najbardziej lubianych polskich sportowców. Nazywano go „bumerangiem”, enfant terrible lekkoatletyki, czołowym playboyem PRL-u, wokół którego zawsze unosiła się aura skandalu. W latach 70. upomniało się o niego kino. Gdyby żył, w kwietniu skończyłby 75 lat.

Imponujące warunki fizyczne z góry skazały Władysława Komara na role charakterystyczne. Najczęściej grywał „typów spod ciemnej gwiazdy”. Mogliśmy zobaczyć go w dziesiątkach filmów i seriali, takich jak „Przyłbice i kaptury”, „Piraci” czy „Kiler”.

Z okazji rocznicy urodzin Władysława Komara przypominamy jego sukcesy oraz dokładne okoliczności, w jakich został aktorem i kabareciarzem.


1 / 7

Ojciec zabity przez litewskich faszystów

Obraz
© East News

Urodził się w Kownie w rodzinie* o bardzo silnych tradycjach sportowych.* Do Polski trafił* w dramatycznych okolicznościach* w 1944 roku. Kiedy jego ojciec, reprezentant Litwy w biegu płotkarskim na 110 m, został zamordowany przez litewskich faszystów za członkostwo w ZWZ-AK, wraz z matką uciekł z Wilna do Polski. Miał wtedy zaledwie cztery lata.

Dorastał w sierocińcu w Otorowie (woj. wielkopolskie), gdzie chodził do podstawówki. Liceum ogólnokształcące skończył w Pruszczu Gdańskim, natomiast tytuł magistra wychowania fizycznego zdobył na poznańskim AWF-ie.

W wieku 15 lat zaczął uprawiać boks, jednak jego karierę zakończył ciężki nokaut. Za namową przyjaciół i wiceprezesa PZLA Witolda Gerutty zainteresował się lekkoatletyką.

2 / 7

Niepokorna dusza towarzystwa

Obraz
© AFP

W swojej karierze był trzykrotnie olimpijczykiem. W 1972 roku w Monachium zdobył zloty medal w pchnięciu kulą. Tym samym złamał amerykańską hegemonię trwającą 36 lat.

- U Komara subtelność idzie przed siłą... Nazywają go enfant terrible, bowiem jest nonkonformistyczny, sprawiał władzom sportowym wiele kłopotów. Imponuje ogromną posturą, dobrocią bijącą z jego twarzy, ciekawymi oczami, które są zawsze jakby trochę zdziwione, piękną brodą upodabniającą go do średniowiecznego dygnitarza - pisała o nim francuska prasa.

Dziennikarz L' Equipe miał wiele racji. Komar miał opinię niepokornego, który dostawał więcej nagan niż listów gratulacyjnych. Sportowiec uchodził też za duszę towarzystwa niewylewającą za kołnierz. Do historii przeszło jego powiedzonko - „Litr to nie jest jeszcze ilość dla prawdziwego mężczyzny”.

Kiedy w 1980 roku kończył karierę, miał na koncie m.in. dwa brązowe medale w mistrzostwach Europy oraz 17 rekordów kraju.

3 / 7

Kumple wciągnęli go do kabaretu

Obraz
© AFP

26 stycznia 1983 roku** Komar złożył egzamin przed Państwową Komisją Egzaminacyjną **i został artystą estradowym.

Do zawodu aktorskiego trafił za sprawą przyjaciół – Tadeusza Drozdy i Jacka Nieżychowskiego, którzy zaproponowali mu występy w kabarecie. Najpierw był „Tercet na luzie”, a później cieszący się sporą popularnością „Na parę”.

W wywiadzie dla Filmu z połowy lat 80. Komar wspomina, że w tamtym okresie najwięcej zawdzięczał Droździe, od którego wiele się nauczył podczas wspólnych występów.

4 / 7

Kamery nie były mu straszne

Obraz
© Film Polski

Władysław Komar miał niespotykane warunki. Przystojny, potężny chłop, który w swoim czasie uchodził za jednego z naczelnych playboyów PRL-u. Jak sam przyznał, jego przejście od sportowca do aktora było dosyć logiczne i łagodne.

- Publiczność czy kamera to tylko, upraszczając sprawę, punkty odniesienia. Na stadionie, scenie czy filmowym planie należy robić swoje. W miarę możliwości jak najlepiej - wyznał z rozbrajającą szczerością złoty medalista.

Zresztą dla kogoś, kto stojąc na olimpijskim podium nie bał się uronić łzy przed tysiącami widzów, występy na planie nie były niczym trudnym.

5 / 7

Przeszedł długą drogę

Obraz
© AFP

Zanim dostał znaczące role w „Piratach” Romana Polańskiego czy „Borysie Godunowie” Siergieja Bondarczuka, musiał przejść długą drogę.

- Pojawiałem się na planie w epizodach, kiedy należało powiedzieć dwa słowa, podwieźć panienkę samochodem, kogoś nastraszyć i nie traktowałem tego poważnie - tłumaczył dziennikarzowi Filmu.

Zadebiutował w 1975 roku rólką w „Kazimierzu Wielkim” Petelskich. Jak sam kiedyś przyznał, jego obecność na ekranie była możliwa, ponieważ był znanym złotym medalistą. Inaczej pewnie nie zagrałby w żadnym filmie.

6 / 7

Grywał ''typów od mokrej roboty''

Obraz
© AFP

Spore poruszenie wywołała jego rola w „Królu Ubu” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawianym na deskach krakowskiego Teatru Stu.

W swojej karierze aktorskiej najczęściej wcielał się we wszelkiej maści zbirów, dryblasów czy ochroniarzy. Słowem „typów od mokrej roboty”. W sumie stworzył ponad 20 ról w filmach, serialach i Teatrze Telewizji.

7 / 7

Zginął w wypadku samochodowym

Obraz
© Materiały prasowe

Pod koniec życia coraz częściej zapadał na zdrowiu. W 1998 roku Komar wystąpił w jednym z odcinków serialu „Ekstradycja 3”. Była to jego ostatnia rola.

17 sierpnia 1998 roku zginął w wypadku samochodowym pod Ostrowicami. Śmierć ponieśli również jadący z nim mistrz olimpijski z Montrealu 1976 w skoku o tyczce Tadeusz Ślusarski oraz kierowca drugiego pojazdu, Jarosław Marzec, reprezentant Polski w biegu na 400 m.

Tego samego roku prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Swoje burzliwe życie Władysław Komar opisał w autobiografii „Wszystko porąbane”. (gk/ls)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (112)